Białoruski opozycjonista Paweł Łatuszka został w środę zaatakowany na Uniwersytecie Warszawskim. „Napastnik rzucił we mnie przedmiot i krzyczał na całą salę, że jestem 'zdrajcą i chciałem spalić całą opozycję’, powtarzając kłamstwa Łukaszenki” – napisał o ataku Łatuszka. Jak ustaliła Interia, policja zatrzymała 35-letniego agresora i wyjaśnia sprawę.
„Zostałem napadnięty podczas uroczystego spotkania Studium Europy Wschodniej na UW” – napisał w mediach społecznościowych białoruski opozycjonista Paweł Łatuszka. Jak dodał, do ataku doszło w obecności przedstawicieli władz Polski: Mieszka Pawlaka z Kancelarii Prezydenta, posła PiS Marka Kuchcińskiego oraz prorektora i przedstawicieli Uniwersytetu Warszawskiego.
Na miejscu, jak wskazał Łatuszka, obecny był także ambasador Czech i dyplomata z Gruzji. „Napastnik rzucił we mnie przedmiot i krzyczał na całą salę, że jestem 'zdrajcą i chciałem spalić całą opozycję’, powtarzając kłamstwa Łukaszenki” – napisał o ataku opozycjonista.
Paweł Łatuszka zaatakowany na UW. Sprawą zajęła się policja
Na nagraniu, które zamieścił Łatuszka we wpisie, widać jak napastnik jest wyprowadzany przez ochronę z sali, w której doszło do ataku. Mężczyzna, który dopuścił się napaści, został zatrzymany przez policję. – 35-latek z Białorusi naruszył nietykalność cielesną – powiedział Interii mł. asp. Jakub Gontarek z warszawskiej policji. Jak dodał, funkcjonariusze wyjaśniają okoliczności ataku.
ZOBACZ: Białoruś uwalnia 14 więźniów politycznych. Trzech Polaków na wolności
Białoruski opozycjonista przekazał, że w ostatnich dniach otrzymał kilkanaście gróźb. Ostatnio dyktator z Mińska Alaksandr Łukaszenka oskarżył go o próbę „zgromadzenia całej opozycji razem z Swiatłaną Cichanouską w jednym domu w Mińsku i spalenia ich w sierpniu 2020 roku”.
Łatuszka odniósł się do oskarżeń przywódcy. „Patologiczny kłamca Łukaszenka przeszedł samego siebie (…). W nocy z 9 na 10 sierpnia 2020 roku byłem dyrektorem naczelnym Narodowego Teatru im. Janki Kupały i na własne oczy widziałem ogień od wybuchających granatów nad centrum Mińska, gdy na jego (Łukaszenki – red.) rozkaz zaczęto bić, torturować i zabijać Białorusinów” – dodał.
„Jedynym budynkiem, którego pilnowała 'Alfa’ z KGB, była jedna z jego licznych rezydencji, w której się ukrył i drżał ze strachu przed protestami i sprzeciwem Białorusinów. Strach nie opuszcza dyktatora do dziś. Choć moim zdaniem, ten monolog dyktatora nie wymaga komentarza, tu należałoby raczej postawić diagnozę” – podsumował Łatuszka.
