Pandek został bestialsko potraktowany przez swojego właściciela. 10 listopada 57-letni mężczyzna obciął mu język, ponieważ kot zjadł plasterek boczku. „Co trzeba mieć w głowie, żeby zrobić coś takiego?” – pytali wstrząśnięci pracownicy KTOZ-u.
Na tym jednak nie kończyły się cierpienia Pandka. Po badaniach okazało się, że kociak miał także poważne rany łapy, grzbietu oraz uszkodzone oko. Jego stan wymagał przetoczenia krwi.
Pandek odzyskuje siły. Szuka domu
Na szczęście stan zdrowia kota stopniowo się poprawia. „W nocy otrzymał kolejną porcję krwi, aby podnieść poziom hematokrytu, który wciąż się waha. Jeśli chodzi o łapkę, która została głęboko przecięta nożem, leczenie przynosi efekty, rana ładnie ziarninuje, a Pandek coraz śmielej korzysta z łapki. W ranionym oczku przejrzystość wzrasta, a krwiak zaczyna powoli ustępować, gromadząc się w jednym miejscu” – relacjonowali na Facebooku pracownicy KTOZ-u.
Z każdym dniem Pandek odzyskiwał siły i nabierał apetytu. „Chłopak coraz bardziej nudzi się w szpitalnym boksie. Przez chwilę marudził przy jedzeniu, ale już się namyślił i zjadł” – dodali opiekunowie.
„To jest TEN post”
W poniedziałek 25 listopada pojawiła się długo wyczekiwana wiadomość. „ I to jest TEN post o Pandku, na który wszyscy czekaliśmy. Szukamy domu tymczasowego dla naszego wojownika. Panduś otrzymał zielone światło od lekarzy, żeby resztę leczenia odbyć już w swoim własnym domu” – poinformowali pracownicy KTOZ-u, podając jednocześnie warunki, jakie musi spełnić nowy opiekun. Najważniejszym z nich jest zamieszkanie w Krakowie, aby możliwe były regularne wizyty kontrolne Pandka u specjalistów.
KTOZ wyraziło także ogromną wdzięczność wszystkim, którzy wsparli Pandka w trudnych chwilach. „Jeszcze raz dziękujemy Wszystkim, którzy od pierwszego dnia trzymają kciuki za jego powrót do zdrowia, za setki maili i telefonów ze słowami otuchy dla tego małego wojownika oraz za wpłaty, które przekazaliście na jego leczenie” – napisali.
facebookCzytaj też:
Warszawskie zoo szuka św. Mikołajów. Zwierzęta czekają na prezentyCzytaj też:
Ten warszawiak zobaczył śnieg po raz pierwszy. „Raz po raz patrzył w górę”