Pasażerowie, którzy zaczynali swoje wakacje w dniach 3-4 lipca mają powody do złości. Już na samym początku miesiąca doszło do paraliżu na niebie w Europie, a wszystkiemu winny jest jeden kraj. Tylko Ryanair musiał odwołać ponad 400 lotów, a na lodzie zostało w sumie 300 tys. pasażerów.
Niemoc, frustracja, stres, złość – to pewnie tylko kilka emocji, które budziły się w turystach w czwartek i piątek. Właśnie 3 i 4 lipca z powodu strajku francuskich kontrolerów lotów domagających się większej liczby pracowników i podwyżek, doszło do odwołania 1500 lotów w całej Europie. Tylko Ryanair musiał odwołać ponad 400 połączeń.
Ryanair odwołał ponad 400 lotów. EasyJet też nie miał łatwo
Ostatnie dni doprowadziły do paraliżu na europejskim niebie. Przed strajkiem kontrolerów już w czwartek 3 lipca ostrzegała polska ambasada we Francji. Jednak o skali tego ruchu przekonaliśmy się dopiero później.
Jak podaje „Mirror” w ciągu dwóch dni Ryanair musiał odwołać ponad 400 lotów. Oznacza to, że podróży zgodnie z planem nie odbyło ok. 70 tys. ich pasażerów. O wiele łatwiej nie miał też EasyJet, który musiał zrezygnować z 274 połączeń.
LOT odwołał czwartkowy lot do Paryża z Lotniska Chopina. Air France trzykrotnie nie poleciało na tej trasie co LOT w piątek 4 lipca. W przypadku Ryanaira nie odbył się czwartkowy lot z Krakowa do Paryża i Girony, a Wizz Air nie zabrał pasażerów ze stolicy Małopolski do Malagi i Walencji. Dzień później Ryanair z Krakowa nie poleciał do Marsylii, a EasyJet do Paryża. A to tylko niewielka część odwołanych połączeń.
Lotniska w Paryżu zredukowały liczbę połączeń o 25 proc. w czwartek. W piątek było gorzej
W związku ze strajkami stanowcze decyzje podjęły lotniska w Paryżu. W czwartek 3 lipca liczba połączeń w portach Charles de Gaulle’a i Orly została zredukowana o 25 proc. W piątek 4 lipca odwołanych zostało już 40 proc. połączeń.
I choć strajki dobiegają końca, to na pewno nie skończą się liczne utrudnienia. Opóźnienia związane z dwudniowych chaosem mogą być odczuwalne podczas weekendu, a nawet dłużej.