Skip to main content
WiadomościWszystko

Golf GTI to dziadek rasy hot hatchy. Najchętniej jeździłbym… w jego bagażniku

Autor 3 lipca 2025Brak komentarzy

Golf GTI: protoplasta gatunku hot hatchy, jeżdżąca legenda. Ta legenda utyła, spuchła i ma niesamowicie silną konkurencję. Ale ciągle ma też to coś, czemu zaufało 2,5 mln nabywców. Niesamowitą praktyczność, radość z jazdy i dźwięk, który sprawia, że chcesz być jak najbliżej wydechu, wtulić się w niego i być jego częścią. Tak jeździ się poprawionym po raz enty Golfem GTI.

To właśnie Golf GTI był pierwszym hot hatchem w historii. Pierwszym z gatunku, urodzonym w 1976 roku protoplastą wszystkich kolejnych niedużych hatchbacków z mocnym silnikiem, dających niebywałą frajdę z jazdy. Golf GTI pierwszej generacji ważył nieco ponad 800 kg, teraz utył do prawie półtorej tony.
Dziś Golf GTI nie jest ani jedynym, ani najmocniejszym hot hatchem. Konkurencję ma sporą. I to nawet w swojej rodzimej stajni, wszak jest też Golf GTI Clubsport (300 KM) czy R (333 konie i napęd na 4 koła). Sprawdźmy więc, co zostało z legendy.
Najnowsza dostępna wersja określana jest popularnie jako 8.5. To po prostu poprawiona „ósemka”. Poprawa objęła dodanie autku 20 KM, podkręcenie przyspieszenia do setki do bardzo dobrych 5,9 sekundy i trochę stylistyki. Teraz GTI rozwija 265 KM i 370 Nm w zakresie od 5250 do 6500 obr./min.
Ostatni lifting objął też wygląd. Auto ma inne zderzaki, nowe matrycowe światła z większym o 15 proc. zasięgiem). Golf GTI dostał nowy system multimedialny z ekranem 12,9”, skierowany nieco bardziej ku kierowcy. A przede wszystkim nie ma już tych piekielnych paneli dotykowych. Wróciły zwykłe przyciski, o niebo prostsze w obsłudze. We wnętrzu są pyszne fotele w oldschoolową kratkę, wykończenie jest bardzo porządne.
Czy Golf GTI to jeszcze hot hatch?
Tak, i jeździ się nim świetnie. Niestety brak mu lekkości i zwrotności, ale rekompensuje to mocą. Mocą, którą doprawdy ciężko w pełni wykorzystać. Jest niezwykle brutalny, wciśnięcie gazu do podłogi rodzi i ekscytację, i odczucia z gatunku fizycznego bólu. Naprawdę nic by się nie stało, gdyby miał kilkadziesiąt koni mniej, ale był lżejszy, dawałby więcej radości. Ale to, o czym mówię, to kwestia mojego gustu.
Bo przecież nie znaczy to, że obecnie Golf GTI niewiele daje. Och, wręcz przeciwnie. Kiedy do niego wsiadłem, ustawiłem fotel, luterka, kierownicę, włączyłem silnik i czułem, jak podnoszą mi się kąciki ust, a oczy stają się maślane. Potem poczułem motyle w brzuchu, to już podczas przyspieszania, hamowania i skręcania. I nie było to odczucie psychiczne, to auto naprawdę potrafi skręcać ludziom kiszki.
Nie da się nie zauważyć, że Golf sam w sobie jest niezwykle dopracowany. To już jego 8. generacja, w każdej inżynierowie coś zmieniają, poprawiają, ulepszają. Obecne GTI nie jest autem typowo sportowym. Jest dość ciężkie, nieźle wyposażone, choć bez rewelacji. Byłem nawet trochę zdziwiony, że sprawia wrażenie lekko – jak na obecne standardy – niedoinwestowanego. Ale on po prostu ma to, czego potrzeba do cieszenia się jazdą, bez rozpraszaczy.
To szybkie auto, sprawiające wrażenie niewielkiego gran turismo, czyli dynamicznego auta na dłuższe trasy. Umożliwia szybkie (nawet bardzo szybkie) przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Jest całkiem przestronny i wygodny. Dla 2-3 osób w sam raz. Nie jest niewygodny, plecy cię nie bolą po godzinie jazdy, pasażerowie nie narzekają na hałas, ciasnotę czy zbyt sztywne zawieszenie. Nim po prostu da się jeździć normalnie, bez walki.
Absolutnie nic nie można zarzucić napędowi. Automat świetnie i szybko zmienia biegi w górę i dół, reakcja na gaz jest natychmiastowa. Golf GTI ma z zasady 3 podstawowe ustawienia jazdy: normalne, komfortowe i sportowe. W każdym z nich jest szybki. Komfortowe jest nieco bardziej wygodne, sportowe bardziej brutalne, z potrzymaniem obrotów i większym hałasem.
Panie, jak to brzmi!
A dźwięki wydobywające się spod kuperka GTI są doprawdy boskie. Aż chce się jechać do jakiegoś tunelu, otworzyć wszystkie szyby i dodać gazu. A potem odjąć i wsłuchiwać się w bulgot i eksplozje.
W trybie sport podtrzymuje obroty, zmienia się też charakterystyka wydechu. Zdejmujesz nogę z gazu, a pod pupą czujesz serię eksplozji. Tak naprawdę najchętniej jeździłbym w bagażniku, żeby być jak najbliżej źródła tych soczystych, pysznych dźwięków.
I przy tym naprawdę nie warto pamiętać o tym, że GTI ma wbudowany tzw. soundaktor, czyli system podbijający dźwięk silnika… I tak jest z tym znakomicie. Nawet jeśli ma się świadomość, że to nie jest dźwięk spontaniczny, lecz komputer podaje po prostu zbyt duże dawki paliwa, które efektownie dopalają się w wylocie.
Wiecie, co ja bym do tego dodał? Przez cały czas zastanawiałem się, czy on faktycznie pluje ogniem. Naprawdę chciałbym mieć kamerę gdzieś w układzie wylotowym i na ekranie widzieć te soczyste eksplozje. Nie mogę być jednocześnie za kierownicą i oglądać auta od tyłu. Cóż, jedni puszczają sobie zapętlone wideo pokazujące płonący kominek. Ja wolałbym mieć podgląd dopalanego w wylocie paliwa. 
Jednocześnie dźwięki wydobywające się z wydechu nie są uciążliwe. Ludzie nie oglądają się za tobą na ulicy i nie pukają czoło. Hałas nie przeszkadza innym, obserwowałem wiele osób, które mijałem. Nikt nie był zdegustowany. Psy nie uciekały, dzieci nie wyskakiwały z wózków w ramiona mam i ojców.
Jest w nim coś z metafizyki
A poza tym to przecież Golf, który wygląda niemal zwyczajnie. Więc jeśli chcesz wyglądać w aucie efektownie, wybierz coś bardziej krzykliwego. Ponoć Jeremy Clarkson powiedział kiedyś, że Golf to auto idealne na każdą okazję. Chcesz zwykły samochód? Weź zwykłego Golfa. Chcesz duże? Kup kombi. Chcesz szybkie? Sięgnij po wersję GTI. Kurczę, coś w tym jest.
Jest jeszcze coś: ten Golf daje niesamowite wyczucie jazdy. Nie ma takiego momentu, że nie wiesz, co się dzieje z autem, doskonale czujesz każdą nawierzchnię, każdy niuans jazdy. To trudno opisać słowami, on po prostu daje ci znać, że przeginasz, że tu musisz odpuścić, tu zacieśnić, tu przyciąć. Nie chcę wchodzić w metafizykę, chodzi o to, że masz w nim niesamowitą pewność prowadzenia. 
Minusem jest oczywiście spalanie. Przy bardzo oszczędnej jeździe po mieście wciągnie jakieś 9-10 litrów na setkę. Jeśli dodasz do tego nieco radości, ale w granicach przepisów, musisz liczyć się z 10-12 litrami. Cóż, radość z jazdy zaczyna się tam, gdzie kończy się ekonomia.
Co do cen: niecałe 168 tysięcy złotych kosztuje podstawowa wersja Golfa GTI. Teraz jest w promocji i można ją mieć za niecałe 154 tysiące, co jest ceną dość kuszącą. Do tego warto dodać adaptacyjne zawieszenie za nieco ponad 4 tysiące. Kolejne dodatki windują cenę, jest tam nawet możliwość obsługi głosowej przez ChatGPT. Testowany egzemplarz kosztował ponad 210 tysięcy złotych.