Rosjanie stworzyli propagandową grę o inwazji na Ukrainę
Squad 22: ZOV wpisuje się w definicje gatunku gier taktycznych z elementami wojskowości, planowania i wdrażania strategii. Za projekt odpowiada rosyjski zespół SPN Studio dowodzony przez syna byłego ambasadora Rosji na Węgrzech, Aleksandra Tolkacza. Nad grą czuwali również rosyjscy weterani, a nawet żołnierze pełniący czynną służbę wojskową oraz konsultanci wojenni.
W Squad 22 bierzemy udział w różnych misjach, dowodząc jednostkami uzbrojonych żołnierzy. Wydajemy im polecenia i przygotowujemy do bitew z udziałem piechoty. Już od samego początku gra wzbudziła masę kontrowersji, bowiem jej zamiarem jest „autentyczne” przedstawienie walk na terenach Ukrainy z udziałem rosyjskich wojsk. Problem tylko w tym, że gra prezentuje żołnierzy z Rosji w niezwykle pozytywnym świetle – jako bohaterów. Z kolei wszystko, co pejoratywne, odnosi się do wojska ukraińskiego.
Inspiracja inwazją na Mariupol i Donbas
Kampania w grze opiera się na realnych działaniach Putina. Nie brak więc wątków krwawego ludobójstwa w Mariupolu czy bitew prowadzonych w Donbasie. Squad 22: ZOV obfituje też w działania militarne na Krymie w 2014 roku, więc wachlarz propagandy jest znacznie szerszy niż inwazja zapoczątkowana w 2022 roku.

Twórcy nie kryją się z faktem, że ich gra „jest oficjalnie rekomendowana przez armię rosyjską do wykorzystania jako podstawowy podręcznik taktyki piechoty dla kadetów i żołnierzy szkolących się w armii„. Cały projekt uzyskał wsparcie najwyższych urzędów m.in. Ministerstwa Obrony w Rosji. Władysław Gołowin, uczestnik mordu w Mariupolu, stanowi ciało doradcze gry Squad 22: ZOV. Wysoko postawiony wojskowy stwierdził nawet, że produkcja ta może być realną konkurencją do legendarnego… Counter-Strike’a.
Gracze nie kupili propagandy Kremla
Od premiery kontrowersyjnej rosyjskiej gry mija powoli pół roku. To wystarczający czas, by móc określić Squad 22 ogromnym niewypałem. W momencie szczytowym tuż po debiucie produkcja przyciągnęła zaledwie 50 jednocześnie grających osób. Z czasem popularność tytułu spadła do jednocyfrowych wartości.
Pomimo tego, że dostęp do dzieła opracowanego przez propagandę Kremla jest darmowy na platformie Steam, to produkcja nie jest w stanie wygenerować większego ruchu. Aktualnie w taktycznej wojennej grze przebywa… jedna osoba. Nic nie wskazuje na to, by Squad 22 miał za chwile wystrzelić z popularnością.

Wcale nie lepiej wyglądają recenzje publikowane przez osoby, które miały okazję zanurzyć się w rozgrywce. „Jeśli zignorujesz politykę, to gra jest kiepska i byle jaka (…). Gra wygląda na darmową, ale wszystkie misje są płatne. A żeby odblokować całą grę, żądają 69 dolarów” – pisze jeden z graczy.
Ta gra podżega do przemocy i usprawiedliwia faszyzm. Proszę, usuńcie ją ze Steama. Nie możemy pozwolić tym złym i podłym politykom oraz propagandzie wejść do świata gier
Rosja wyruszy na podbój sektora gamingowego?
W ostatnich latach Rosja przynajmniej kilkukrotnie wyrażała zakusy do stania się gamingowym gigantem. Sam Kommersant przekazał, że do 2030 roku Rosjanie chcieliby stworzyć własnego hegemona na wzór korporacji Electronic Arts. W to wszystko zamieszane są oczywiście wewnętrzne organy na czele z Ministerstwem Rozwoju Cyfrowego.
Przedsięwzięcie, o którym mowa to Rosgame. Składa się ono z kilka scenariuszy przewidujących bardzo rozległe inwestycje w poszczególne segmenty elektronicznej rozrywki. Jeden ze scenariuszy mówi o wydatkach rzędu 50 mld dolarów na opracowanie: własnego silnika graficznego, ogromnej firmy z branży gier oraz stworzenia… autorskiej konsoli do grania.
Oczywiście jest to pewnego rodzaju odpowiedź na sankcje, którymi dotknięci zostali Rosjanie po agresywnej inwazji na tereny Ukrainy w 2022 roku. Żadne logiczne przesłanki nie wskazują jednak na to, by Rosja miała na tyle rozwinięte możliwości technologiczne do stania się potentatem branży gamingowej.