
Tymczasem rząd stara się tonować emocje i uspokajać obywateli, ale — jak zauważają eksperci — działa zbyt późno, zbyt słabo i zbyt nieudolnie.
Bojówki zamiast patroli
W ostatnich tygodniach na polsko-niemieckiej granicy zaczęły się pojawiać samozwańcze „patrole obywatelskie” zorganizowane przez Ruch Ochrony Granic, stowarzyszenie powiązane z Robertem Bąkiewiczem — znanym z marszów narodowców i kontrowersyjnych wystąpień medialnych. W praktyce nie przypominają one jednak pokojowych strażników społecznych. Zdaniem ekspertów mamy do czynienia z czymś znacznie bardziej niebezpiecznym.
— To nie są żadne patrole, tylko bojówki. Wiemy, kto je kontroluje i kto ma na nie wpływ — ostrzega prof. Agnieszka Kasińska-Metryka, politolożka i specjalistka od komunikacji kryzysowej w rozmowie z Onetem.
Aktywiści Ruchu Ochrony Granic patrolują nie tylko pasy przygraniczne, ale również pojawiają się w okolicach przejść granicznych, nagrywają i publikują w internecie swoje interwencje. Ich działania mają na celu — jak deklarują — ochronę Polski przed „zalewem migrantów” i biernością rządu. Jednak w ocenie wielu komentatorów jest to przede wszystkim pokaz siły i próba przejęcia kontroli nad przekazem publicznym.
Kaczyński i Duda podgrzewają nastroje
Narrację o migracyjnym zagrożeniu konsekwentnie promują politycy opozycji, zwłaszcza Prawa i Sprawiedliwości. Na koncie Jarosława Kaczyńskiego na platformie X pojawił się wpis.
„Niemcy regularnie przerzucają nielegalnych migrantów na naszą stronę. Państwo abdykowało, a chaos i bezkarność rosną z dnia na dzień. Funkcjonariusze nie mają narzędzi, by działać. Zostali zostawieni sami sobie”.
Słowa, bez poparcia w konkretnych statystykach, odbijają się szerokim echem w mediach społecznościowych, stwarzając wrażenie trwającego kryzysu. Prezydent Andrzej Duda również odniósł się do sytuacji, wyrażając zaniepokojenie brakiem reakcji ze strony rządu. Wyraził przy tym nadzieję, że „postawa władz w tej sprawie się zmieni”. Jego wypowiedź — biorąc pod uwagę fakty — brzmi co najmniej bezrefleksyjnie.
Tusk i Siemoniak apelują o spokój
W odpowiedzi na eskalującą sytuację premier Donald Tusk zwołał spotkania z przedstawicielami MSWiA, Straży Granicznej, wojska i policji. Zapewniał, że sprawa jest analizowana i kontrolowana.
— Ocenimy sytuację na wszystkich granicach. Trzeba rozdzielić dwie sprawy: jedna, wyjątkowo paskudna, to są te akcje, które mają pokazać, że Polska jest zalewana nielegalnymi migrantami ze strony zachodniej. To jest nieprawda. Są przypadki, które w tej chwili szczegółowo badamy — mówił premier.
Podkreślił, że Polska będzie badać każdy przypadek przekazywania migrantów przez stronę niemiecką i nie wykluczył odmowy ich przyjęcia, jeśli sytuacja się powtórzy. Z kolei minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak wskazywał, że za obecną narracją stoi opozycja.
— Ręce opadają, gdy politycy PiS-u próbują na ten temat coś mówić, bo pamiętamy aferę wizową… Pamiętamy zaporę, którą migranci pokonywali w 20 sekund, rozchylając ją lewarkiem. Pamiętamy słynną konferencję ministrów Kamińskiego i Błaszczaka promującą pornografię… To było po prostu takim jakimś splotem porażek i katastrof w tym obszarze — komentował Siemoniak.
Ekspertka: „Kryzys wybuchł im w twarz”
Zdaniem prof. Kasińskiej-Metryki reakcja rządu jest mocno spóźniona.
— Tym bardziej niewystarczająca, że z drugiej strony mamy ofensywę informacyjną — mówi ekspertka, zwracając uwagę na to, że figura wroga od lat służy jako narzędzie polityczne. — Ta figura wroga, którą widzimy, i która jest kreowana, od zawsze jest wykorzystywana przez PiS i Konfederację. To była kiedyś figura osób LGBT, była uchodźców, a teraz mamy migrantów. Za tym idą konkretne działania, te patrole obywatelskie — wskazuje.
Według niej działania rządu przypominają próbę gaszenia pożaru, który można było przewidzieć.
— Problem w tym, że rząd tego nie przewidział i dziś reaguje tak, jakby się nagle obudził, bo kryzys wybuchł im w twarz — podkreśla.
Niemiec – wróg z przeszłości?
Ekspertka zwraca też uwagę na niebezpieczną narrację wykorzystującą stereotypy i uprzedzenia historyczne.
— Granica jest dla nas daleko, my skali zjawiska nie oszacujemy, a widzimy i słyszymy tylko przekaz o tym, że coś nam stamtąd zagraża. I to działa tym silniej, że PiS i Konfederacja grają tu figurą nie tylko migranta, ale też tego wroga, który jest w świadomości Polaków utrwalony, czyli Niemca. To się poniesie – zaznacza prof. Kasińska-Metryka.
Jej zdaniem rząd Donalda Tuska nie radzi sobie z zarządzaniem kryzysem medialnym, a koalicja rządząca jest zbyt rozproszona, by działać skutecznie.
— Myślałam, że po ewidentnej wtopie, jaką było niepowołanie przez rząd rzecznika prasowego, którego brakowało przez niemal dwa lata, oni zaczną się uczyć na błędach. Ale nic takiego nie nastąpiło, i mamy w kwestii granicy zachodniej to, co mamy – komentuje.
Patrole karmione teoriami spiskowymi
Internet, szczególnie media społecznościowe, stały się idealnym medium do wzmacniania strachu i nieufności.
— Nawet jeśli media mainstreamowe nie poruszają pewnych tematów, to one i tak zaczynają żyć swoim życiem w internecie. Mają pożywkę w postaci teorii spiskowych i w postaci podciągania wszystkich tych akcji na granicy polsko-niemieckiej pod patriotyzm — ostrzega ekspertka.
Zaznacza też, że reakcja władz wobec takich obywatelskich inicjatyw powinna być bardziej stanowcza.
— Nie można pod patriotyzm podciągać wszystkich akcji, gdzie jest, przepraszam za słowo, mordobicie i gdzie działają bojówki – dodaje.
Rząd zaspał, opozycja w ofensywie
Jak zaznacza prof. Kasińska-Metryka, opozycja skutecznie destabilizuje debatę publiczną wokół migracji i bezpieczeństwa, w czym pomagają jej właśnie radykalne grupy i brak klarownych działań ze strony rządu.
— Tu ze strony rządu niezbędna jest nieustanna czujność, żeby rozbrajać wszelkie próby zaminowania przez opozycję i przez te bojówki z granicy debaty publicznej. Bo opozycja będzie dbać o to, żebyśmy w kwestii migrantów i bezpieczeństwa byli jako społeczeństwo wystarczająco roztrzęsieni. Niestety – wskazuje ekspertka.
Podkreśla też, że eskalacja błędów komunikacyjnych i słaba kontrola nad przekazem mogą kosztować rząd dużo więcej niż tylko spadek notowań.
— Obawy budzi jednak to, że ze strony rządu widzimy dziś działania ewidentnie opóźnione i jakąś eskalację potknięć. A kierunek zmian społecznych i tąpnięcia partii demokratycznych w sondażach nie napawają optymizmem – podsumowuje prof. Kasińska-Metryka.
Czytaj też:
Samozwańcze „patrole obywatelskie” chcą pilnować granicy z Niemcami. Policja użyła gazuCzytaj też:
Tusk o patrolach obywatelskich na granicy: Zrobimy z tym porządek