
Hiszpańskie radio Costa Blanca poinformowało o pożarze luksusowego jachtu, do którego doszło w porcie w Denii. Miasto to znajduje się we wschodniej Hiszpanii, w prowincji Walencja i jest oddalone około 100 km od Alicante.
W akcji gaśniczej brało udział aż 11 jednostek straży pożarnej, nie tylko z Denii, ale również Benidormu i Benissy. Strażacy zarządzili ewakuację osób, które znajdowały się na sąsiednich jachtach. W wyniku pożaru spaliły się dwa piętra jachtu, zostały tylko jego boki.
Jak się okazało, jego właścicielem jest Piotr Misztal, jeden z najbogatszych Polaków. Still Alive był zacumowany w Denii, ponieważ to właśnie tak przechodził renowację – pomalowano spód łodzi i odnawiano część elementów. Biznesmen i jego żona przebywali w tym czasie w Polsce.
– Jacht zapalił się samoistnie. Około godziny pierwszej w nocy dostałem telefon, wszyscy przebywaliśmy wtedy w Polsce. Obudzono nas z informacją, że jacht się pali. Na jachcie nikogo nie było, ponieważ nie wolno tam nocować, załoga była w hotelu – opowiadał Piotr Misztal w rozmowie z Dziennikiem Łódzkim. Przedsiębiorca przyznał, że od razu pomyślał o tym, że dyby to wydarzyło się dzień później, mogłoby dojść do tragedii, bo właśnie następnego dnia jacht miał być wodowany. Still Alive miał płynąć do La Palmas do Majorce a później wynająć go mieli znajomi Piotra Misztala ze Stanów Zjednoczonych.
– Mieliśmy już kupione bilety, żeby przylecieć i sprawdzić, czy wszystko działa poprawnie – a działało, w stu procentach. Ostatecznie nie polecieliśmy, bo nie było już do czego wracać – dodał biznesmen.
Chociaż jacht zapalił się samoistnie, na razie nie wiadomo co było przyczyną pożaru. Hiszpańskie służby przyznały, że w tym samym porcie spłonęły także dwie inne, dużo mniejsze jednostki.
Wartość jachtu, który miał 2,5 roku, jest szacowana na 10 milionów euro.