
Piwko, winko, aperolek, prosecco, wódeczka – takie słowa dość często pojawiają się w rozmowach Polaków. Wystarczy spojrzeć choćby na facebookowe grupy, na których można poznać potencjalne przyjaciółki.
„Jeśli masz ochotę wyskoczyć na winko, ja zawsze chętnie” – takie posty czytałam tam regularnie.
Badania opinii publicznej wskazują, że ponad połowa Polaków opowiada się za całkowitym zakazem reklamy alkoholu (badanie IBRiS z listopada 2024).
Liczba monopolowych? Większa niż aptek
Alkohol trawi Polskę – alarmuje wielu lekarzy, choćby psychiatrka Maja Herman poruszająca w sieci ten temat.
„Żyjemy w kraju, gdzie mamy jedną aptekę na trzy tysiące mieszkańców, ale sklep z alkoholem jest na 300 osób. (…) Bardziej obrazowo? To tak, jakby w każdym jednym bloku był monopolowy. I nie – nie potrzebujemy prohibicji. Nie chodzi o zakaz całkowity. Potrzebujemy, żeby osoby, które nie są jeszcze w czynnym uzależnieniu, dostały realną pomoc, zanim się w nie stoczą” – pisze.
Niektórzy piwa nie uważają nawet za alkohol. Lekarze, pytając pacjentów o spożycie napojów z procentem, chcąc mieć pewność, dopytują też osobno właśnie o „złoty trunek”.
„Mamy narodowy problem”
Olga Legosz, znana w mediach społecznościowych jako nomadmum81, jest influencerką i aktywistką zaangażowaną między innymi w działania na rzecz ograniczenia promocji alkoholu w Polsce. W lutym tego roku zainicjowała petycję w sprawie zakazu reklamy piwa, którą podpisało niemal 48 tysięcy osób. Petycja została złożona 20 lutego do Ministerstwa Zdrowia oraz Komisji ds. Petycji w Sejmie.
„Jak wszyscy wiemy, mamy narodowy problem z poziomem spożywanego alkoholu, ale podejmując działania fragmentarycznie, jedynie wobec części produktów zawierających alkohol, to co uzyskujemy to pozorną skuteczność. Szczególnie, że ze względu na zwolnienie piwa z podatku cukrowego jest ono często tańsze niż bezalkoholowy napój gazowany” – możemy przeczytać w jej treści.
Legosz w swojej petycji podkreśla, że reklamy piwa przyczyniają się do problemu nadmiernego spożycia alkoholu w Polsce. Wyraża oburzenie faktem, że zyski z reklam piwa są wykorzystywane do finansowania zajęć sportowych dla dzieci (wspierają Fundusz Zajęć Sportowych dla dzieci i młodzieży), co uważa za nieodpowiednie.
„W Polsce w pieczy zastępczej z powodu sieroctwa jest 4 procent dzieci, a z powodu alkoholizmu rodziców 40 procent” – zaznacza również we wpisie na platformie X.
Co na to resort zdrowia?
W marcu Ministerstwo Zdrowia zaproponowało zmiany w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, mające na celu rozszerzenie zakazu promocji napojów alkoholowych o piwo oraz doprecyzowanie definicji promocji, obejmując m.in. rabaty przy zakupie większej ilości alkoholu.
Resort nie planuje jednak całkowitej zakazu reklamy alkoholu ani zakazu nocnej sprzedaży na stacjach benzynowych.
Według medialnych doniesień nowe przepisy miałyby obowiązywać od 1 stycznia 2026 roku. Czy tak będzie? Czas pokaże.
Czy ministerstwo – by przeciwdziałać problemowi uzależnienia od alkoholu – robi coś jeszcze?
„W ramach programu ‘Planuję długie życie’ prowadzimy kampanie promocyjno-edukacyjne, których celem jest uzmysłowienie negatywnego wpływu alkoholu na stan zdrowia” – czytamy w oświadczeniu przesłanym redakcji „Wprost”.
Niezmiennie działa także Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom.
Alkoholizm w Polsce. Lekarka o „stałym elemencie”
O problemie alkoholizmu rozmawiam z lekarką w trakcie specjalizacji z psychiatrii – Igą Kozłowską.
– Myślę, że alkohol jest wciąż stałym elementem w naszym społeczeństwie i duża częścią w tak zwanym social life. Zdecydowanie więcej jest teraz wysokofunkcjonujących alkoholików, którzy w ten sposób radzą sobie ze stresem i napięciem. Piją alkohol regularnie, często codziennie, „dla relaksu”, ale nie zauważają, że tracą kontrolę.
Jak bardzo szkodliwe jest promowanie alkoholu w przestrzeni miasta czy internetu?
– Dość duże, ale jeszcze większe szkody czyni przyzwolenie w społeczeństwie. Sama raczej nie piję i często spotykam się z krzywym spojrzeniem, jak odmawiam alkoholu. Reklamy same w sobie przedstawiają alkohol jako coś pozytywnego – element prestiżu, zabawy, relaksu – co często może mylić młodych ludzi.
Lekarka wymienia też problemy tworzące się w różnych organach po spożyciu zbyt dużej ilości napojów procentowych.
– Napicie się lampki wina lub dwóch raz na jakiś czas do kolacji nie stanowi większego problemu, oczywiście nie mówiąc o kobietach w ciąży, bo tutaj bezpiecznej dawki nie ma. Jeśli chodzi o spustoszenie, jakie alkohol czyni w organizmie to przede wszystkim – uszkadza neurony, zaburza pamięć, osłabia zdolności poznawcze, prowadzi do zaniku kory mózgowej, zwiększa ryzyko depresji i demencji, powoduje stłuszczenie wątroby, zapalenie, a w końcowym stadium marskość, która jest nieodwracalna, zwiększa ryzyko nadciśnienia, udaru i zawału serca, uszkadza błonę śluzową żołądka i przełyku, prowadzi do wrzodów, raka przełyku, osłabia odporność, zwiększa podatność na infekcje i nowotwory, zaburza też sen. Alkohol jest bezpośrednio powiązany z rozwojem raka piersi, wątroby, przełyku, jamy ustnej, jelita grubego. Zastanówmy się, zanim znów będziemy chcieli wziąć udział w mocno zakrapianej procentami imprezie – puentuje Iga Kozłowska.
Czytaj też:
Alkomaty w Sejmie? Śpiewak: I jeszcze narkomaty. Znam dwóch ministrów, którzy sięgają po kokainęCzytaj też:
W Gdańsku nie kupisz już alkoholu w nocy. Radny PiS drwi: Witam nowych strażników trzeźwości