„Bezprecedensowym aktem dywersji” wymierzonym w bezpieczeństwo Polski nazwał Donald Tusk wysadzenie toru kolejowego na linii nr 7 nieopodal przystanku PKP Mika. Mniej więcej metrowy fragment szyny został wyrwany – jak przekazał premier na platformie X – w wyniku detonacji ładunku wybuchowego.
O problemie na ważnej trasie łączącej Warszawę z Lublinem, a dalej biegnącej do polsko-ukraińskiego przejścia granicznego w Dorohusku, zorientowali się w niedzielę rano maszyniści pociągów. Alarm po godz. 7:30 podniósł prowadzący pociąg Kolei Mazowieckich relacji Warszawa – Dęblin. Obsługę tego składu, jak i pasażerów, bezpiecznie ewakuowano.
Życzyn. Akt dywersji na kolei, wysadzone tory. Po uszkodzonym torze wcześniej przejechał pociąg
Rozkład jazdy wskazuje jednak, iż wcześniej przez Mikę przejechały też inne pociągi, w tym skład PKP Intercity „Wisłok” ze stolicy do Rzeszowa, prowadzący wagony bezpośrednie do Rawy Ruskiej w Ukrainie. Był tam około 6:40, o czym napisano też na profilu „Dyspozytura Trakcji”, który w niedzielę podał informację o uszkodzeniu toru.
Już wtedy maszynista składu IC przekazał, że na jednym z torów znajduje się „nierówność„. Doniesienia te potwierdził minister infrastruktury Dariusz Klimczak na zwołanej w poniedziałek, specjalnej konferencji prasowej niektórych członków rządu.
Nieprzypadkowe wydaje się też miejsce, gdzie dokonano dywersji: przy łuku i na nasypie. Czy kolejowe procedury zadziałały więc prawidłowo? Dariusz Klimczak na wspomnianej konferencji zapewnił, że tak, natomiast na łamach Interii sprawę rozjaśnia dr inż. Maciej Michnej.
Jak mówi, „mogło się zdarzyć, że kilka pociągów przejechało w miejscu, gdzie doszło do uszkodzenia, zależnie od panującej wówczas widoczności oraz tego, jakie były charakter oraz skala uszkodzenia„.
– Istotne też jest, czy był dzień, czy noc. Maszyniści obserwują tor, otoczenie i wszystko, co dzieje się dookoła, ale nie zawsze mogą zauważyć każdą nieprawidłowość – dodaje zastępca kierownika Katedry Pojazdów Szynowych i Transportu Politechniki Krakowskiej.
Nasz rozmówca podkreśla, że postępowanie prowadzących pociągi, jak i to, co dokładnie wydarzyło się nieopodal Życzyna, oceni powołana kolejowa komisja. Przypomina ponadto, iż – niezależnie od tego, dlaczego i w jaki sposób tor został zniszczony – w przeszłości były przypadki uszkodzenia czy pęknięcia szyn.
– Nie chodziło o typową ingerencję osób trzecich, lecz kwestie techniczne, na przykład wady materiałowe. Do każdego zdarzenia trzeba podchodzić indywidualnie. Nie generalizujmy, że zawsze, kiedy tor będzie uszkodzony, pociąg wykolei się albo nie, ponieważ wpływają na to różne czynniki, na przykład skala oraz rodzaj tego uszkodzenia – zaznacza dr inż. Maciej Michnej.
Dywersja a procedury na kolei. „Pasażerowie mogą czuć się bezpiecznie”
Jak nadmienia ekspert, szyny poddawane są „bardzo dużym obciążeniom” i „choć to masywne elementy stalowe to także poruszają się po nich pojazdy o znacznej masie”. – Gdy wiadomo, że coś jest nie tak na trasie, maszyniści otrzymują od dyżurnych ruchu powiadomienia oraz zalecenia, mają zachować szczególną ostrożność lub zmniejszyć prędkość – objaśnia.
Wskazuje również, że maszyniści są ponadto odpowiednio szkoleni, „więc mogą też zatrzymać skład, zobaczyć co się dzieje i ewentualnie, z ograniczoną prędkością, przez problematyczne miejsce przejechać”. – Na kolei, podobnie jak w lotnictwie, istnieją procedury i regulaminy postępowania w różnych sytuacjach. Czuwa nad tym Urząd Transportu Kolejowego, więc na tę chwilę pasażerowie mogą czuć się bezpiecznie, jeśli chodzi o funkcjonowanie systemu – zapewnia.
Dr inż. Maciej Michnej zauważa, iż o działaniu procedury świadczy fakt, że od „wielu lat, odpukać, nie dochodzi w Polsce do poważnych zdarzeń” na kolei. Ostatni przypadek, by ktoś z pasażerów pociągu stracił życie podczas podróży w wyniku katastrofy to tragedia pod Szczekocinami z 2012 roku – zginęło w niej 16 osób.
– Infrastrukturę kolejową w Polsce przemierzają specjalistyczne pociągi pomiarowe, zbierając informacje o stanie torów czy sieci trakcyjnej. Także pracownicy kolei zwani dróżnikami obchodowymi wizualnie monitorują sytuację. Na tę chwilę jednak kolejarze mają ograniczony wpływ na potencjalną ingerencję z zewnątrz – kwituje ekspert z Politechniki Krakowskiej.
Zerwana sieć trakcyjna blisko Puław. Przypadek czy próba paraliżu?
Służby zajmują się też innym, groźnym zdarzeniem, do którego doszło nieopodal Puław. W niedzielę wieczorem pociąg PKP IC „Górski” ze Świnoujścia do Rzeszowa wjechał w miejsce, gdzie zerwana została sieć trakcyjna. Uszkodzony został pantograf, a spadające elementy infrastruktury wybiły kilka szyb w jednym z wagonów.
Szczęśliwie tu również nikomu nic się nie stało, a z pociągu ewakuowano niecałe 500 osób. Padają jednak pytania, czy skoro lokalizacje obu incydentów dzieli zaledwie około 30 kilometrów to zerwanie sieci trakcyjnej jest przypadkiem (co niekiedy dzieje się przykładowo w wyniku warunków atmosferycznych), a może celowym działaniem. Więcej na ten temat pisze reporter Interii Łukasz Szpyrka.
Wiktor Kazanecki, Interia
Kontakt do autora: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl