Nowa produkcja studia Sucker Punch Productions stanowi duchową kontynuację głośnego hitu Ghost of Tsushima z 2020 roku, przenosząc gracza w zupełnie nowe miejsce i czas, oferując przy tym świeżą perspektywę na samurajskie tradycje. Akcja Ghost of Yōtei rozgrywa się 300 lat po wydarzeniach, które przeżywaliśmy kilka lat temu. Przenoszeni jesteśmy do XVII-wiecznej Japonii okresu Edo. To nie bezpośrednia kontynuacja przygód Jina Sakaia, lecz samodzielna opowieść osadzona w prowincji Ezo, znanej obecnie jako Hokkaido. Główną bohaterką jest Atsu – samotna najemniczka o mrocznej przeszłości, którą dręczą traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa. Szesnaście lat wcześniej grupa bandytów znana jako Szóstka z Yōtei zamordowała jej rodzinę, pozostawiając ją przy życiu. Teraz Atsu powraca na rodzinne ziemie z jednym celem – zemstą na sześciu zabójcach i dołączeniu do swojej rodziny, która czeka na nią po drugiej stronie.
Przeniesienie nas w czasie i miejscu ma sprawić, że unikniemy powtarzania schematów, jednocześnie czerpiąc z tego, co sprawiło, że oryginalna produkcja szybko stała się hitem: ogromnej wręcz eksploracji świata, precyzyjnej walki bronią białą i głębokiego zanurzenia w kulturze japońskiej. Sucker Punch, znane z dbałości o detale, ponownie konsultowało się z ekspertami, by oddać hołd tradycjom, jednak wplatając swoje własne pomysły na Japonię z tamtejszego okresu. W końcu nie jest to gra trzymająca się historycznych wydarzeń, a osadzająca zupełnie nową historię i bohaterów (także z tamtego okresu) w nowych rolach i uwikłanych w zupełnie inne intrygi.
Atsu nie jest honorowym wojownikiem szukającym nowej pracy. To bezwzględna najemniczka, która ma jeden, wspomniany wyżej cel. To nadaje grze bardziej surowy, osobisty ton, pozwalający graczom poczuć więcej emocji. Tym bardziej że już od pierwszych godzin rozgrywki doświadczamy historii młodej Atsu. Tego, jak zginęła jej rodzina oraz dążeń dorosłej już kobiety do zrealizowania swojego zadania. Twórcy wykorzystują rozwiązania PS5 do błyskawicznego przenoszenia się w czasie, gdy Atsu była młoda, a jej rodzina wciąż żywa. W wielu miejscach możemy wracać do wspomnień, odkrywać tajemnice przeszłości, z których skorzystamy w teraźniejszości.
Atsu rusza na łowy. Każdy powinien bać się ducha
Fabuła Ghost of Yōtei czerpie garściami z japońskiego folkloru, szczególnie z wierzeń dotyczących Onryō – mściwych duchach, głównie kobiet, żądnych zemsty. Mieszkańcy Ezo wierzą, że Atsu jest właśnie takim duchem, co nadaje całej historii mroczny, nadprzyrodzony charakter. Poszukiwanie zemsty to jej jedyne zadanie, jednak świat nie jest taki prosty i zanim uda jej się skreślić ostatnie nazwisko z listy, bohaterka będzie musiała zmierzyć się z wieloma przeciwnościami. Pomszczenie zamordowanej rodziny, choć jest głównym motywem przewodnim tej historii, to dopiero początek. Na swojej drodze Atsu spotka nieoczekiwanych sojuszników i nawiąże więzi, które pomogą jej odnaleźć nowy sens życia i będzie musiała stawić czoła innym przeciwnościom losu, by móc wypełnić swoje przeznaczenie.
Studio Sucker Punch znacznie rozszerzyło możliwości rozgrywki w porównaniu do poprzedniej części. Ghost of Yōtei oferuje największą jak dotąd mapę otwartego świata w portfolio studia, zapewniając graczom jeszcze większą swobodę eksploracji – na koniu, pieszo lub wykorzystując system szybkiej podróży między odkrytymi wcześniej lokacjami. A jest co podziwiać. Krajobrazy inspirowane okolicami tytułowej góry Yōtei pełne są kontrastów – od spokojnych wiosek, przez urokliwa łąki, nabrzeża, górskie strumyki i wodospady po owiane tajemnicą zakątki, mroczne lasy oraz przejęte przez wrogie siły obozy, warownie, czy inne ważne dla okolicy obszary. Atsu nie będzie zwiedzać wyłącznie najbliższej góry okolicy. W poszukiwaniu zemsty ruszymy nieco w głąb lądu, przenosząc się na inne mapy w poszukiwaniu informacji i drogi do celu – kolejnego nazwiska z listy Szóstki z Yōtei.
Kata, dwie katany, czy broń palna? Ghost of Yōtei rozpieszcza graczy arsenałem broni
System walki zachowuje mechanikę znaną z Ghost of Tsushima, ale wprowadza nowe elementy, które wpływają na rozgrywkę – zarówno dając nam przewagę nad wrogiem, jak i ją tracąc. Atsu może mieć wytrąconą broń po mocnym uderzeniu wroga, ale dzięki swojej zwinności potrafi równie skutecznie rozbroić przeciwnika. Przygodę w Ezo zaczynamy tylko z jedną bronią – kataną – ale już po kilku godzinach w ekwipunku czekają kolejne – także dystansowe. Do dyspozycji gracza oddany cały arsenał: katany, dwie katany, ōdachi (miecz dwuręczny), yari (broń na wzór dzidy), kusarigama (sierp na łańcuchu), łuk, rusznica (karabin). Do tego broń podręczna w postaci noży kunai, bomb dymnych, czy proszku oślepiającego. Każda z broni posiada swój zestaw unikalnych ciosów i kombinacji, których uczymy w się w dojo (miejscach treningowych) prowadzonych przez lokalnych mistrzów chętnych pomóc nam w naszym zdaniu eliminacji Szóstki z Yōtei lub odblokowując punktami umiejętności z kapliczek.
Na naszej drodze staną setki przeciwników, których kosić można w otwartych pojedynkach, lub po cichu, skradając się w wysokich trawach i eliminując strażników bez zauważenia. Ta już oklepana mechanika wykorzystywana przez wszystkie studia najmniej mi się podoba, gdyż przeciwnicy inteligencją nie grzeszą i padają jak muchy – i to czekając cierpliwie na swoją kolej. Oczywiście możemy też sprowokować całą grupę wrogów i rozprawić się z nimi w spektakularnych pojedynkach zmieniając oręż w trakcie pojedynku.
Bo jak wiadomo, na odpowiednią broń przeciwnika trzeba się odpowiednio uzbroić. W walkach pomagać nam będzie również wilczyca, która staje u naszego boku i w zależności od jej zestawu umiejętności będzie atakować wrogów lub ich rozpraszać. Ważnym elementem serii Ghost są takę potyczki jeden na jednego – epickie walki z „bossami”, które trwają kilka minut i często odbywają się w świetnie przygotowanych sceneriach. To, do czego mógłbym się przyczepić to animacje przygotowywania się do starcia – Atsu ma tylko jeden ich zestaw i szybko stają się powtarzalne.
Noc w gorącym źródle na tle góry Yōtei. Zemsta musi chwilę poczekać
Niestety powtarzalność szybko wkrada się na pola Ezo, ale dzięki zróżnicowanym misjom i aktywnościom pobocznym, aż bardzo to nie dokucza. Tym bardziej że na mapie jest co robić. Odkrywanie kapliczek sprawia, że zyskujemy punkty do rozdzielenia między umiejętnościami aktywnymi i pasywnymi. Gorące źródła podnoszą pasek życia, a odnalezione wilcze jamy sprawiają, że nasz czworonogi kompan zyskuje dodatkowe umiejętności, które wykorzystamy w boju. Są też lisy prowadzące nas do ukrytych kapliczek, a nawet zagadki środowiskowe, które pozwolą zdobyć unikatowe „skórki” dla broni. Powracają też słupki z bambusa, które przetestują nasze umiejętności zręcznościowe i zwiększą siłę rażenia. Do tego miejsca, w których malujemy krajobrazy lub gramy na shamisenie, dzięki czemu zyskujemy umiejętności wykrywania ważnych punktów na mapie. Znajdziek i przedmiotów kosmetycznych jest zatrzęsienie, więc każdy znajdzie swoje ulubione wyposażanie dla Atsu.
W większości przypadków gra zachwyca swoją oprawą graficzną i kierunkiem artystycznym, którym podążali twórcy. Już Ghost of Tsushima pokazywało, że ekipa z Sucker Punch potrafi stworzyć piękny świat, który lśni w przeważającej części rozgrywki. Tu również zdecydowali się przerysować nieco japońską roślinność, która towarzyszy nam od pierwszych minut. Jesienne liście tańczą na wietrze, podobnie jak wysokie trawy, drzewa, krzewy i kwiaty. Wszystko się rusza od najmniejszego podmuchu wiatru, jakby przechodziło tornado. Gra oferuje trzy tryby graficzne, jednak żaden nie stawia na kompromis.
Dla zemsty potrzebne jest PS5. Tylko tu zagracie w Ghost of Yōtei
Mamy 30 klatek na sekundę bez śledzenia promieni, ale z wyższą rozdzielczością, 60 klatek na sekundę z niższą rozdzielczością, lub 30 klatek ze śledzeniem promieni. Brak tu trybu VRR, co zaskakuje, gdyż mamy do czynienia z produkcją od wewnętrznego studia PlayStation, więc dlaczego nie zaimplementowano wsparcia dla tej technologii? Gra posiada oznaczenie PS5 Pro Enhanced, ale nie udało mi się przetestować jej na mocniejszym wariancie konsoli, więc trudno powiedzieć, co oferuje. Gra działa stabilnie i nie zaobserwowałem jakiegoś dramatycznego spadku klatek – zarówno w trybie wydajności, jak i grafiki z RT. A grałem głównie na tym ostatnim, by w pełni delektować się tym, co Ghost of Yōtei oferuje.
Od strony audio też nie ma się do czego przyczepić. Ścieżka dźwiękowa urzeka od pierwszych chwil, podobnie jak dialogi – tu grałem z japońską ścieżką dźwiękową i polskimi napisami. Te jednak przygotowane są pod angielski dubbing i nie zawsze oddają to, co bohaterowie mówią po japońsku. W kwestii samych napisów nie podoba mi się w nich to, że są dostępne wyłącznie w opcji z audiodeskrypcją, a to oznacza, że spora część dźwięków wydawanych przez otoczenie, Atsu, jej rozmówców, czy przeciwników jest wplatana w napisy wyświetlane na ekranie. Docenią to osoby niesłyszące, ale pozostali mogą czuć niesmak, a wyboru nie ma. Gracze mogą też wybrać polską ścieżkę dźwiękową, ale w mojej opinii psuje ona całkowicie odbiór gry i nie zabawiła ze mną zbyt długo.
Czar Góry Yōtei docenicie tylko na PS5
Ghost of Yōtei pokazuje, że zemsta smakuje najlepiej na PS5 i udowadnia, że sequel może być lepszy od oryginału. Sucker Punch dowiozło, ale niektóre elementy wymagają dopracowania. Zapewne wiele z problemów zostanie rozwiązanych w dniu premiery. Do tej pory pojawiło się już kilka mniejszych aktualizacji, jednak z informacji przekazanych przez studio wynika, że możemy spodziewać się tak zwanego Day 1 patch, który wyeliminuje błędy i wprowadzi usprawnienia w rozgrywce, które umknęły ekipie przed ogłoszeniem, że gra uzyskała status „Golden” – czyli moment, w którym trafia ona do tłoczni, by w kolejnych etapach powędrowała na sklepowe półki. A tam, Ghost of Yōtei pojawi się już 2 października jako tytuł na wyłączność dla konsoli PlayStation 5! W przyszłości zapewne pojawi się też na PC – tak jak poprzednia odsłona serii. Ja w międzyczasie wracam do Ezo, by rozprawić się z pozostałymi złoczyńcami i wyczyścić mapę z ukrytych skarbów i znajdziek.