Im bardziej Władimir Putin przeciąga negocjacje pokojowe i im bardziej Donald Trump pobłaża Rosji, zapewniając o swojej wierze w szczere intencje Kremla, tym mocniej Europa staje murem za Ukrainą i jej niepodległością. To główne przesłanie szczytu „koalicji chętnych” w Paryżu, zestawione z efektami kilkudniowych negocjacji amerykańsko-rosyjsko-ukraińskich w Rijadzie.
– Wspólny pogląd jest taki, że Rosja sobie pogrywa, a Putin wrócił do swojego starego podręcznika – powiedział po zakończeniu szczytu brytyjski premier Keir Starmer. Podkreślił przy tym, że europejscy liderzy chcą „na poważnie skłonić Rosję do negocjacji”.
Zobacz również:
W podobnym tonie sytuację ocenił Emmanuel Macron, który jednak wrzucił też spory kamyczek do ogródka Trumpa. – Prezydent oczekuje jasnej odpowiedzi od Rosjan. Jeśli jasna odpowiedź będzie taka, że Rosjanie w rzeczywistości wcale nie chcą negocjować pokoju, poczuje się oszukany i zdradzony. I będzie musiał zareagować – wyjaśnił francuski przywódca.
Europejscy żołnierze w Ukrainie. Klaruje się skład koalicji
27 marca w Paryżu spotkało się ponad 30 delegacji krajowych, a do tego reprezentacja Unii Europejskiej i NATO. Oczywiście nie wszyscy uczestnicy „koalicji chętnych” zamierzają wysłać siły pokojowe do Ukrainy, kiedy już pokój z Rosją zostanie zawarty. Niemniej rosnąca liczba koalicjantów pokazuje, że świadomość znaczenia wyniku negocjacji między Ukrainą i Rosją dla przyszłości Europy jest na Starym Kontynencie bardzo duża.
Sam szczyt dostarczył natomiast dwóch kluczowych odpowiedzi w kontekście toczących się rozmów trójstronnych między Stanami Zjednoczonymi, Rosją i Ukrainą.

Po pierwsze, Europejczycy za kwestię nienegocjowalną uznają gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy po zawarciu pokoju i są gotowi te gwarancje zapewnić niezależnie od postawy Ameryki. – Do Ukrainy będą wysłane siły reasekuracyjne wystawione przez kilka państw – obwieścił prezydent Francji. Emmanuel Macron zaznaczył też, że europejski kontyngent miałby zabezpieczać ustalenia pokojowe wypracowane między Ukrainą i Rosją.
Francuski przywódca przyznał, że wśród państw „koalicji chętnych” nie ma obecnie jednomyślności co do decyzji o wysłaniu żołnierzy do Ukrainy. Zapewnił jednak, że konsensus nie jest konieczny, żeby taki kontyngent zabezpieczał w przyszłości niepodległość i suwerenność Ukrainy.
Nieoficjalnie wiadomo, że wspomniany kontyngent miałby liczyć co najmniej 25-30 tys. żołnierzy i nie zostałby rozmieszczony na granicy z Rosją czy przy ewentualnej strefie zdemilitaryzowanej. Miałby ochraniać strategiczne lokalizacje na terytorium całej Ukrainy i być gotowy do działania w razie, gdyby Rosja pogwałciła warunki pokoju.
Do Ukrainy będą wysłane siły reasekuracyjne wystawione przez kilka państw
Kto wszedłby w jego skład? Wiadomo na pewno, że na jego czele staną Francja i Wielka Brytania. Wstępną zgodę wyraziło też kilka innych państw – m.in. Szwecja, Dania, Finlandia, Holandia czy Kanada. Wciąż toczą się dyskusje na temat możliwego udziału we wspomnianej inicjatywie pokojowej Turcji, a także tego, jaka będzie cena, którą Ankara wystawi za to Unii Europejskiej. Turcja dysponuje jednak drugą największą armią w NATO, więc byłaby niezwykle cennym wsparciem dla „koalicji chętnych”.
Swoich żołnierzy do Ukrainy na pewno nie wyślą Włosi. Również Polacy odmówili tego rodzaju wsparcia. Niewiadomą pozostaje decyzja Niemiec, którą podejmie już nowy kanclerz Friedrich Merz, ale dominuje przekonanie, że pójdzie w ślady swojego poprzednika Olafa Scholza i również odmówi wysłania Bundeswehry do Ukrainy.
Europa mówi jasno: Nie ma mowy o zniesieniu sankcji wobec Rosji
Drugą arcyważną konkluzją paryskiego szczytu, która ze strony jego uczestników bardzo donośnie wybrzmiała, dotyczy gospodarczych sankcji wobec Rosji. Uczestnicy spotkania jednomyślnie potwierdzili, że na tym etapie nie ma mowy o takim kroku. – To nie jest czas na znoszenie sankcji, wręcz przeciwnie, trzeba je wzmacniać, by wywierać presję na Rosję – zapewnił premier Wielkiej Brytanii. – Rosja gra na zwłokę, w jakieś gierki, a my chcemy, żeby Ukraina miała jak najmocniejszą pozycję do negocjacji – podkreślił Keir Starmer.
Zobacz również:
Wypracowane w Paryżu stanowisko wobec sankcji jest bezpośrednią odpowiedzią na obietnice Amerykanów, żeby w zamian za zawieszenie broni na Morzu Czarnym przywrócić Rosję do globalnego rynku produktów rolnych i nawozów. Stany Zjednoczone zobligowały się zapewnić w tym zakresie Kremlowi szeroko zakrojoną pomoc. Z kolei w kuluarach negocjacji pokojowych od kilku tygodni można usłyszeć, że Amerykanie rozważają całkowite zniesienie przynajmniej części nałożonych na Rosję po lutym 2022 roku sankcji.
Jak zaznaczył, „Amerykanie uderzyli tam, gdzie mogli, czyli zwłaszcza w sektor bankowy i finansowy, ale wiele więcej zrobić już w kwestii sankcji nie są w stanie”. – Zwłaszcza, że w Rosji nadal działa kilka wielkich amerykańskich koncernów – m.in. Philip Morris czy PepsiCo – a Trump nie zmusi ich do opuszczenia tamtejszego rynku, bo nie chce iść na wojnę z wielkim biznesem – uważa Kacewicz.

Warto przy tym zaznaczyć, że kiedy Donald Trump obiecuje Rosji przywrócenie jej do globalnego handlu i rozważa zniesienie nałożonych w ostatnich latach sankcji, Unia Europejska pracuje nad kolejnym, siedemnastym już, pakietem gospodarczych restrykcji wobec Kremla. To ważne uzupełnienie nowej koncepcji strategicznej wobec Rosji, która swoje odzwierciedlenie znalazła w opublikowanej w drugiej połowie marca „Białej Księdze Obronności UE”.
We wspomnianym dokumencie – dodajmy: oficjalnym i strategicznie bardzo ważnym – Unia Europejska stwierdza wprost, że Rosja jest i będzie w najbliższym czasie egzystencjalnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa i dobrobytu UE. „Rosja pozostanie fundamentalnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Europy w przewidywalnej przyszłości, zwłaszcza zważywszy na jej coraz agresywniejszą postawę w kwestii broni atomowej i rozmieszczenie arsenału atomowego na Białorusi” – czytamy w „Białej Księdze”.
Wspólny pogląd jest taki, że Rosja sobie pogrywa, a Putin wrócił do swojego starego podręcznika
O tym, że intencja tych słów jest jednoznaczna i przemyślana powiedział Interii jeden z urzędników Komisji Europejskiej, który uczestniczył w pracach nad finalnym kształtem „Białej Księgi”. – Tak, ten dokument odziera ze wszelkich złudzeń co do Rosji i relacji UE z Rosją. Jest w nim nawet podkreślone zagrożenie nuklearne ze strony Rosji – rozwiewa wszelkie wątpliwości nasze źródło.
Kreml wydłuża listę swoich warunków
Paryski szczyt odbył się kilkadziesiąt godzin po zakończeniu amerykańsko-rosyjsko-ukraińskich rozmów w Rijadzie, gdzie obie strony wojny negocjowały za pośrednictwem Amerykanów możliwość zawieszenia broni na Morzu Czarnym, a także wstrzymania ataków na infrastrukturę energetyczną obu państw.
Zobacz również:
Po rozmowach w Rijadzie strony nie opublikowały jednak wspólnego komunikatu, w którym podsumowałyby konkluzje płynące z trzydniowych rozmów. Każdy z uczestników wystosował swoje własne oświadczenie. W Rijadzie ustalono, że strony zapewnią bezpieczną żeglugę na Morzu Czarnym, zaprzestaną stosowania siły na tym akwenie i będą zapobiegać wykorzystywaniu statków handlowych do celów militarnych. Ponadto strony rosyjska i ukraińska potwierdziły całkowite wstrzymanie ataków na infrastrukturę krytyczną obu państw.
Tyle tylko, że już po rozmowach Kreml zaczął stawiać dodatkowe warunki, od których uzależnia zrealizowanie zawartych ustaleń. Wśród nich znalazły się żądania zniesienia sankcji w szeregu obszarów. Między innymi:
-
nałożonych na instytucje finansowe obsługujące sektor rolniczy i międzynarodowy handel produktami spożywczymi (Rosja chce m.in. podłączenia ich do systemu bankowego SWIFT i otwarcia niezbędnych rachunków korespondencyjnych)
-
nałożonych na przedsiębiorstwa zajmujące się produkcją i eksportem żywności oraz nawozów
-
dotyczących dostaw do Rosji maszyn rolniczych oraz innych towarów wykorzystywanych w produkcji żywności i nawozów
-
w obsłudze rosyjskich statków w portach i sankcji wobec statków pod banderą rosyjską, które zajmują się handlem produktami spożywczymi i nawozami
-
Amerykanie zobligowali się udzielić Rosji pomocy w przywróceniu dostępu do globalnego rynku eksportu produktów rolnych i nawozów, obniżeniu kosztów ubezpieczeń morskich oraz ułatwieniu dostępu strony rosyjskiej do portów i systemów płatności dla powyższych transakcji. Rzecz w tym, że spora część rosyjskich warunków może być zrealizowana tylko, lub w przeważającej części, przez Unią Europejską. A ta, w odróżnieniu od Trumpa, nie zamierza iść Putinowi na rękę i wierzyć w jego zapewnienia o chęci zawarcia jak najszybszego pokoju.