
W sieci zrobiło się głośno o filmie kobiety, która odpowiedziała na komentarz „i to wszystko za nasze”. – Za co za wasze, za jakie wasze? Tobie chodzi o 800 plus? Na każdy paszport. Patrz ile mam. Policz sobie. Na każdy paszport mam 800 plus. Policzył? Dobre? Miłego dzionka. A teraz myśl sobie – mówi kobieta ze wschodnim akcentem. Film pojawił się na wielu platformach społecznościowych. Zamieszczano go na kontach znanych z antyukraińskich treści oraz szerzenia dezinformacji.
W komentarzach pojawiały się m.in. nawoływania do deportacji i dożywotniego zakazu wjazdu do Polski. Było również sporo hejtu. Redakcji Konkret24 udało się dotrzeć do kobiety. Jak się okazało, mieszka w okolicy Wrocławia i prowadzi punkt gastronomiczny. Ludmiła wyjaśniała, że wideo nagrała w odpowiedzi na zarzuty, że utrzymuje się w Polsce z zasiłków.
Zarzucili Ukraince, że utrzymuje się z zasiłków. „Od 10 lat mieszkam i zapierniczam w Polsce”
– To był film dla mojego hejtera, ale inni internauci przekręcili jego znaczenie tak, jak sobie uważali – powiedziała kobieta. Jak tłumaczyła, w Ukrainie można mieć paszport biometryczny i zwykły. Na filmie pokazała po dwa jej, jej męża i starszej córki (z czego jeden nieważny) i jeden młodszej córki. – Osiemset plus dostaje się na PESEL, a nie na paszporty. Poza tym ja od dziesięciu lat mieszkam i zapierniczam w Polsce. Nie jestem osobą, która tylko korzysta z socjalu – powiedziała Ludmiła.
Kobieta zaznacza, że wielu internautów obudowuje jej film fałszywą narracją, dodatkowo wykorzystując jej wizerunek. Dostaje również hejterskie wiadomości. Musiała przez to zamknąć stronę w Google’u i na Facebooku. – Boję się o dzieci. Boję się, żeby ludzie w przedszkolu się nie zbuntowali i powiedzieli, że nie chcą, żeby ich dzieci chodziły do przedszkola z dziećmi takiej matki – skomentowała Ludmiła. Kobieta obawia się też, że spalą jej budkę gastronomiczną i zgłosiła to policji.
Czytaj też:
Zapytali Ukraińców, czy są zadowoleni z pensji w Polsce. Miażdżące opinieCzytaj też:
Te słowa ambasadora Ukrainy o Polsce wywołały burzę. Dyplomata się tłumaczy