Skip to main content

Po tym, jak prezydent odmówił w piątek podpisania nominacji oficerskich dla funkcjonariuszy ABW i wywiadu, w ostrych słowach skrytykował go w mediach społecznościowych premier. — Prezydent uznał, że nie podpisze tych promocji. To taki dalszy ciąg jego wojny z polskim rządem. Żeby być prezydentem, nie wystarczy wygrać wybory — stwierdził Donald Tusk. Potem odpowiedział mu Karol Nawrocki, podkreślając, że Donald Tusk zabronił spotykania się z nim szefom służb. Przez kolejne dni obserwowaliśmy przerzucanie się argumentami.

— Prezydent walczący o to, aby jego szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego miał wreszcie dostęp do dokumentów tajnych, poufnych i ściśle tajnych. Próbuje walczyć awansami. Próbował organizować u siebie odprawy. Ale prezydent nie organizuje żadnych odpraw szefom służb. Jest kolegium do spraw służb specjalnych, na które może przybyć szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, o ile ma certyfikat bezpieczeństwa. A zdaje się, że pan Cenckiewicz, mimo tego, co twierdzi, tego certyfikatu nie ma i służby nie chcą mu udostępniać tajnych informacji — zaznacza Tomasz Sekielski.

— Prezydent próbuje poszerzać pole swoich wpływów, próbuje stworzyć wrażenie, że to prezydent kieruje pracami rządu, że jest nadpremierem. Stawarza wrażenie, że może wszystko, może sobie wezwać szefa służby i ten ma mu meldować — dodaje.


Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Prowadzący podkreśla, że prezydent w kwestii służb specjalnych jest „zdany na łaskę i niełaskę premiera”.

— Uważam, że upublicznianie tego sporu najmniej szkodzi Tuskowi i Nawrockiemu, szkodzi służbom specjalnym. I to jest smutne. Po raz kolejny interes państwa, nasze bezpieczeństwo, staje się zakładnikiem politycznych rozgrywek — zaznacza.

„Tego kompletnie nie jestem w stanie pojąć”

Bartosz Węglarczyk uważa z kolei, że zarówno Tusk, jak i Nawrocki zagrali nieczysto.

— Na miejscu premiera powiedziałbym szefom służb: „jedźcie do prezydenta, porozmawiajcie z nim, powiedzcie mu wszystko, co możecie mu powiedzieć”. Natomiast jeśli zacznie wydawać polecenia, to wtedy powiedzcie: „bardzo przepraszamy, ale my od pana poleceń nie możemy przyjmować, proszę do pana premiera się zwrócić, on nam wyda polecenia”. Tak bym to rozwiązał — stwierdza Bartosz Węglarczyk.

Zwraca też uwagę, że taka postawa osłabia państwo.

— Dlaczego w sytuacji, kiedy bezpieczeństwo Polski jest zagrożone, pan osłabia służby specjalne? Osłabia pan morale ludzi, którzy w nich pracują. Osłabia pan służby specjalne. Tego kompletnie nie jestem w stanie pojąć — dodaje.