Rozpoznawanie ludzkich emocji do tej pory przypisywano zwierzętom udomowionym. Okazuje się jednak, że gatunki coraz częściej osiedlające się w miastach, przystosowują się niezwykle szybko do interakcji z ludźmi.
Nie rzadko słyszy się historię o złośliwych mewach, które podkradają turystom frytki. Czasem upatrzą sobie nawet kogoś i bez powodu go nękają. Możesz wymachiwać rękami, ile chcesz, ale to ci w niczym nie pomoże. Jest jednak sposób, by zdobyć respekt tych ptaków. Okazuje się, że potrafią one rozróżniać emocjonalne zabarwienie ludzkiego głosu, a najskuteczniejszy jest agresywny okrzyk.
Mewy cię nie szanują, ale zawsze mogą zacząć. Wystarczy trochę krzyku
Zespół badaczy z Uniwersytetu w Exeter udowodnił, że mewy, a dokładniej srebrzyste mewy (Larus argentatus), znacznie rzadziej podejmują próbę kradzieży jedzenia, gdy usłyszą męski głos wypowiedziany w sposób agresywny lub podniesiony.
Eksperyment przeprowadzono w dziewięciu nadmorskich miejscowościach Kornwalii, gdzie mewy od lat stanowią symbol, ale i utrapienie turystów. Naukowcy przygotowali szczelnie zamknięte pudełko z frytkami, które ustawiano w zasięgu wzroku ptaków. Gdy mewa zbliżała się do „zdobyczy”, uruchamiano jedno z trzech nagrań: męski głos spokojnie wypowiadający słowa „No, stay away, that’s my food” („Nie, odejdź, to moje jedzenie”), ten sam głos wypowiedziany krzykiem oraz śpiew rudobrzucha, pospolitego europejskiego ptaka, pełniącego rolę neutralnego bodźca.
Łącznie przebadano 61 mew, które reagowały w zaskakująco różny sposób w zależności od rodzaju odtwarzanego dźwięku. Aż 45% mew, które usłyszały krzyk, odleciało w ciągu minuty. Dla porównania, na spokojny ton głosu zareagowało tylko 15% ptaków – większość po prostu odsunęła się kilka kroków, pozostając w pobliżu pojemnika. Z kolei w przypadku śpiewu rudobrzucha aż 70% mew pozostało na miejscu przez cały czas trwania próby, ewidentnie ignorując dźwięk.
Nie o głośność chodzi, lecz o ton
Jak wyjaśnia dr Neeltje Boogert z Centre for Ecology and Conservation przy Uniwersytecie Exeter, efekt nie wynikał z samego natężenia dźwięku. Wszystkie nagrania zostały ujednolicone do identycznej głośności około 60 decybeli. Cel był taki, by wyeliminować czynnik strachu przed hałasem. Różnica tkwiła zatem wyłącznie w sposobie wypowiedzi.
Zwykle krzyk odbierany jest jako coś groźnego, ponieważ jest głośniejszy. W naszym eksperymencie wszystkie próbki były odtwarzane w tym samym natężeniu dźwięku. To oznacza, że mewy reagowały nie na głośność, lecz na sposób, w jaki wypowiadano słowa
tłumaczy dr Neeltje Boogert.
Odkrycie to jest o tyle zaskakujące, że podobną zdolność rozpoznawania emocjonalnych niuansów w głosie człowieka dotąd przypisywano jedynie zwierzętom udomowionym, takim jak psy, świnie, czy konie, które przez pokolenia ewoluowały w bliskim kontakcie z ludźmi. Srebrzyste mewy, gatunek w dużej mierze dziki, wydają się natomiast uczyć podobnej interpretacji dźwięków w naturalnych, miejskich warunkach.
Badacze podkreślają, że wyniki eksperymentu są kolejnym dowodem na niezwykłą elastyczność gatunków przystosowujących się do środowiska miejskiego. Mewy, które coraz częściej gniazdują w miastach i korzystają z łatwo dostępnych źródeł pożywienia, stają się coraz bardziej wyczulone na ludzkie zachowania. Potrafią rozpoznawać momenty, gdy człowiek nie zwraca uwagi, i wtedy błyskawicznie atakują, ale też wiedzą, kiedy lepiej odlecieć.
Wcześniejsze badania wykazały, że utrzymywanie kontaktu wzrokowego z mewą również skutecznie zniechęca ją do kradzieży. Teraz okazuje się, że ton głosu jest równie ważnym sygnałem. To swoista interakcja międzygatunkowa, która pokazuje, że nawet dzikie ptaki uczą się „czytać” ludzkie emocje.
Grafika: Własne

