Skip to main content

Magdalena Frindt, „Wprost”: Ze statystyk wynika, że codziennie w Polsce samobójstwo popełnia 13 osób, z czego 11 stanowią mężczyźni. Te dane same w sobie są wstrząsające, a trzeba też mieć świadomość, że samych prób samobójczych, które na szczęście okazują się nieskuteczne, jest przecież znacznie więcej.

Ks. Tomasz Trzaska, suicydolog, ekspert Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie: To smutny wskaźnik. Niezależnie od tego, co robimy, niezależnie od rozmów pomocowych, czy innych działań, statystycznie co dwie godziny w Polsce umiera mężczyzna w wyniku samobójstwa. U kobiet ten wskaźnik jest dużo niższy. Na jedno samobójstwo kobiety przypada sześć samobójstw mężczyzn.

To są statystyki za ubiegły rok, a niedługo będziemy mieli dane za obecny i dowiemy się, czy te wskaźniki spadły, czy wzrosły. Natomiast, tak czy inaczej, mówimy o 4845 przypadkach śmierci samobójczych w ubiegłym roku. Dla porównania: ofiar wypadków drogowych było 1,8 tys., czyli 2,5 raza mniej.

Spójrzmy na kampanie społeczne, na zainteresowanie tematem. Jeśli chodzi o wypadki drogowe, wiele osób bierze udział w dyskusji, proponuje np. żeby nakładać coraz wyższe mandaty, wprowadzać odcinkowe pomiary prędkości, jest „Akcja znicz”. Różne kampanie i mechanizmy są wdrażane po to, żeby zmniejszyć liczbę wypadków. A czy w przypadku tematu dotyczącego samobójstw jest proporcjonalnie 2,5 razy więcej inicjatyw? Ich nie jest nawet tyle samo.

CAŁA ROZMOWA Z KS. TOMASZEM TRZASKĄ:

A z czego wynika fakt, że aż 11 spośród 13 osób, które odbierają sobie życie, stanowią mężczyźni?

To jest bardzo dobre pytanie i sam sobie je zadaję. Poruszamy się tutaj trochę w obszarze przypuszczeń. Możemy wziąć statystyki policyjne i zacząć zastanawiać się nad metodami popełniania samobójstw, np. czy mężczyźni wybierają metody bardziej brutalne, stanowcze, z których bardzo ciężko jest odratować człowieka.

To jest tylko część prawdy. Tak ogólnie rzecz ujmując, u mężczyzn w wieku 30-35+ wskaźnik „odwentylowywania” emocji jest trochę inny.

Kobiety mają społeczne przyzwolenie na to, żeby czasami zapłakać, żeby wyrazić swój smutek. Spotykają się ze sobą, rozmawiają, żalą. Mężczyźni podczas spotkań w swoim gronie rzadko kiedy to robią. Wobec rodzin, ale również wobec samych siebie bardzo często nie pozwalają sobie na to, żeby „odwentylowywać” emocje, żeby powiedzieć, że jest im ciężko. Pytanie można zadać też w drugą stronę: czy my, jako mężczyźni, umiemy słuchać innych mężczyzn i dostrzegać ich trudności.

Nie ma jednej przyczyny, dlaczego jest taka duża dysproporcja w statystykach między kobietami a mężczyznami. Ale mam wrażenie, że chodzi tutaj również o to, czy mężczyźni mają szansę i umiejętność wspomnianego już „odwentylowywania” emocji.

A nie wydaje się księdzu, że wśród mężczyzn to tabu zaczyna choć trochę pękać? Że chociażby dzięki takim rozmowom jak nasza, zaczynają się otwierać?

Jestem przekonany, że tabu zaczyna pękać – szczególnie wśród młodych mężczyzn. A oni będą się przecież starzeli, więc mam nadzieję, że z upływem kolejnych dekad będą zachodziły zmiany i będzie większe przyzwolenie na pełny wachlarz emocji. Dzisiaj młody mężczyzna jest w stanie powiedzieć: „chodzę na terapię”, „mam depresję” albo po prostu „jest mi trudno”.

Ważne też, żebyśmy w tej zmianie nie przesadzili w drugą stronę, żeby zachować cechy męstwa.

W Kościele powiedzielibyśmy, że cechą, cnotą i darem Ducha Świętego jest tzw. męstwo. Męstwo to nie jest rzeczywistość mięśni, to nie jest rzeczywistość bycia twardym. Męstwo to jest umiejętność dostrzegania silnych stron, ale także problemów i powiedzenia: „mam z czymś kłopot”. I to nie znaczy, że przegrałem, ale że w danym momencie życia potrzebuję pomocy.

Pamiętam głośną kampanię, którą przeprowadził angielski zespół piłkarski z okazji Światowego Dnia Zdrowia Psychicznego. Zostało w niej przedstawionych dwóch kibiców, którzy dopingują swoją drużynę. Jeden reaguje żywiołowo, a drugi wydaje się być nieobecny. Ostatecznie okazuje się, że to właśnie ten pierwszy, który na pozór żyje pełnią życia, popełnił samobójstwo. Jakie sygnały płynące z zachowania osób w kryzysie zdrowia psychicznego powinny zaniepokoić najbliższe otoczenie? Bo jak pokazuje ten przykład, nie zawsze muszą się wpisywać w takie, których stereotypowo moglibyśmy się spodziewać.

Zjawisko kryzysu zawsze będzie wymykać się ze wszystkich reguł i zasad, ale mimo wszystko wiele czynników, objawów jest wspólnych.

To o czym pani wspomniała, że ktoś jest emocjonalny, żywiołowy, a potem dziwimy się, że np. targnął się na swoje życie, bo „przecież on był zawsze taki wesoły”, może dotyczyć różnych sytuacji. Może dotyczyć zarówno trzymania maski, może dotyczyć chwilowej poprawy, ale również tego, że np. ktoś funkcjonuje w miarę dobrze, ale miewa stany depresyjne. Bo my tutaj mówimy o kryzysie samobójczym, ale on często idzie w parze z depresją czy właśnie ze stanami depresyjnymi.

Tutaj nie ma mowy o regularności, że u osoby w kryzysie przez wszystkie godziny doby będą występowały te same objawy. Może być tak, że w czasie pracy nie zauważymy niczego niepokojącego, bo ktoś płacze w domu, praktycznie z niego nie wychodzi, nie wstaje z łóżka.