W poniedziałek 14 kwietnia do Waszyngtonu udał się europejski komisarz ds. handlu Maros Sefcovic, aby wznowić negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi. Jak powiedzieli anonimowo POLITICO trzej europejscy urzędnicy wtajemniczeni w rozmowy, UE przedstawi konkretne propozycje, aby odpowiedzieć na gniew Trumpa dotyczący handlu transatlantyckiego.
W szczególności, jak poinformowali, sojusz szuka sposobów na agregację popytu. Proces ten pozwoliłby UE składać większe, ogólnoeuropejskie zamówienia, aby sprostać wymaganiom Białego Domu. Urzędnicy chcieliby też wynegocjować lepsze ceny.
Oferta niekoniecznie jest nowa. UE od miesięcy próbuje zaangażować administrację Trumpa w tę kwestię, ale dyplomaci twierdzą, że ich działania spotkały się brakiem zainteresowania w Waszyngtonie. Teraz jednak sytuacja się zmieniła — rynki się załamują, a liderzy biznesu błagają Trumpa o zmianę taktyki.
UE chce wykorzystać szansę
— Propozycje te są na stole od jakiegoś czasu, ale mamy nadzieję, że teraz nadarzy się okazja do poczynienia postępów — przyznał jeden z urzędników.
Od czasu wyborów w listopadzie ubiegłego roku Trump wielokrotnie nalegał, by UE kupowała więcej amerykańskiej ropy i gazu, jeśli chce uniknąć wojny handlowej.
Po tym, gdy przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zaproponowała dwustronne zniesienie ceł na towary przemysłowe, prezydent USA we wtorek 8 kwietnia podniósł stawkę i zażądał, by kontynent wydał 350 mld dol. (1 bln 315 mld zł) więcej na amerykańską energię, aby zrekompensować to, co postrzega jako utrzymujący się deficyt handlowy. Wbrew tej retoryce, USA i UE mają w rzeczywistości stosunkowo zrównoważone stosunki handlowe, biorąc pod uwagę zarówno towary, jak i usługi.
W środę 9 kwietnia wieczorem Trump ogłosił jednak 90-dniową przerwę w stosowaniu większości globalnych taryf celnych, nalegając, aby partnerzy Ameryki negocjowali teraz w celu zniesienia barier handlowych.
Prezydent USA Donald Trump w Gabinecie Owalnym Białego Domu w Waszyngtonie, 9 kwietnia 2025 r.
UE traktuje to jako kolejną okazję do przedstawienia swojej oferty LNG. Urzędnicy otwarcie mówią o chęci zakupu większej ilości amerykańskiego paliwa, przedstawiając to jako sposób na ostateczne zerwanie przez kontynent wszystkich powiązań energetycznych z Rosją.
— W przyszłości będziemy kupować więcej gazu z USA — powiedział unijny komisarz ds. energii Dan Jorgensen podczas wydarzenia branżowego w ubiegłym tygodniu. Podkreślił przy tym, że zakupy będą musiały być zgodne z ekologicznymi celami sojuszu.
„Chcemy dać szansę negocjacjom”
UE może jednak niewiele w tej kwestii zrobić. Ostatecznie to firmy, a nie rządy, kupują LNG. Niektóre kraje sojuszu wskazały, że ich firmy już sprowadzają tyle LNG z USA, ile to możliwe.
Nie jest również jasne, jak dobrze działałby system agregacji popytu. UE uruchomiła podobny system po inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 r., mając nadzieję na obniżenie niebotycznie wysokich cen. Jednak ostatecznie wzięło w nim udział niewiele firm.
Mimo to, zbieranie zamówień od prywatnych dostawców i dopasowywanie ich do amerykańskich dostawców jest jednym ze sposobów, w jaki UE może przyjmować większe ilości amerykańskiego gazu.
Rozmowom towarzyszą również obawy o ceny LNG. UE wymaga, aby kraje wypełniły swoje zbiorniki magazynowe paliwem do 90 proc. pojemności do 1 listopada każdego roku, a stolice obawiają się, że letni pośpiech w zakupie dostaw — w dużej mierze amerykańskich — spowoduje wzrost kosztów. Kraje UE dążą do złagodzenia tych przepisów, mając nadzieję, że elastyczność pozwoli im wydać mniej na LNG.
W czwartek 10 kwietnia przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ostrzegła, że UE zareaguje na ponowne nałożenie ceł, ale na razie powiedziała: — Chcemy dać szansę negocjacjom.