Czasem serial jest na tyle wciągający i krótki, że można skończyć go w jeden wieczór, niczym trochę dłuższy film. Taką produkcją jest właśnie Zmierzch Bogów, która we wrześniu zadebiutowała na platformie Netflix.
Rywalizacja człowieka z bogami jest motywem tak starym, jak najstarsze wierzenia. Szczególnie w religiach politeistycznych bogowie często miewali cechy ludzie, wliczając w to zestaw wielu wad, często karykaturalnie uwypuklonych. Prowadziło to do tego, że każde obcowanie z bogami było niebezpieczne, gdyż ze względu na swoje moce byli niepowstrzymani, a zuchwali ludzie, którzy ośmielili rzucić się im wyzwanie lub chociażby się sprzeciwić, kończyli marnie.
Poczucie skrzywdzenia przez bogów i chęć wywarcia na nich zemsty, bądź sama potrzeba rywalizacji z nimi jest bardzo popularnym motywem w kulturze. Jedna z najpopularniejszych aktualnie serii gier wideo opowiada historię spartańskiego wojownika, który mści się na bogach za śmierć jego bliskich. Mowa tu oczywiście o Kratosie i God of War.
Zmierzch Bogów na Netfliksie
Kratos nie jest jednak jedyną osobą, której bliscy ucierpieli na skutek działań bogów. Jego żeńską odpowiedniczką z pewnością można nazwać Sigrid z serialu Zmierzch Bogów, który od września dostępny jest na platformie Netflix. Animacja Zacka Snydera opowiada historię pół-olbrzymki, która postanowiła opuścić rodzinne strony i poszukać szczęścia gdzieś indziej. Ze względu na swoje niewielkie rozmiary czuła, że jej miejsce jest wśród ludzi.
Tam poznała Leifa, księcia jednego z ludów północy, któremu podczas bitwy uratowała życie. Sigrid walczyła tak dzielnie, że jej męstwo zostało docenione nawet przez bogów, a sama kobieta została ucałowana przez Walkirię. Ówczesny książę a później król, wbrew sprzeciwom ojca był zdeterminowany, by poślubić Sigrid. Ceremonię zaślubin postanowili jednak przeprowadzić wśród rodziny pół-olbrzymki. Leif został ciepło przywitany w krainie olbrzymów, jednak radość nie trwała zbyt długo. W noc, której miał odbyć się ślub, krainę olbrzymów odwiedził Thor i w swym gniewie wymordował niemal wszystkich, a Sigrid i Leif przetrwali tylko dzięki interwencji Baldura, który okłamał swojego brata. Od tej chwili Sigrid poprzysięgła zemstę na bogu piorunów.
Wiadomo, że walka z bogiem nie jest najłatwiejszym zadaniem, dlatego w serialu pojawia się wiele ekscentrycznych postaci, bo najwidoczniej tylko takie są gotowe na tego typu potyczkę, a to prowadzi do wielu nietuzinkowych sytuacji i dialogów. W historii ważną rolę odgrywa również Loki, symbol oszustwa i jednocześnie ulubieniec kinomaniaków.
Serial składa się z ośmiu odcinków, a każdy z nich trwa około pół godziny z wyjątkiem ostatniego epizodu, który rozciąga się na 42 minuty. Łącznie dostajemy zatem około czterech godzin seansu, co przy odpowiednim nastroju można obejrzeć dosłownie w jeden wieczór. Animacja jest dynamiczna i naładowana akcją. Sceny walki są interesujące i dobrze zrealizowane, czasem aż nie można mrugnąć, by czegoś nie przegapić. Ciekawa jest również sama postać Thora, który walczy, jakby był niepokonany, samemu będąc w stanie zniszczyć całą armię. Jest niepowstrzymany niczym żywioł, który sobą reprezentuje. Całości dopełnia genialna muzyka Hansa Zimmera.
Nie byłbym jednak sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepił. Nie podobało mi się bardzo frywolne podejście do seksualności i scen erotycznych. Serial wiele by zyskał gdyby działał tutaj sugestią, zamiast dosłownie i ostentacyjnie pokazywać akt. Oczywiście podczas wielkiej bitwy, gdzie o życiu lub śmierci decyduje każda sekunda, główni bohaterowie znajdują ustronne miejsce, by opowiadać sobie ckliwe historie. W serialu pojawia się dość sporo nieścisłości, szczególnie dotyczących zakończenia, dlatego nie będę tutaj ich przytaczał. Mimo to serial wart jest szansy, szczególnie gdy szukamy czegoś angażującego na chłodny jesienny wieczór.
Grafika: Netflix