Google bada możliwości zrealizowania dość niekonwencjonalnego pomysłu. Zamiast budować własne elektrownie, które zaspokoją ich wewnętrzne zapotrzebowanie, spróbują przenieść swoją infrastrukturę w inne miejsce. Z jednej strony brzmi to jak science fiction, z drugiej może się to udać.
Rozwój sztucznej inteligencji wydaje się być nieunikniony. Jednak w tym celu konieczne jest wykorzystanie gigantycznych zasobów energii. Niektóre przedsiębiorstwa technologiczne chcą się zabezpieczyć poprzez postawienie własnych elektrowni, które zaspokoją ich potrzeby. Google wpadł na nieco bardziej niekonwencjonalny pomysł. Zamiast stawiać elektrownię tutaj na Ziemi, będą chcieli wysłać swoją infrastrukturę na orbitę.
Google chce zrealizować projekt Suncatcher. O co w tym chodzi?
Google zaprezentowało projekt, który brzmi jak science fiction, ale w perspektywie dekady może stać się rzeczywistością. Nosi nazwę Project Suncatcher i zakłada stworzenie pierwszych w historii kosmicznych centrów danych zasilanych energią słoneczną. Celem jest przeniesienie najbardziej energochłonnych obliczeń związanych ze sztuczną inteligencją z Ziemi na orbitę, czyli tam, gdzie Słońce świeci nieprzerwanie, a emisje dwutlenku węgla i rachunki za prąd nie stanowią problemu.
Jak wyjaśnia Travis Beals, dyrektor ds. badań w dziale Paradigms of Intelligence w Google, „w przyszłości kosmos może być najlepszym miejscem do skalowania mocy obliczeniowej AI”. W opublikowanym przez firmę artykule naukowym, który nie przeszedł jeszcze recenzji, opisano pierwsze wyniki badań nad koncepcją orbitalnych procesorów Tensor Processing Unit.
Pomysł Google’a jest odpowiedzią na rosnące zapotrzebowanie na energię, jakie generują współczesne modele AI. Według niektórych analiz, centra danych technologicznych gigantów już dziś pochłaniają więcej prądu niż niektóre państwa. Projekt Suncatcher ma być rozwiązaniem tego problemu. Google podejmie próbę wykorzystania czystej energii słonecznej dostępnej w przestrzeni kosmicznej przez 24 godziny na dobę.
W ramach projektu Suncatcher Google planuje umieszczać swoje układy TPU na satelitach wyposażonych w panele słoneczne, które w przestrzeni kosmicznej mogą generować energię niemal bez przerwy. Według szacunków firmy, wydajność takich paneli byłaby nawet ośmiokrotnie wyższa niż tych na Ziemi. W efekcie mogłyby one zasilać całe klastry obliczeniowe, obsługujące modele językowe, systemy analityczne czy uczenie maszynowe bez obciążania ziemskich sieci energetycznych.
Centra danych na orbicie
Jednym z kluczowych wyzwań, które Google musi rozwiązać, jest łączność między satelitami. Aby dorównać tradycyjnym centrom danych, sieć orbitalna musiałaby obsługiwać transmisję danych na poziomie dziesiątek terabitów na sekundę. Oznacza to konieczność precyzyjnego rozmieszczenia satelitów w formacjach oddalonych od siebie o kilka kilometrów.
Projekt ma także swoje ograniczenia technologiczne. Google musi udowodnić, że jego procesory TPU są w stanie wytrzymać podwyższone poziomy promieniowania panujące w przestrzeni kosmicznej. Firma informuje, że najnowsze układy Trillium TPU przeszły testy odporności na promieniowanie i są w stanie działać bez trwałych uszkodzeń przez pięć lat w warunkach orbitalnych.
Nie mniej istotną kwestią są koszty wyniesienia sprzętu na orbitę. Obecnie jest to przedsięwzięcie bardzo kosztowne, jednak Google przewiduje, że w perspektywie około dekady utrzymanie kosmicznego centrum danych, może być porównywalne z kosztami energii elektrycznej zużywanej przez jego ziemski odpowiednik. Wówczas bilans ekologiczny i ekonomiczny mógłby wreszcie zacząć się zgadzać.
Aby sprawdzić, czy ten futurystyczny pomysł ma szansę na realizację, Google zapowiedziało wspólną misję z firmą Planet. W 2027 roku na orbitę mają trafić pierwsze dwa satelity testowe, które posłużą do przetestowania infrastruktury obliczeniowej i komunikacyjnej.
Grafika: depositphotos.com

