Zdaniem pana Krzysztofa dron miał przymocowany silnik „wielkości suszarki” i skrzydła o rozpiętości około 1,5 metra. — Uważam, że skończyło mu się zasilanie, bo miał iskrowy zapłon. Zbiornik na paliwo był w czymś przypominającym worku foliowym — wskazał.
— W ciągu 10 minut od zgłoszenia pojawił się pierwszy radiowóz. Funkcjonariusze od razu zaczęli zabezpieczać teren. Następnie pojawiła się Żandarmeria Wojskowa, prokuratura, wójt gminy — mówił mieszkaniec Wohynia.
Pan Krzysztof przekazał, że poza oficjalnymi alertami, mieszkańcy na miejscu zdarzenia otrzymali ostrzeżenia dotyczące bezpieczeństwa od wójta i starosty.