Skip to main content

Przyjeżdżamy w okolice granicy polsko-niemieckiej zaledwie kilkanaście minut po tym, jak Donald Tusk ogłosił, że podęto decyzję o przywróceniu czasowej kontroli na granicy Polski z Niemcami i Polski z Litwą. Zapadła ona dziś, a wejdzie w życie w poniedziałek 7 lipca — poinformował premier. Decyzja ma związek z coraz liczniejszymi doniesieniami o przerzucaniu migrantów przez niemieckie służby do Polski.

Strażnicy Graniczni zaskoczeni decyzją premiera

Na jednym z przejść granicznych spotykamy strażników granicznych. O przywróconych kontrolach granicznych dowiadują się od nas. — Nie mieliśmy jeszcze odprawy, jesteśmy w terenie, więc informacje docierają z opóźnieniem — mówi jeden z nich. — Decyzja dobra, ale pytanie, jakimi zasobami to zrobią — dodaje.

Inny funkcjonariusz zwraca uwagę na to, że kontrole są potrzebne, jednak obawia się, jakie rozkazy przyjdą. — Wie pani, nas wiążą przepisy prawa. Ja ściągając mundur, mogę mieć takie poglądy, że wszystkich ich powinniśmy wyrzucić do Niemiec. Jestem jednak funkcjonariuszem i działam zgodnie z prawem, a prawo międzynarodowe mówi dokładnie, co i jak możemy zrobić — tłumaczy.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

„Szczerze? Boimy się, przestałam z mężem chodzić do lasu na spacery”

Dariusz Brodzik, mieszkaniec Polic, który przedstawia się jako były funkcjonariusz operacyjny Straży Granicznej. Pracował w rejonie granicy na linii od Lubieszyna po Nowe Warpno. – Myślę, że zamknięcie granic byłoby bardzo dobrym rozwiązaniem w tej sytuacji. Nawet jeśli Polacy mieszkający tuż przy przejściu musieliby się liczyć z utrudnieniami, to sądzę, że wykazaliby się zrozumieniem – twierdzi mężczyzna.

Dariusz Brodzik Alicja Staszak / Onet

Dariusz Brodzik

— Bycie pół godziny później w domu nie jest jakimś wielkim utrudnieniem. Jestem nawet zdania, że granica z Niemcami powinna być tak samo chroniona, jak ta z Białorusią. Postawienie muru, zainstalowanie kamer i wykorzystanie dronów, byłoby właściwym rozwiązaniem. Powinniśmy sprawdzać każdego, kto wjeżdża na teren naszego kraju. To już nie są przelewki – dodaje.

Rozmawiamy też z mieszkanką przygranicznego Buku. Tu są dwa przejścia graniczne: pieszo-rowerowe, drugie samochodowe. – Szczerze? Boimy się, przestałam z mężem chodzić do lasu na spacery. Czułabym się bezpieczniej, gdybyśmy mieli tu na miejscu wojsko, chociaż widzę więcej straży granicznej w ostatnim czasie. Raz widziałam grupę. Siedzieli na przystanku, inni podobno mieszkali w pobliskim pustostanie. Nigdy mnie nie zaczepili, ale człowiek i tak się obawia — mówi.

Pani Grażyna, mieszkanka przygranicznej miejscowości Alicja Staszak / Onet

Pani Grażyna, mieszkanka przygranicznej miejscowości

Radny przygranicznej gminy: oni sami z siebie do Polski nie wjeżdżają

— Ustawienie służb na polskiej granicy to bardzo dobry pomysł. Gdyby granica była szczelna, to mielibyśmy jasną sytuację: nie przyjmiemy uchodźców z Niemiec, bo oni nie przyszli do Niemiec z Polski. Wszystko byłoby klarowne. A teraz jest, jak jest. Rozumiem, że rząd nie ma służb, zasobów odpowiednich, ale ta kontrola jest potrzebna – przekonuje Mariusz Lindner, radny gminy Dobra.

Radny zaznacza, że każdy, kto wjeżdża do Polski, powinien być zweryfikowany. On sam przez wiele lat był działaczem Platformy Obywatelskiej. Podkreśla, że nie ma skrajnie prawicowych poglądów, ale boi się o sytuację na granicy i okolicznych mieszkańców.

— Jak była pandemia, to granica została zamknięta w ciągu 24 godzin. Chroniły ją Wojska Obrony Terytorialnej. Wtedy można było to zrobić, więc teraz też powinna być taka możliwość – tłumaczy.

Mężczyzna podkreśla jednocześnie, że nie chodzi jednak o całkowite zamknięcie granic, a o przywrócenie kontroli. – Jest ruch przygraniczny, ludzie jeżdżą do pracy, jeżdżą na wakacje. Jestem za kontrolą na granicy, ale podejrzanych osobników. Nie jestem za tym, by całkowicie wstrzymywać ruch. Najważniejsze jest jednak to, żeby niemieckie służby nie przerzucały nam imigrantów. Proszę mi wierzyć, że oni sami z siebie do Polski nie wjeżdżają, bo nie mają w tym żadnego interesu. Oni wolą stąd wyjechać. Dlatego nasze służby powinny uszczelnić granicę i przestać przyjmować ludzi bez weryfikacji — dodaje.