
Personel Szpitala Powiatowego w Drezdenku – pielęgniarki, położne i lekarze – nie spodziewali się, że ich pożegnalne spotkanie po zawieszeniu oddziału ginekologiczno-położniczego przerodzi się w ogólnopolski skandal.
„Czujemy się jak przestępcy. Patologiczny personel” – mówią zwolnieni pracownicy. W telewizji pokazano ich z zamazanymi twarzami, jak kryminalistów. – Rzeczniczka szpitala mówiła o nas, że naraziliśmy pacjentów i zaburzyliśmy pracę całego szpitala. Ktoś mógłby pomyśleć, że odeszliśmy od łóżek pacjentek. A prawda jest taka, że oddział był od dawna pusty, a my chciałyśmy się tylko pożegnać. Niektóre z nas pracowały tu ponad 30 lat – mówi jedna z pracownic w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
„Stypa porodówki”. Dwie wersje wydarzeń
Na nagraniach, które trafiły do sieci, widać, jak personel tańczy i śpiewa na korytarzu oddziału. W tle słychać różne piosenki – od Marka Grechuty po rapera śpiewającego: „Wy… mam na wasze gadanie”.
Według uczestników spotkania wszystko odbyło się w zamkniętym, pustym oddziale. – Od kilku dni hulał po nim wiatr, więc o krzywdzie jakich pacjentów mówimy? – pytają pracownicy. Mówią, że było to pożegnanie po latach wspólnej pracy, z symbolicznym bezalkoholowym szampanem i domowym ciastem.
Szpital ma jednak inną wersję. – Personel powinien być przygotowany na przyjęcie pacjentki w stanie zagrożenia życia. Oddział miał działać do północy, a tymczasem trwała tam impreza – tłumaczy rzeczniczka szpitala Katarzyna Jenek.
Zarząd placówki przekonuje, że nagranie uderzyło w wizerunek szpitala. – Film udostępnili youtuberzy, a pacjenci zaczęli dopytywać, czy w naszym szpitalu mogą czuć się bezpiecznie – dodaje rzeczniczka.
Zwolnienia, śledztwo i walka o dobre imię
Z pracy wyrzucono cztery osoby, a wobec kolejnych prowadzone są postępowania wyjaśniające. Szpital zabezpieczył monitoring i analizuje nagrania. – Tracimy wykwalifikowany personel, ale musimy reagować, bo chodzi o reputację i zaufanie pacjentów – podkreśla Jenek.
Obrony zwolnionych podjęła się adwokat Anna Wichlińska. – Oddział był faktycznie pusty, a reakcja zarządu jest nieadekwatna. Nie doszło do rażącego naruszenia obowiązków pracowniczych. To raczej pretekst do rozwiązania umów w inny sposób – ocenia prawniczka.
Wichlińska zwraca uwagę, że w małym, 9-tysięcznym Drezdenku informacja o zwolnieniach pojawiła się na oficjalnych profilach szpitala, co naruszyło dobra osobiste pracowników. – Zrobiono z nich publiczny przykład, zanim mieli prawo do obrony – mówi.
Tło sprawy? Upadająca porodówka i cicha agonia systemu
Oddział ginekologiczno-położniczy w Drezdenku zawieszono z powodu malejącej liczby porodów. Władze powiatu i zarząd szpitala od miesięcy wiedzieli, że utrzymanie oddziału będzie niemożliwe. Kobiety z regionu będą rodzić w Gorzowie, Świebodzinie, Sulęcinie, Międzychodzie, Trzciance i Barlinku.
– W tym czasie wymieniano zamki i wygaszano uprawnienia pracowników do wstępu na oddział. Nawet lekarz dyżurny miał problem, by wejść do środka. Trudno mówić o działającym oddziale, skoro w praktyce już nie funkcjonował – przypomina adwokat Wichlińska.
Nowy rozdział bez dawnych pracowników
Od 1 listopada zawieszono też oddział neonatologii. Personel pożegnał się w ciszy, przy kawie i cieście – bez muzyki i tańców. Wiosną 2026 roku szpital planuje otworzyć nowy oddział ginekologiczny, ale prawdopodobnie już bez lekarzy i pielęgniarek, którzy byli częścią „stypy porodówki”.
– Na porodówce nic wielkiego się nie wydarzyło. Po prostu pielęgniarki upiekły ciasto, doktor przyniósł Piccolo, trochę potańczyły. To nie była patologiczna impreza – podsumowuje mecenas Wichlińska.
Czytaj też:
Upokorzenie na porodówce. Wstrząsające relacje kobietCzytaj też:
Ważna zmiana dotycząca porodówek. „To odpowiedź na zamykanie oddziałów położniczych”