Skip to main content
Rozrywka

Lesson Learned – recenzja filmu

Autor 1 lipca 2025Brak komentarzy

Lesson Learned to projekt ciekawy i luźno inspirowany życiem reżysera, który w wieku 9 lat wyprowadził się ze Stanów Zjednoczonych i trafił do węgierskiej szkoły – zupełnie innego świata. Twórca opowiada historię w sposób wykraczający poza sztywne ramy kultury i społeczne normy, co daje uniwersalny charakter. To film, który nie jest osadzony w konkretnym czasie; to mogło wydarzyć się kiedykolwiek. Nie widzimy niczego, co jednoznacznie wskazywałoby na jakiś okres historyczny. Dopiero pod koniec po raz pierwszy można dostrzec telefon komórkowy. To, co jednak z perspektywy polskiego widza będzie interesujące, to podobieństwo węgierskiej rzeczywistości do naszej: mają tak samo przekomiczne absurdy biurokracyjne, które są jakby wpisane w charakter tej części Europy. To buduje świat, w który się wierzy.

Historia Palko, który w wieku 10 lat przenosi się z Berlina na Węgry, początkowo jest dość specyficzna. Z jednej strony możemy zrozumieć jego zagubienie w nowym świecie i brak jakiegokolwiek wsparcia ze strony nauczycieli. Z drugiej strony jego buntownicze i lekceważące zachowanie wydaje się nieuzasadnione. A to powoduje, że trudno poczuć do niego sympatię. Motywacja „bo się nudzę” nie jest usprawiedliwieniem różnych decyzji, które podejmuje. Później negatywne wrażenie znika. Zagubienie, niepełne zrozumienie języka i nękanie przez nauczycieli przeradza się w horror. Wówczas jego wycofanie i bunt mają sens. Na początku nie zostało dość racjonalnie umotywowane, by od razu poczuć jego historię. Dopiero później wszystko to nabiera emocjonalnego wydźwięku. A ten jest potrzebny, byśmy dali się wciągnąć w opowieść. 

To, co najbardziej przeraża w Lesson Learned, to sztywne zasady systemu edukacji oraz opresyjny system czarnych punktów, które znakują niegrzeczne dzieci. Rówieśnicy wiedzą, z kim nie powinni się zadawać. To pokazuje szkołę, która zamiast uczyć, buduje traumy i problemy, z którymi człowiek będzie się zmagać latami. Zwłaszcza że nauczyciele to osoby starszej daty. Ich metody – na czele z fizycznymi atakami – przepełniają czarę goryczy. To coś, co już jest bardziej związane z problemami Węgier, ale pokazane w sposób zrozumiały, przejmujący i pełny frustrującej grozy. A gdy pojawia się młoda nauczycielka chcąca coś zmienić, zarówno starsi nauczyciele, jak i rodzice od razu gaszą jej zapał. Ten film przeraża, bo pokazuje zamknięcie społeczeństwa na rozwój i cichą akceptację toksycznych zachowań. 

Bardzo często filmy z dziećmi są nie do zniesienia, bo reżyserzy albo nie umieją pracować z młodymi, albo wybierają dzieciaki, które nie potrafią się odnaleźć przed kamerą. Efekt? Przerażająca sztuczność! A to wybija z rytmu, zaangażowania i wiary w to, co na ekranie jest pokazywane. Tutaj jest inaczej, co zaskakuje. Wszystkie dzieci zachowują się naturalnie i mają proste dialogi. Można dostrzec w tym wiele improwizacji, budującej autentyczność tych postaci. Jedyny problem to dziwne przedstawienie, które pojawia się pod koniec filmu; bez przygotowania, sensu i jakiegoś celu. To wygląda tak, jakby reżyser dał im swobodę twórczą. Jednak nie dostrzegam i nie czuję w tym żadnej wartości dla opowiadanej historii. Pojawia się to znikąd, nic nie wnosi. Po chwili zapominamy o tym. Bez tych scen, które rozpraszają uwagę widza i odciągają od losów bohaterów, Lesson Learned by wiele zyskało.

Koniec pozostawia z frustracją. Raczej zbudowaną świadomie, bo pokazuje społeczeństwo bez nadziei i bez wyciągniętych wniosków. Nikt nie zrozumiał problemu z Palko. Stwierdzono jedynie „wycięcie” czegoś pośredniego. Nie przyczyny, ale pewnego rodzaju skutków sytuacji. To nic nie zmieni w przyszłości. W jakimś stopniu to przestroga przed ślepym podążaniem za tradycjami i zasadami, które muszą się zmienić z czasem, by było lepiej. Naprawdę niezłe kino.

Lesson Learned