Skip to main content

Gen. Leon Komornicki przeszedł całą wojskową ścieżkę: od dowódcy plutonu czołgów, poprzez dowodzenie Warszawskiem Okręgiem Wojskowym, aż po zastępcę szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.

Z dziennikarzami Onetu spotkał się, by skomentować skandal związany z kursami generalskimi, na które trafili asystenci ministrów, rzecznicy prasowi czy szefowie sekretariatów.

Przypomnijmy, w czwartek Onet ujawnił, że w tegorocznej edycji tzw. kursów generalskich, czyli Podyplomowych Studiów Polityki Obronnej, liczba słuchaczy sięgnęła aż 52 osób, co budzi obawy o nadprodukcję generałów w polskiej armii. Na kurs trafili m.in. oficerowie bez doświadczenia liniowego, zastępcy dyrektorów departamentów Ministerstwa Obrony Narodowej, asystenci wiceministrów, rzecznicy prasowi, szefowie sekretariatów.


Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Po raz pierwszy w historii na tych studiach uczą się też dwie panie podpułkownik, co jest nie tylko nadużyciem, ale też złamaniem prawa. Kandydaci, jak przyznało Ministerstwo Obrony Narodowej, nie są weryfikowani pod kątem sprawności fizycznej, wieku, a minister może włączyć do grupy dowolne kandydatury nawet już po rozpoczęciu kursu. To wszystko dzieje się przy braku miejsc dla doświadczonych, liniowych dowódców.

Degradacja stopnia generalskiego. „Zamiast poligonu — biuro”

Gen. Komornicki ostro skrytykował taki stan rzeczy i przypomniał, że wysłanie oficera na kurs generalski powinno być efektem wielu lat jego ciężkiej pracy w jednostkach wojskowych i na poligonie. — Mój kurs generalski to były poligony, ćwiczenia z wojskami, dowodzenie jednostkami, które mi powierzono i które widziałem w działaniu — wspomina. Dopiero oficer, który przejdzie taką ścieżkę, który jest „poddawany ciągłym egzaminom”, może zostać wysłany na kurs generalski.

Zdaniem gen. Komornickiego kontrastuje to z obecną sytuacją, w której na stanowiska generalskie awansowane są osoby z przypadku. Gen. Komornicki uważa, że jest to „deprecjacja i dewaluacja” najwyższego stopnia wojskowego.

Problem, jego zdaniem, tkwi w zawłaszczaniu wojska przez biurokrację i polityków, którzy szukają łatwych awansów dla swoich popleczników, bez doświadczenia liniowego. Gen. Komornicki posługuje się obrazowym, dosadnym porównaniem. Krytykując oficerów, którzy za wszelką cenę chcą awansować, mówi: „Oni potrafią umiejętnie wieszać się na klamkach ministerialnych gabinetów, żeby być widoczni. Przez to, mimo braku wiedzy i doświadczenia są wysyłani na kursy generalskie, a następnie awansują na wyższe stopnie”.

Prowadzący podcast „Fronty Wojny” Marcin Wyrwał dodaje, że to wszystko ma destrukcyjny wpływ na stan polskiej armii. Gen. Komornicki zgadza się z tą opinią, dodając, że kursy generalskie kosztują podatników duże pieniądze, a inwestowanie w oficerów bez doświadczenia liniowego, to wyrzucanie tych pieniędzy w błoto.

Wojsko zawłaszczone przez biurokratów

Skandal wokół kursów generalskich, zdaniem gościa podcastu „Fronty Wojny”, uderza w morale wojska. Generał podkreśla, że informacja o awansach dla asystentów, dla biurokratów dotrze do żołnierzy w jednostkach, co wpłynie destrukcyjnie na morale żołnierzy. — Gdzie jest etos służby wojskowej? — pyta generał i przypomina, że już od dawna żołnierz nie służy na posterunku przez 24 godziny na dobę, a staje się po prostu pracownikiem instytucji publicznej.

Gość podcastu i jego prowadzący poruszają także drażliwy temat sprawności fizycznej kadry wojskowej. Ministerstwo Obrony Narodowej wprost przyznaje, że na kursach generalskich „nie występuje zastrzeżenie dotyczące sprawności fizycznej”. Generał Komornicki nie kryje zażenowania, opisując polskich generałów, którzy na uroczystościach państwowych, czy na konferencjach prasowych „na wdechu” wchodzą w ledwo dopinające się mundury.

Generał wskazuje największy błąd w kształtowaniu armii

Gen. Komornicki uważa, że największy błąd w kształtowaniu sprawnej, silnej armii tkwi w oderwaniu kadry dowódczej od realnej służby i pola walki. — W brygadach wykuwa się zdolność sił zbrojnych. Tam, gdzie jest żołnierz, gdzie jest sprzęt, gdzie jest amunicja i sztuki walki — podkreśla. Problem w tym, jak zauważa Edyta Żemła, żołnierze z linii nie są wysyłani na kursy generalskie, nie są też awansowani. Puchną za to sztaby i dowództwa.

Gość podcastu wini za ten stan rzeczy nie tylko polityków, którzy sprawują cywilną kontrolę nad armią, lecz również wysokich rangą oficerów i przypomina, że od niemal 20 lat „nie było w Wojsku Polskim ćwiczeń dywizyjnych z wojskami”.

Dziennikarze i generał Komornicki krytykują także obecny system dowodzenia, gdzie jeden (dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych) szkoli wojsko, a drugi (dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych) „zapotrzebowuje żołnierzy i nimi dowodzi”. — Jak można sprawnie dowodzić wojskiem, którego się nie zna? — pyta gen. Komornicki.

Według generała obecna „wygodna generalicja” uległa demoralizacji, a jedyną nadzieją na zmiany jest silny szef Sztabu Generalnego, który „będzie żołnierzem z krwi i kości” i dokona koniecznej rewolucji.