NASA ma coraz mniej czasu, do 2030 roku musi znaleźć sposób na problemy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Tymczasem Chińczycy ani nie myślą o zmniejszeniu tempa, oto Tiangnong.
W 2011 roku władze amerykańskie podjęły decyzję, która mogła zmienić losy podboju kosmosu. Słusznie się obawiając wpływu chińskiego rządu i sił wojskowych na programy kosmiczne, zabroniono współpracy z chińskimi astronautami. W ten sposób prace zostały podzielone na te zrzeszające agencje z całego świata i Chin. Dzisiaj widzimy, że mógł to być dla Chińskiej Republiki Ludowej najlepszy scenariusz.
Jedyna taka w swoim rodzaju
Najczęściej poświęcamy uwagę wydarzeniom dotyczącym Międzynarodowej Stacji Kosmicznej NASA (ISS), szczególnie w tym roku, zaliczyła kilka historycznych momentów, więc naprawdę nie ma się co dziwić. Od kontrowersji po sukcesy, a także długi cień ostatecznej misji, której celem będzie zepchnięcie tego obiektu ku jej końcowi. Jest to obecnie największy obiekt stworzony przez człowieka, który krąży na ziemskiej orbicie, więc zakończenie jego bytu do 2030 roku, będzie prawdziwą stratą. Jest w tym jednak haczyk, o którym niewiele mówimy. Nie jest to jedyna stacja kosmiczna na naszej orbicie.
Druga należy to nie kogo innego, jak szybko rosnącą potęgę kosmosu, która się rozwija i działa własnym sumptem. Chińska Stacja Kosmiczna Tiangong (Niebieński Pałac) jest o dwie trzecie powierzchni mniejsza, ale nowsza i z potencjałem. Na tę chwilę Chińczycy założyli, że będzie służyć misjom przez dziesięć lat, czyli nawet nie połowę czasu stacji NASA. Z tym że w przeciwieństwie do niej, Tiangong będzie wciąż orbitował po 2030 roku i jest szansa, że będzie jedyną taką w swoim rodzaju i to całkowicie niezależną od innych państw.
Krótka historia Chińskiej Stacji Kosmicznej
Wieloletnia praca została nagrodzona
Tak samo jak Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, także i ta została dostarczona w elementach na orbitę i dopiero w kosmosie złożono z niej obecny obiekt. Potrzeba było na to tylko trzech misji, które pomiędzy 2021 a 2022 rokiem dostarczyły kolejne elementy stacji. Chociaż brzmi to łatwo, droga ku temu wydarzeniu była na pewno wyczerpująca, lecz poprzez to doświadczenie, Chińczycy zyskali na pewno ogromną wiedzę.
Wszak po 2011 roku, gdy kolaboracja z amerykańską agencją została ograniczona, Chiny zadecydowały o stworzeniu własnej ciężkiej rakiety nośnej. To właśnie ona wyniosła na orbitę trzy moduły przyszłej stacji kosmicznej. Wcześniej jednak jeszcze zostały wykonane niezbędne testy w 2011 oraz w 2016 roku, to wtedy zostały na orbicie umieszczone tymczasowe, kosmiczne laboratoria Tiangong 1 i 2. Obydwa skończyły płonąc w ziemskiej atmosferze. Co ciekawe, oczywiście, to były inne czasy i to już prawie ćwierć wieku temu, lecz NASA z kolaborującymi agencjami, potrzebowała aż 40 misji do złożenia ISS.
Egoistyczne i karygodne podejście do bezpieczeństwa
Nie obyło się to jednak bez kontrowersji. Wielokrotnie byliśmy świadkami, że to państwo kompletnie nie dba o bezpieczeństwo innych. Całkowicie lekkomyślnie i bez szacunku dla zdrowia innych podchodzono do utylizacji kosmicznych obiektów. Na przykład Tiangong 1 nie został zdjęty z orbity przy pomocy bezpiecznego procesu (który NASA planuje ze SpaceX w ramach ich stacji), kosmiczne laboratorium po prostu w niekontrolowany sposób weszło w atmosferę.
Zaś ciężka rakieta nośna Chang Zheng 5 (długi marsz) to ludzki egoizm w najczystszej postaci. W jej projekcie jest uwzględnione, że trafia na orbitę razem z ładunkiem, a potem krążąc z ogromną prędkością wokół Ziemi, czeka, aż fizyka zrobi swoje i w niekontrolowany sposób ściągnie oraz ją spali w atmosferze. Problem w tym, że już dzisiaj wiemy jak nierozsądne jest to podejście. Ogromne elementy rakiet, kilkukrotnie spadły w obszarach nie tak dalekich od ludzi. Komentatorzy jednak pokładają nadzieję w tym, że Chiny są graczem, który późno dołączył do podboju kosmosu, lecz szybko przyswajają respektowane standardy.
Planowana rozbudowa w najbliższych latach
Po prawie dwóch latach obecności na orbicie przyszła pora na kolejny etap rozwoju Chińskiej Stacji Kosmicznej Tiangong. Podczas różnych kongresów związanych z astronautyką i badaniami w kosmosie, kluczowe osoby z Chińskiej Akademii Kosmicznej Technologii, prezentowały na spotkaniach plany rozbudowy. Kluczowym etapem będzie oczywiście powiększenie samego obiektu. Kolejne laboratoria i inne moduły powiększą całość o sto procent, będą one służyły, do zwiększa zakresu prowadzonych eksperymentów, które się ściśle wiążą z dalszymi planami podboju kosmosu.
Niewątpliwie ciekawym dodatkiem, będzie także swoisty partner stacji Tiangong. Środowisko naukowe z całą pewnością będzie bacznie obserwować umieszczenie teleskopu na poziomie Hubble nieopodal chińskiego obiektu. Będzie to rodzaj kolaboracji obydwu maszyn, które zaczną orbitować jedna obok drugiej. Teleskop umożliwi badanie kosmosu przy użyciu szerokiego kąta i dostarczy zdjęcia o wysokiej jakości. Samo szkło obiektywu będzie miało aż dwa metry średnicy, czyli delikatnie mniej niż Hubble. Z tym że Xuntian (jak został ochrzczony teleskop) będzie mógł zostać bez problemu poddany konserwacji.
Są świadomi swojej pozycji i chcą wszystkim przodować
Szybki i zdecydowany rozwój chińskiej eksploracji kosmosu, nie jest dziełem przypadku. Wszystkie dokonania zostały na pewno okupione ogromną ilością czasu energii i badań. Obserwujemy wiele eksperymentów z roślinami i testowaniem na nich promieniowania kosmosu, a także próby stworzenia kosmicznych samolotów oraz rakiet wielokrotnego użytku. I tak się wydarzyło, że nadarza się idealna okazja do wykorzystania swojej dynamicznej sytuacji, a w tle NASA walczy o fundusze oraz porozumienie z Roskosmosem.
Otwarcie się na międzynarodowe misje
Powstanie teleskopu takiej jakości nie będzie przypadkowym wydarzeniem. Jest to okazja do zapraszania naukowców z całego świata do kolaboracji. Podczas gdy Hubble się coraz bardziej starzeje, a James Webb ma ogromne kolejki, wysokiej jakości Xuntian będzie kuszącym kąskiem. Cały świat powinien się teraz uważnie przyglądać i wyciągać wnioski. Chińczycy samodzielnie budują swoją potęgę, ale wyraźnie widać świadomość potrzeby poszerzania perspektywy.
„Jesteśmy teraz gotowi do zaproszenia astronautów z innych krajów do przyłączenia się do chińskiego programu stacji kosmicznej. Opierając (współpracę) na zasadach wzajemnego szacunku, wspólnych korzyści, inkluzywności i równości”, powiedział przewodniczący Chińskiej Akademii Kosmicznej Technologii Li Ming
Tianong nie ma czasu na przerwę
Jeżeli indyjska stacja kosmiczna zaliczy poślizg oraz do 2030 roku nie powstanie komercyjna alternatywa jakiegoś miliardera, to ta stacja będzie jedyną na orbicie. To na pewno wywiera presję na innych i niekoniecznie musi z pozytywnym skutkiem. Tym bardziej że nie jest dla niej planowana żadna przerwa. Zaledwie w zeszłym tygodniu został ukazany prototyp towarowego statku, który będzie wielokrotnego użytku, a także regularnie zaopatrywał stację w niezbędny sprzęt i inne artykuły. Stacja będzie też punktem do testowania narzędzi niezbędnych do stworzenia bazy na księżycu oraz kolejnej jednostki, która ułatwi takie podróże.
To oni będą dyktować warunki
Chiny są w niesamowitym punkcie w historii podboju kosmosu. Podczas gdy każdy patrzy na pstrokate wymysły miliarderów, to właśnie naukowcy z tego państwa prowadzą eksperymenty, które mogą kreować przyszłość naszej orbity. Otwarcie na kolaborację nie tylko poszerzy wiedzę, ale także ugruntuje status chińskiej agencji jako otwartej na kolaborację i niezbędnego partnera w dalszych etapach.