Skip to main content
WiadomościWszystko

Nazwała Karola Nawrockiego „kartoflem”. Dziennikarka poniosła konsekwencje

Autor 2 lipca 2025Brak komentarzy

Jedna z dziennikarek Polskiej Agencji Prasowej w depeszy nazwała Karola Nawrockiego „kartoflem”. Z najnowszych doniesień wynika, że została za to ukarana. I nie była jedyną osobą, która poniosła poważne konsekwencje.

Mowa o depeszy, która została opublikowana po szczycie NATO. Tam autorka napisała „Kartofel Nawrocki”. W tle chodziło o wypowiedź Andrzeja Dudy, który spotkał się z przywódcą USA Donaldem Trumpem. Duda przekazał dziennikarzom po rozmowie, że bardzo możliwe, iż przyszły prezydent Karol Nawrocki dostanie zaproszenie do Białego Domu, a Donald Trump do Warszawy.
Nazwała Nawrockiego „kartoflem”. Teraz musi zapłacić karę
I nie byłoby w tej informacji nic sensacyjnego, gdyby nie słowo „kartofel”. Depesza „poszła” i zaczęły ją powielać inne media. Teraz okazuje się, że sprawa ma dalszy ciąg.

– Potwierdzam, że wyciągnęliśmy konsekwencje służbowe wobec osób odpowiedzialnych za rażące błędy w depeszy – powiedział w rozmowie z Press Marek Błoński. – Nie mogę mówić o szczegółach, ponieważ zawsze są to sprawy między pracodawcą a pracownikiem – dodał.
Jak dowiedział się serwis, autorka tekstu została ukarana finansowo, a edytorka zwolniona dyscyplinarnie. Jeden z pracowników PAP przyznał z kolei, że w omawianej depeszy błędów było więcej. – Prezydent Polski został nazwany prezenterem Polski. Zamiast „w Białym Domu” było napisane „w białydomu”. Nie pamiętam depeszy tak niechlujnej, zmuszającej nas do opublikowania upokarzającego sprostowania – powiedział.
Zdradził też, że autorką depeszy była dziennikarka zatrudniona na umowę zlecenie. –Bardzo młoda, ambitna, z krótkim stażem – opowiadał. – Znacznie więcej kłopotów sprawiła edytorka z wieloletnim stażem. Nie chciała rozstać się z firmą za porozumieniem stron. Po kilku dniach kierownictwo zdecydowało się wręczyć jej dyscyplinarkę w przeświadczeniu, że musi stanowczo zareagować na błędy godzące w wizerunek agencji – dodał na koniec pracownik PAP w rozmowie z portalem branżowym.