Słuchanie podcastu i czytanie całości treści w dniu premiery nowego odcinka dostępne jest jedynie dla stałych Czytelników „WPROST PREMIUM”. Zapraszamy.
Zobacz fragment odcinka:
Donald Tusk miał w czwartek zaprezentować opinii publicznej „masywny pakiet projektów deregulacyjnych”. Ale zmienił zdanie i nie zaprezentował. Dziennikarze RMF spekulują, że wokół ustaw deregulacyjnych jest zbyt dużo sporów kompetencyjnych i merytorycznych, żeby prezentacja obyła się bez krytyki ze strony mniejszych koalicjantów. A przecież chodziło o przekaz pozytywny, lepszego jutra dla Polaków, a nie o obnażanie konfliktów w rządzie i to tuż przed świętami, kiedy ludzie podczas rodzinnych spotkań dyskutują także o polityce.
Premier w ogóle nie ma ostatnio dobrej passy. Na niedawnym spotkaniu z firmami z branży energetycznej powiedział, że spółki państwowe mają dbać o bezpieczeństwo energetyczne Polaków, a nie o zyski.
Każdy odbiorca prądu się z tym zgodzi, ale inwestorzy, którzy włożyli pieniądze w ten biznes, wpadli w popłoch i w rezultacie akcje spółek energetycznych poleciały na łeb na szyję. Chyba nie takiego efektu oczekiwał szef rządu.
Zaczęłyśmy się nawet zastanawiać, czy może wirus chaosu gospodarczego dotknął obu Donaldów – i tego za oceanem i tego naszego.
Donald Tusk zapowiedział też repolonizację gospodarki. Wydawałoby się, że chodzi o odkupowanie dawniej polskich firm z rąk zagranicznych właścicieli, żeby znowu były polskie. I już myślałyśmy, że odkupiona zostanie np. Olza, żeby batonik Prince Polo, który wychwalał Rafał Trzaskowski, był znowu polski. Albo, że rząd rzuci się do odkupowania Wedla, bo to też obcy kapitał. Ale nie.
Premierowi chodziło o to, żeby polskie firmy miały większy udział w kluczowych inwestycjach.
W tym momencie pojawia się pytanie, czy to są realne plany czy fantasmagorie?