Skip to main content

Mam wrażenie, że o Rise of the Ronin powiedziano już wszystko… ale wszystko to co negatywne. Większość osób skupiła się na dość przestarzałej grafice, dzięki czemu gra zebrała sporo krytyki. Ja swoje również pograłem w ten tytuł i opowiem Wam, dlaczego jednak polecam dać mu szansę.

Ta historia daje radę

Fabuła skupia się wokół dość klasycznego motywu – ot mamy dwójkę rodzeństwa, która całe swoje życie spędziło na nauce walki. Podczas pierwszej wspólnej misji napotykają jednak wroga, który przerasta ich swoimi umiejętnościami i dlatego jedno z nich musi się poświęcić. Drugie natomiast pójdzie ścieżką zemsty szukając owego mordercy. Oczywiście, wkrótce nasz bohater lub bohaterka znajdzie się w środku znacznie większego konfliktu, opartego o tamtejsze realia historyczne.

 

I muszę przyznać, że historia naprawdę mnie wciągnęła. Stoimy przed dwoma frakcjami – szogunem, który aktualnie prowadzi interesy z Brytyjczykami i prowadzi politykę twardej ręki oraz buntowników, chcących obalić władzę szoguna i odciąć się od polityki międzynarodowej. Każda z nich ma ogromne wady, więc całość nie sprowadza się do wyboru kto jest lepszy, a bardziej kto stanowi mniejsze zło. Do tego dochodzi cały motyw zemsty, dzięki czemu dostajemy skomplikowaną i dobrze napisaną opowieść.

 

Ktoś potrzebuje Ronina do wynajęcia?

Najbardziej doceniam jednak klimat samej gry i to na nim skupiam się najbardziej. Bo dobre kilkanaście godzin spędziłem na spokojnym chodzeniu pomiędzy lokacjami i robieniu aktywności pobocznych. A to ktoś potrzebuje zemścić się na sąsiedzie, bo go okradł. A to ktoś chce pozbyć się skorumpowanego strażnika, gdyż zastrasza on całe miasto. Tych aktywności jest masa i niezwykle wczułem się w ich robienie.

 

I piszę to ze sporym zdziwieniem, gdyż ja nie jestem osobą lubiącą robić tych wszystkich pobocznych aktywności. Przy wielu grach Ubisoftu za bardzo nudziły mnie te puste misje poboczne, a tutaj jakoś w ogóle mi to nie przeszkadzało. Ba, często wolałem je robić zanim jeszcze pójdę dalej w misjach głównych, żeby trochę nachłonąć się tej typowej samurajskiej roboty, co tym bardziej mnie dziwi. Z tego co widziałem w Internecie, wiele osób chwalących tę grę, również odczuwa to samo, więc chyba jest w tym tytule coś niezwykłego.

 

Soulsy z kataną

Przyznaję, że przez pierwsze godziny ginąłem w tej grze jak głupi i to jeszcze na średnim poziomie trudności. Głowna mechanika opiera się bowiem na kontrze, która jest wariacją na temat bloków. Trzeba to dobrze wyczuć i to swój czas zajmuje, szczególnie jak nie jesteście mistrzami w Soulsach czy innym Elden Ringu. Mi to zajęło kilka godzin, ale w końcu udało mi się znaleźć swój sposób grania w tę grę.

 

Co jednak ważne, kiedy już ogarniecie te mechaniki i dobierzecie sobie odpowiednią broń, to przyjemność z gry jest naprawdę wysoka. Gra wciąż będzie dla Was wymagająca, szczególnie gdy będziecie mieli przeciwnika kontrującego wasz styl albo napotkacie bossa, ale to jest ten miły poziom trudności. Kiedy czujecie, że jesteście w stanie pokonać danego oponenta, ale musicie się bardzo postarać. I kiedy już to zrobicie, to na pewno będziecie czuć ogromną satysfakcję.

 

Poza tym gra oferuje nam dużo innych ciekawych mechanik. Mamy kotwiczkę do skakania po dachach, prowizoryczną lotnię, abyśmy mogli sobie polatać i bronie dalekiego zasięgu. Czy pasuje to do realiów historycznych? Tak, bo zostało odpowiednio ograne w fabule. Czy dało to urozmaicenie samej rozgrywce? Zdecydowanie. Dzięki temu eksploracja jest znacznie ciekawsza, ale w samej walce też idzie to wykorzystać.

 

Playstation 3, PlayStation 4 czy PlayStation 5?

Pierwsze materiały wywołały dyskusję w temacie dość topornej grafiki. Wiele osób wypowiadało się, że produkcja wygląda jak coś ze starszej generacji, a inni nawet podburzali, że to już dwie generacje wstecz. I owszem, produkcja nie ma najlepszej grafiki. Całość wygląda jak coś ze starszych konsol, a w niektórych momentach tekstury są jeszcze gorsze. Szczególnie nie wyszło twórcom futro, które przy niektórych pieskach i innych stworkach bo wygląda na niedoczytane.

 

Jednak nie mogę powiedzieć, żeby mi to jakoś bardzo przeszkadzało. Wioski mają swój brudny klimacik, ale inne lokacje są naprawdę ładne. Mam wrażenie, że najbardziej się temu tytułowi dostaje przez podobieństwo do Ghost of Tsushima, bo tam była o wiele lepsza grafika. Ja natomiast w tamtą grę (jeszcze) nie grałem, więc nie porównywałem i tutaj bawiłem się przednio.

 

Podsumowanie

Szkoda mi trochę tej gry, bo poza aspektami graficznymi odwalono tutaj świetną robotę. Główny trzon historii potrafi zaciekawić, natomiast to klimat przygniata do fotela na długie godziny. W dodatku rozgrywka ma mnóstwo możliwości, co też przekłada się na udane doświadczenie. Mi pozostaje tylko Was zachęcić, żebyście jej nie skreślali, bo kiedy już przymkniecie oko na grafikę, to dostaniecie świetny symulator Ronina.

 

Grę otrzymałem do testów od polskiego wydawcy na mocy współpracy recenzenckiej.

Maciej Baraniak – Poinformowani.pl

Maciej Baraniak

Student UEP na kierunku prawno-ekonomicznym. Prywatnie miłośnik różnych gatunków kina oraz komiksów, a przy tym mający bardzo specyficzny gust muzyczny. E-mail: maciej-baraniak@wp.pl