
Dlaczego jest to ważne?
Wzmocnienie wojsk ma być pierwszym etapem reorganizacji sił amerykańskich w Japonii, zapowiedzianej jeszcze za czasów administracji Joego Bidena. Jak powiedział Hegseth na zakończenie wizyty w Japonii, ma to poprawić zdolność USA do koordynowania operacji z japońskimi siłami samoobrony i „zasieje we wrogach niepewność” poprzez tworzenie strategicznych dylematów w regionie. Szef amerykańskiego resortu obrony podkreślił, że amerykańsko-japoński sojusz wojskowy pozostaje kamieniem węgielnym pokoju i bezpieczeństwa w regionie Azji i Pacyfiku. W bazach lotniczych i morskich w Japonii stacjonuje amerykański personel wojskowy liczący w sumie około 55 tys. osób.
Co powiedział szef Pentagonu?
– Prezydent Donald Trump powiedział to bardzo jasno: na pierwszym miejscu postawimy Amerykę. Ale to nie znaczy, że będziemy sami. Amerykańscy żołnierze codziennie stają ramię w ramię z kolegami z japońskich Sił Samoobrony – zaznaczył.
Podkreślił też, że zadaniem resortów obrony obu krajów jest zbudowanie tak silnego sojuszu, że jego realna i postrzegana moc odstraszania będzie tak duża, że „komunistyczne Chiny nie podejmą agresywnych działań”.
Według „FT” niedawne wypowiedzi Trumpa postawiły pod znakiem zapytania długotrwałe sojusze USA, co odbiło się echem także w Azji. W marcu Trump opisał porozumienie amerykańsko-japońskie o bezpieczeństwie jako „interesującą umowę (…), według której my mamy bronić Japonii, ale oni nie muszą bronić nas”.
Wywołało to obawy władz japońskich, że Hegseth wykorzysta swoją wizytę w tym kraju, by domagać się od rządu w Tokio zwiększenia wydatków na cele obronne, a w tym celu zastosuje jako środek nacisku groźbę wprowadzenia ceł na import samochodów z Japonii. Jednakże zarówno Hegseth, jak i minister obrony Japonii Gen Nakatani powiedzieli po rozmowach, że nie omawiali wydatków Japonii na obronność.
Czytaj więcej: