Skip to main content

Zakończyły się poszukiwania 57-letniego Tadeusza Dudy. Policja we wtorek wieczorem odnalazła jego ciało. Mężczyzna był podejrzewany o zamordowanie córki i zięcia oraz usiłowanie zabójstwa teściowej.

„Policjanci znaleźli ciało poszukiwanego 57-latka” – podała we wtorek późnym wieczorem w krótkim komunikacie policja z Małopolski. Wkrótce zapowiedziano briefing prasowy w tej sprawie. Wtedy policja poda więcej szczegółów na ten temat.
Radio Kraków jeszcze przed konferencją służb dowiedziało się, że „ciało odkryto w lesie, przy bocznej drodze, kilka kilometrów od miejscowości (Starej Wsi-red.)”.

Przypomnijmy: wtorek był piątym dniem policyjnej obławy na Tadeusza Dudę, który jak się teraz okazało, nie żyje. 57-latek był podejrzany o zamordowanie swojej córki i zięcia oraz postrzelenie teściowej. Dudy szukało 800 funkcjonariuszy. Do tragedii doszło 27 czerwca. W domu, w którym doszło do zbrodni, przebywało też wówczas dziecko. Na szczęście nic mu się nie stało.
Po pięciu dniach znaleziono ciało Tadeusza Dudy
Jak również informowaliśmy, brat zabitego 31-latka wystąpił w ostatnich dniach w programie „Uwaga” TVN, gdzie opowiedział, co tam się wydarzyło. Był bezpośrednim świadkiem zbrodni.
– Nie wyszedłem, miałem w pokoju opuszczone rolety, patrzyłem na zewnątrz tylko przez szparę. Widziałem, jak on (sprawca – przyp. red.) przeładował broń, po czym wsadził kolejny nabój i oddał kolejny strzał. Strzelał do mojego brata – mówił pan Dariusz w programie TVN.
Z jego relacji wynikało, że strzelający miał następnie pójść za dom. – Straciłem go wtedy z pola widzenia. Pomyślałem, że może iść po moją bratową, która była z małym dzieckiem (…) Wybił szybę i oddał strzał – relacjonował świadek.
– Otworzyłem drzwi, bratowa biegła z dzieckiem, postrzelona w lewe ramię. Biegła do mnie, zdążyłem przechwycić dziecko, ale bratowa upadła mi pod nogami. Zobaczyłem, że dziecko jest całe, jedyne co, to miało krew na nodze. W międzyczasie zauważyłem, że brat postrzelony jest w głowę. Podleciałem sprawdzić puls (…). Widziałem, że reanimacja raczej nie ma sensu – opisał.
Śmiertelnie postrzelony Zbigniew miał 31 lat, a jego żona Justyna 26. Byli młodymi rodzicami.