Jeszcze kilka lat temu ray tracing był nowinką technologiczną o niepewnej przyszłości. Gracze śmiali się, że kosztem trzy razy gorszej płynności dostajemy obraz, który jest inny, ale niekoniecznie lepszy od tradycyjnej metody rasteryzacji. A jednak śledzenie promieni zostało z nami na dłużej, a wręcz stało się nieodłączną częścią repertuaru opcji graficznych gier AAA (skorzysta z niego nawet GTA 6). Mi jednak nigdy nie było po drodze z ray tracingiem. Traktowałem go jako ciekawostkę niewartą ofiary poniesionej w klatkach na sekundę. Do czasu, aż z włączyłem go na swoim PC w Cyberpunku 2077 pod postacią path tracingu.