
Dlaczego o tym piszemy?
Do Sądu Najwyższego spłynęło około 56 tys. protestów wyborczych. W przestrzeni publicznej wciąż trwa gorąca dyskusja na temat ich rozstrzygania.
Spór ten zaostrzyły kolejne wypowiedzi Romana Giertycha oraz słowa prezes Manowskiej. — 90 proc. z nich to „giertychówki”, czyli protesty powielane na wzorze udostępnionym przez posła KO — stwierdziła w Radiu ZET. W rozmowie dodała, że kilka tysięcy z nich pozostanie bez rozpoznania przez wady formalne. — Ludzie nie potrafili nawet wpisać swojego PESEL-u — oceniła.
Komunikat Sądu Najwyższego. Chodzi o prokuratorów
Rzecznik Sądu Najwyższego poinformował w poniedziałek, że prokuratorzy z Prokuratury Krajowej zażądali „wstępu do sekretariatu IKNiSP i wydania im akt spraw z protestów wyborczych, tłumacząc swoje żądania poleceniem, jakie otrzymali od przełożonych”.
„Prokuratorzy po konsultacjach telefonicznych zażądali dostępu do akt 214 spraw zainicjowanych protestami wyborczymi. Obecnie wypełniają stosowne wnioski – 1 wniosek dla każdej sprawy. Wniosek taki później będzie dołączony do akt danej sprawy. Sąd Najwyższy w dniu dzisiejszym wyda postanowienia w sprawie ok. 130 ostatnich protestów wyborczych” — przekazały służby prasowe SN.
Adam Bodnar zwrócił się do prezes Manowskiej. Co napisał szef resortu?
Do kwestii rozstrzygania ważności wyborów odniósł się na platformie X minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar. „Z mocy prawa Prokurator Generalny jest uczestnikiem postępowania przed Sądem Najwyższym w przedmiocie rozstrzygnięcia protestów wyborczych i stwierdzenia ważności wyborów. Oznacza to, że na mocy art. 96a § 3 ustawy o Sądzie Najwyższym ma zagwarantowany dostęp do akt sprawy” — napisał.
„Sąd Najwyższy uniemożliwił jednak Prokuratorowi Generalnemu zapoznanie się z aktami. Stanowi to rażące naruszenie zasad określonych w Kodeksie wyborczym, ustawie o Sądzie Najwyższym oraz Kodeksie postępowania cywilnego” — wskazał Bodnar, dodając, że przekazał swoje stanowisko w tej sprawie I prezes Sądu Najwyższego.
Czytaj więcej: