Skip to main content

Wypowiedź Donalda Trumpa miała paść podczas rozmowy z szefami „wielkiej trójki” z Detroit (Ford, GM i Stellantis) na początku marca, przed wprowadzeniem ceł na Kanadę i Meksyk.

„Trump powiedział (szefom tych koncernów), że Biały Dom będzie nieprzychylnie nastawiony do takiego (ewentualnego) ruchu. Część z nich była wstrząśnięta i zmartwiona, że zostaną ukarani, jeśli podniosą ceny” — napisał „Wall Street Journal”, powołując się na wtajemniczone źródła.

Jeden z dyrektorów miał powiedzieć, że wprowadzenie nowych ceł przez amerykańską administrację będzie kosztować koncerny samochodowe „wiele miliardów dolarów”. — Więc kto ma za to zapłacić? — pytał oburzony w rozmowie z gazetą.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Ceny samochodów w USA pójdą w górę?

W wyniku tamtej rozmowy Trump jednak opóźnił o miesiąc wejście w życie ceł na auta i części z Meksyku i Kanady, będących największymi dostawcami importowanych aut i części. Biały Dom sugerował, że wyjątek ten zostanie „na razie” podtrzymany, choć obłożone 25 proc. podatkiem zostaną pojazdy i części z wszystkich innych krajów.

Mimo to firmy z branży i analitycy przewidują znaczący efekt wprowadzenia taryf. Jak ocenili w komunikacie eksperci Morgan Stanley, ceny samochodów w USA mogą wzrosnąć o ok. 11-12 proc., choć będzie to odczuwalne prawdopodobnie w maju, kiedy salonom sprzedaży skończą się zgromadzone zapasy pojazdów.

Około połowy samochodów w USA to auta importowane z zagranicy, najwięcej z Meksyku, Japonii i Korei Południowej. Wśród największych europejskich dostawców są Niemcy, Wielka Brytania, Włochy i Słowacja. Polska jest znaczącym dostawcą części do samochodów. Wartość eksportu części i akcesoriów do USA wyniosła w 2024 r. ponad 300 mln dol.