W „Gladiatorze 2” Denzel Washington wciela się w Makrynusa, byłego niewolnika, który knuje plan przejęcia władzy w Rzymie. Postać tego podstępnego manipulatora oparta jest na postaci historycznej, ale reżyser Ridley Scott zdradził, że Makrynus przypomina mu pewnego współczesnego polityka: Donalda Trumpa, prezydenta – elekta USA.
Bohater Denzela Washingtona w „Gladiatorze 2” jak Donald Trump? Tak twierdzi Ridley Scott
Wyjaśniając (bez spoilerów) przeszłość bohatera, Ridley Scott powiedział w wywiadzie dla „The Hollywood Reporter”: „(Makrynus) był jeńcem wojennym – prawdopodobnie w jednym z północnoafrykańskich państw – i został zabrany do Rzymu, prawdopodobnie jako gladiator. Przeżył, odzyskał wolność i zajął się handlem winem i chlebem. Rozwinął się w bardzo bogatego kupca, sprzedając zaopatrzenie rzymskim armiom – jedzenie, oliwę, wino, tkaniny, broń, wszystko. Prawdopodobnie miał milion ludzi rozmieszczonych po całej Europie”.
– Był więc miliarderem swoich czasów, więc dlaczego nie miałby mieć ambicji dotyczących tronu? „Dlaczego nie ja?” Jest też gangsterem – bardzo podobnym do Trumpa. Sprytnym gangsterem. Tworzy chaos i potrafi się w nim rozwijać – mówił reżyser „Obcego – 8. pasażera „Nostromo”, „Łowcy androidów” czy „Thelmy i Louise” o Donaldzie Trumpie, amerykańskim prezydencie-elekcie.
Sam Denzel Washington opisał Makrynusa jako kogoś, kto manipuluje każdym. –Wykorzystuje wszystkich. Wykorzystałby własną matkę, wykorzystałby własne dzieci; jego dusza jest już zużyta, więc nie ma jej w ogóle. Jest w łóżku z diabłem – mówił aktor, którego rola w „Gladiatorze 2” jest wymieniana w oscarowym wyścigu.
Jak pisaliśmy w naTemat w recenzji, to właśnie on „ukradł” cały film z Paulem Mescalem i Pedro Pascalem, który jest kontynuacją oscarowego „Gladiatora” z Russellem Crowe’em z 2000 roku i można oglądać go obecnie w kinach.
„’Gladiator II’ to popis tej aktorskiej legendy. Nikogo to raczej nie dziwi, mówimy przecież o Denzelu Washingtonie, laureacie dwóch Oscarów, jednym z najlepszych aktorów wszech czasów. Może jego postać mogła zostać nieco lepiej napisana (bo jest narysowana zbyt grubą kreską), ale za to Washington mógł się popisać niczym w szekspirowskiej tragedii. Plan filmowy jest jego areną, a 69-latek serwuje nam szarżę za szarżą, ale nigdy nie przesadza. Klasa” – oceniliśmy.