To już siódma – począwszy od grudnia 2023 roku – erupcja systemu wulkanicznego Reykjanes, położonego w południowo-zachodniej części Islandii. Choć eksperci oceniają, że wybuch był słabszy niż poprzedni, zarejestrowany w sierpniu, do atmosfery dostaje się sporo materiału piroklastycznego, takiego jak popiół i pył wulkaniczny. Czy chmura osadów może dotrzeć nad Polskę?
Wyjątkowa erupcja szczelinowa. Ewakuowano mieszkańców miasta Grindavik
IMGW podaje, że erupcję poprzedziła seria trzęsień ziemi. „Ze względów bezpieczeństwa, mieszkańcy miasta Grindavik, a także przebywający na tym terenie turyści zostali ewakuowani” – czytamy w opublikowanym komunikacie. Nie przewiduje się jednak, by płynąca lawa kierowała się w stronę miasta. Nie ma również bezpośredniego zagrożenia dla infrastruktury. Ewakuowano również elektrownie Grindavik, Blue Lagoon i Svartsengi.
Tym razem erupcja systemu wulkanicznego na półwyspie Reykjanes była dość nietypowa. Był to bowiem wybuch szczelinowy, czyli zamiast wytworzenia się stożka z kraterem, lawa wydobywała się z pęknięcia w ziemi. Ta szczelina erupcyjna ma około 3 kilometry długości, ale nic nie wskazuje na to, by miała się jeszcze powiększyć.
Islandzka służba meteorologiczna podkreśliła, że elementem wyróżniającym najnowszą erupcję od poprzednich jest to, że aktywność sejsmiczna nie rosła stopniowo w ostatnich tygodniach.
Wybuch wulkanu zagrożeniem dla Polski?
Czy gdyby erupcji towarzyszyła dostawa cząstek stałych do atmosfery, to chmura pyłów dotarłaby nad Polskę? Eksperci, powołując się na najnowsze symulacje twierdzą, że tak. „Chmura zanieczyszczeń powietrza mogłaby dotrzeć nad Polskę w ciągu dwóch dni” – informuje IMGW dodając, że mieszanka gazów i pyłu napłynęłaby nad Polskę od zachodu.
Czytaj też:
Potężny wulkan znów dał o sobie znać. Zamknięto lotnisko na wyspieCzytaj też:
Erupcje jedna po drugiej. Wybuch wulkanu zebrał śmiertelne żniwo