Skip to main content

– „Hej, prowadzę zdrowy tryb życia, jestem instruktorką sportu i mam czwarte stadium, z przerzutami do kości i mózgu” – Małgorzata Maksymowicz, która prowadzi na Facebooku grupę „Rak płuca”, cytuje wiadomość od młodej kobiety. Ten nowotwór kojarzymy ze starszymi mężczyznami, kilkadziesiąt lat palącymi papierosy. A jest mutacja, która wywołuje chorobę u młodych osób, i to częściej u kobiet.

 – To się w głowie nie mieści, prawda? W naszej grupie jest wiele młodych osób – mówi Małgorzata Maksymowicz, mając na myśli posty i wiadomości takie, jak ta od 27-letniej dziewczyny chorej na raka płuca.
Ten nowotwór przez lata był jednym z najbardziej zabójczych. Tegoroczny American Society of Clinical Oncology (ASCO), największy kongres onkologiczny świata, pokazał, że to się zmienia. A dobre wieści polscy onkolodzy przekazali nam na konferencji w Warszawie – na kolejnym „Spotkaniu z Ekspertem” Dziennikarskiego Klubu Promocji Zdrowia, które tym razem zorganizowano pod hasłem: „W punkt o raku płuca”.
Małgorzata Maksymowicz sama choruje na ten nowotwór, przeszła operację – ma wycięty fragment płuca. Po leczeniu – prawie 10 lat temu, założyła grupę „Rak płuca”, bo chciała wesprzeć innych chorych. Głównie tych, którzy są świeżo po diagnozie, kompletnie zdruzgotani i zagubieni. – Ludzie wchodzą na grupę i piszą: „Mam raka”. I nie wiedzą, co dalej. Bezradność pacjentów jest powalająca – mówi Małgorzata.
Ten, kto ciężko chorował, albo ma wśród bliskich chorego na raka, wie, o czym mowa – poruszanie się w NFZ-owskim systemie leczenia to jak kluczenie w labiryncie. A wyboru raczej nie ma – leczenie onkologiczne jest horrendalnie drogie, więc mało kogo byłoby na nie stać w placówkach prywatnych.
A ubezpieczenie „od raka”, które zapewnia „leczenie za granicą” i „najnowocześniejsze terapie”, którym kuszą choćby banki, jest dostępne, ale dopiero gdy choroba jest w czwartym stadium, więc „najnowocześniejsze leczenie” to w praktyce leczenie paliatywne, które choroby już nie wyleczy, może jedynie przedłużyć życie. O tym dowiadują się tylko ci, którzy wczytają się w drobny druczek na ostatnich stronach umowy.
A zresztą dostęp do najnowocześniejszych leków, w każdym razie na pewno w Polsce i tak zwykle jest tylko w państwowych ośrodkach. Na szczęście na nowej liście leków refundowanych od 1 lipca 2025 r. znalazło się wiele leków onkologicznych, w tym kilka na raka płuca. A jeśli chodzi o leczenie tego nowotworu, już od dłuższego czasu jest też dostępna immunoterapia. Jednak tylko dla tych, u których chorobę wywołała specyficzna mutacja genetyczna, ale tym poniżej.
Nowotwór „hakuje” układ odpornościowy, a immunoterapia to odkręca
Marta usłyszała diagnozę, gdy miała 45 lat, a jej dzieci były nastolatkami. Wiadomość o raku to był oczywiście szok, tym bardziej że nigdy nie paliła, ani na nic poważnie nie chorowała. Uratowało ją to, że nie był to „zwykły” rak płuca, tylko ten z konkretną, wspomnianą mutacją w genie EGFR. Choć ten nowotwór u niepalącej, młodej osoby to pech, w tym przypadku szczęście w nieszczęściu, bo dostępna jest skuteczna terapia.
– Tylko dlatego wciąż żyję – mówi Marta i ma myśli to, że dostała leczenie „skrojone na miarę”. Immunoterapię, która uruchamia układ odpornościowy, by uczył się na nowo rozpoznawać komórki nowotworu i je atakować.
Bo problem z rakiem jest taki, że udaje mu się „zhakować” system odpornościowy, pozostać dla układu odpornościowego niezauważonym i dzięki temu „rozkręcić” chorobę. Nazwa „immunoterapia” nawiązuje właśnie do określenia „układ immunologiczny”, czyli odpornościowy.
Pacjenci z nowotworem powinni prosić o badania genetyczne. A właściwie domagać się ich
– Powinniśmy rutynowo wykonywać badania molekularne u wszystkich chorych, niezależnie od stopnia zaawansowania nowotworu – uważa prof. dr hab. med. Paweł Krawczyk, kierownik Pracowni Immunologii i Genetyki z Katedry i Kliniki Pneumonologii, Onkologii i Alergologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Często jest to tylko pobożne życzenie, by nie powiedzieć, że marzenie ściętej głowy. Diagnostyka w poszukiwaniu mutacji, która wywołała raka, nie jest w Polsce standardem. Wiele ośrodków nie proponuje jej pacjentom. Choćby dlatego, że i tak nie mają programów, które pozwoliłyby podać pacjentom leki stosowane w konkretnej mutacji. A pacjenci zwykle o możliwości zrobienia takiej diagnostyki nie wiedzą. 
A przecież gdyby ją zrobili i okazałoby się, że znaleziono mutację, która wywołała chorobę i byłby szpital, choćby na końcu Polski, który ma leki, to chory mógłby tam pojechać, bo nie ma już rejonizacji. Dlatego ważne, by pacjenci z nowotworem domagali się badań genetycznych, nawet gdy słyszą, że to bez sensu, bo „i tak nie mamy dla pana/pani leczenia”.
Rak płuca nie wraca u większości pacjentów, którzy dostają nowoczesne leczenie
W Polsce każdego roku na nie drobnokomórkowego raka płuca umiera 23 tysiące osób, a 22 tysiące dowiaduje się, że ma ten nowotwór. Najczęściej odmianę gruczołową i w wielu pacjentów ma też mutację genu EGFR. A właśnie dla tych osób dostępne są w Polsce nowoczesne leki.
– Okazały się skuteczniejsze od chemioterapii, a to właśnie ona była wcześniej stosowana u wszystkich – mówi dr hab. Magdalena Knetka-Wróblewska, onkolog kliniczny z Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej Narodowego Instytutu Onkologii-Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie.
To dobra wiadomość, bo chemioterapia u wielu pacjentów wywołuje nieprzyjemne objawy uboczne leczenia. Aż trudno uwierzyć, że wielu pacjentów onkologicznych dostaje ją „w ciemno”. I dopiero po fakcie okazuje się, czy to leczenie w ich przypadku miało sens, czy nie miało żadnego.
Słabe punkty w leczeniu raka płuca w Polsce. Jest ich kilka
Niestety, słynne kolejki do lekarzy i na badania także w przypadku raka płuca to niechlubny standard. W niektórych rejonach Polski diagnostyka trwa trzy miesiące, a nawet dużo dłużej.
– Gdy pacjent czeka pół roku na diagnozę, może się okazać, że już się nie zakwalifikuje do immunoterapii – ostrzega prof. Paweł Krawczyk, onkolog z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Bo nowotwór płuca u młodych osób zwykle szybko postępuje. A żeby dostać nowoczesne leczenie, trzeba być w niezłej kondycji, mimo choroby.
Niestety, w Polsce brakuje kompleksowej opieki dla chorych onkologicznie, którą zapewniają wyspecjalizowane w leczeniu danego nowotworu ośrodki, tzw. cancer unity.  – Być może powstaną w każdym województwie, ale to zależy od decyzji Ministerstwa Zdrowia i od tego, czy znajdzie się na to finansowanie – mówi prof. Paweł Krawczyk.
To jednak nie koniec słabych punktów leczenia raka płuca. Kolejnym jest brak jasnych standardów. – Niby są, bo literaturze te standardy są opisane, ale jeśli lekarze i szpitale się do nich nie stosują, nie są wyciągane żadne konsekwencje. Ośrodek nie wykona badań genetycznych u pacjenta i co? I nic – dodaje lubelski onkolog.
Kolejna rzecz to organizacja badań molekularnych. W Polsce często jest fatalna. Wiele szpitali nie ma patomorfologii, musi wysyłać materiał pobrany od pacjenta do innych ośrodków. Najpierw pobrany przy badaniu czy operacji wycinek utrwala w formalinie, potem wysyła kurierem, by zawiózł go w Polskę. W transporcie mogą zdarzyć się różne rzeczy. 
– A gdy materiał trafi już na miejsce, to tam czeka. Choćby na patomorfologa, bo jest ich mało, wielu już na emeryturach – dodaje prof. Paweł Krawczyk. W efekcie bywa tak, że gdy pobrany od pacjenta wycinek odczeka swoje, nie nadaje się już do oceny.
Rak płuca i urlop w górach? To możliwe
Onkolog prof. Paweł Krawczyk jeszcze raz apeluje, by u każdego chorego na raka płuca wykonywać badania genetyczne: – Bo choć nie mamy jeszcze refundowanej wspomnianej immunoterapii dla chorych z zaawansowanym nowotworem, którzy są po chemio- i radioterapii, to wiemy, że niedługo refundacja będzie. A już dziś możemy napisać wniosek o dostęp ratunkowy – tłumaczy.
Poza tym są też badania kliniczne, do których chorzy mogą się zgłosić. – A to zwykle młodzi ludzie i mogą podróżować – dodaje onkolog.
A jeśli chodzi o immunoterapię stosowaną w tym raku płuca, mamy dla chorych świetną wiadomość: – Czas do wznowy choroby jest przy tym leczeniu bardzo długi, bo kilkuletni. A u większości pacjentów choroba w ogóle nie nawróci! – mówi prof. Paweł Krawczyk. I nawet jeśli pacjent ma zaawansowane stadium raka płuca, to i tak leczenie daje efekt.
– W krótkim czasie u większości zmniejsza się kaszel i problemy z oddychaniem, poprawia się ogólne samopoczucie. Wielu pacjentów pracuje, realizuje pasje, podróżuje – wylicza dr hab. Knetka-Wróblewska.
Zwykle myślimy, że urlop w górach to tylko dla tych, którzy mają zdrowe płuca, bo przez to, że powietrze jest rozrzedzone, trudniej się oddycha. Marta, wspomniana mama nastolatków, nie dość, że wróciła do pracy i prowadzi dawne życie, to właśnie planuje taki wyjazd – w góry. Mówi tak:
– Nie wiem, co będzie za rok, ale wiem, że mam czas. A jeszcze dwa lata temu myślałam, że nie dożyję świąt. Lekarze dali mi nadzieję, a medycyna uratowała mi życie. Wiem, że są pacjenci, którzy nie mieli tyle szczęścia, co ja. To musi się zmienić.