
Concord zniknął z rynku szybciej, niż w ogóle gracze zdążyli się nim nacieszyć. Sony wycofało swoją strzelankę 5v5 po zaledwie kilku tygodniach od startu, a zamknięcie Firewalk Studios stanowiło ostateczny gwóźdź do trumny marki. Wydawało się, że na tym historia gry się. Tymczasem po ponad roku ciszy Concord znów działa, chociaż w nieco innym wydaniu.
Za powrót odpowiada grupa zagorzałych fanów, którym udało się odbudować najważniejsze systemy gry i uruchomić ją na własnych, niestandardowych serwerach.
Gra, którą skasowano, zanim zdążyła się rozkręcić
Concord miał stać się dużym projektem live-service Sony, ale od samych początków nie miał lekko – częściowy exclusive na platformę PlayStation 5 nie zdołał przyciągnąć wystarczającej uwagi graczy. Krytycy zwracali uwagę na stosunkowo wysoką cenę (ok. 160 zł) w porównaniu do zalewu podobnych darmowych tytułów oraz brak oryginalności, która wyróżniałaby strzelankę Firewalk Studios w tłumie produkcji typu hero-shooter. Dodatkowym czynnikiem, który niestety, nie przysłużył Concordowi popularności okazała się stylistyka tytułu przypominająca na siłę kalkę uniwersum „Strażników Galaktyki” Marvela.
W fazie testów beta-wersja na PC praktycznie nie przyciągnęła graczy, a po oficjalnym debiucie na platformie Steam liczba użytkowników nigdy nie przekroczyła 700 osób. Szacuje się, że sprzedaż na PS5 i PC wyniosła łącznie około 25 tysięcy egzemplarzy.
Wobec dramatycznie malejącej aktywności gra została wyłączona 6 września 2024 roku. Sprzedaż całkowicie wstrzymano, a gracze mogli ubiegać się o pełny zwrot pieniędzy za wersje cyfrowe i fizyczne. Przez jakiś czas pojawiały się informacje sugerujące możliwość powrotu Concorda w formie free-to-play – jeden z ostatnich komunikatów przewidywał opcję zmiany modelu biznesowego jako jedną z opcji dla przyszłości projektu. Jednak Firewalk Studios zostało zamknięte, a do tej pory (ponad rok od wycofania gry z rynku) nie pojawiły się żadne konkrety w tym temacie.
Mimo słabego startu i nagłego wyłączenia serwerów trójka twórców znalazła sposób, by przywrócić grę do życia.
Trzech takich, co uratowali Concorda
Wszystko zaczęło się od nieformalnej inicjatywy trzech twórców ukrywających się pod pseudonimami: Red, open_wizard i gwog. To oni zabrali się za pełną odbudowę gry. Wymagało to sporych nakładów pracy związanych odtworzeniem struktur serwerowych i rozpracowaniem systemów, które nigdy nie miały funkcjonować poza infrastrukturą Sony.
Jak donosi redakcja „TheGamePost” po miesiącach analizy i budowania infrastruktury Red ogłosił na Discordzie dobre wieści – udało się rozegrać pierwszy mecz.
Po długiej analizie technicznej i prac nad serwerem udało nam się właśnie rozegrać mecz w Concord! To jest rozgrywka, którą zagrałem z open_wizard (nie zwracajcie uwagi na moje fatalne celowanie – spędzam tyle czasu na zrozumieniu kodu, że nie mam już czasu na faktyczne granie)
Na tym samym kanale Red wyjaśnił, na jakim etapie znajdują się obecne prace nad odtwarzaniem Concorda.
Projekt jest wciąż w fazie rozwoju – da się grać, ale są błędy. Gdy nasze serwery będą w pełni skonfigurowane, rozpoczniemy prywatne testy rozgrywki. Jeśli ktokolwiek chce dołączyć do tych testów, dajcie mi znać (podajcie swój region/strefę czasową dla wygody)
Wysiłek grupy przywrócił do działania główne elementy gry. Jednak warto mieć na uwadze, że to wciąż wczesny etap portu i nie jest jeszcze w pełni stabilny. Mimo wszystko, jak widać na udostępnionym materiale wideo gra działa na tyle dobrze, by móc znów zobaczyć ekran główny, który miał nigdy więcej się nie załadować i co więcej rozgrywać mecze.
Nikt nie prosił, wielu potrzebowało
Concord wrócił w wersji, której chyba nikt się nie spodziewał. Gra, która stała się symbolem błyskawicznej porażki, zaczyna działać i to dzięki pracy zaledwie trzech osób, które uznały, że dzieło Firewalk Studios warto uchronić przed zapomnieniem. Do pełnej funkcjonalności jeszcze daleka droga, ale pierwszy zabieg się udał, pacjent żyje i ma się dobrze. Co będzie dalej? Tego na razie nikt nie wie. Miejmy nadzieję, że druga szansa nie pójdzie na zmarnowanie i tytuł zyska choćby niewielką, ale zaangażowaną społeczność, która pozwoli mu funkcjonować w sieci.