CDU/CSU i SPD negocjują umowę koalicyjną, ale nie na wszystkie pomysły starczy pieniędzy. To prowadzi do zgrzytów.
Można by pomyśleć, że pieniądze nie powinny już odgrywać roli w rozmowach koalicyjnych między chadekami i socjaldemokratami. Przecież wcześniej udało się im porozumieć w sprawie pakietu zadłużenia o wartości prawie biliona euro. Ale środki te mogą zostać przeznaczone tylko na obronę, infrastrukturę i ochronę klimatu.
Poza tym mogą być wydawane jedynie jako dodatek do przyjętego budżetu federalnego. A w nim wciąż tkwi ogromna dziura. Z obliczeń ministerstwa finansów wynika, że w ciągu czteroletniej kadencji nowemu rządowi zabraknie co najmniej 100 mld euro.
Wiele pytań bez odpowiedzi
SPD wolałaby podnieść podatki dla najlepiej zarabiających, ale CDU/CSU jest temu przeciwna. Negocjacje na temat powołania nowego rządu odbywają się obecnie na wysokim szczeblu. Początkowo politycy tych trzech partii, wyspecjalizowani w określonych zagadnieniach, omówili i wyjaśnili między sobą swoje pomysły i plany w 16 grupach roboczych. Po dziesięciu dniach negocjacji podsumowali na piśmie to, co udało im się uzgodnić, a co nadal wymaga wyjaśnienia.
Pozostały otwarte pytania, szczególnie w sprawach dotyczących polityki migracyjnej, podatków, emerytur i polityki energetycznej. Do tego dochodzą także obietnice składane podczas kampanii wyborczej. Eksperci z CDU, CSU i SPD chcą teraz zobaczyć, czy i jak można będzie je zrealizować: Od obniżek podatków i podwyżek emerytur dla matek po darmowe obiady w przedszkolach i szkołach.
Nie wszystko da się sfinansować
Przewodniczący CDU Friedrich Merz powiedział krytycznie, że rozmowy w niektórych grupach roboczych toczyły się pod hasłem „Przedstaw nam swoje życzenia”. Zadaniem głównej grupy negocjacyjnej będzie teraz „ograniczenie tych życzeń do tego, co można spełnić”. Jedno jest pewne: „Będziemy musieli dokonać znacznych oszczędności”, powiedział Merz.
– Nasze środki i możliwości są ograniczone – stwierdziła współprzewodnicząca SPD Saskia Esken. Trzeba będzie zdecydować, „co faktycznie da się zrealizować”. Drugi współprzewodniczący SPD Lars Klingbeil dodał, że przyszła czarno-czerwona koalicja nie może powtórzyć błędu ostatniego rządu, „że ustalamy i zapisujemy dobre rzeczy, których ostatecznie nie da się sfinansować”.
Wszystko dokładnie sprawdzić
Końcowe negocjacje koalicyjne trwają od piątku (28.03.2025). Decyzję w ich sprawie podejmie 19 czołowych polityków unii CDU/CSU i SPD, w tym szefowie partii i przewodniczący ich klubów poselskich w Bundestagu. Będą się spotykać na przemian w jednej z trzech siedzib tych partii w Berlinie. Pierwsze dwa spotkania, które odbyły się w Domu Willy’ego Brandta, czyli w siedzibie SPD, trwały około pięciu godzin każde.
Rozmowy toczą się za zamkniętymi drzwiami. Negocjatorzy nie ukrywają jednak, że kluczową kwestią są finanse. Według Friedricha Merza potrzebny jest „audyt gotówkowy całego naszego budżetu”. Wszystko musi zostać starannie przeanalizowane. Zwłaszcza wydatki na cele socjalne. Ministerstwo finansów podało, że stanowiły one około 45 procent budżetu państwa w 2024 roku. Łącznie 476 mld euro.
Coraz więcej emerytów
Jednak dużej części wydatków na cele socjalne nie można po prostu obciąć, w tym kosztów związanych ze starzeniem się niemieckiego społeczeństwa. W 2024 roku państwo musiało wpłacić 116 mld euro do nadwerężonych funduszy emerytalnych, co stanowiło około jednej czwartej całego budżetu.
CDU chce dokonać cięć w tzw. zasiłku obywatelskim, który otrzymują bezrobotni, oraz w wydatkach na politykę azylową i migracyjną.
Nielegalna migracja ma zostać ograniczona w jak największym stopniu. Aby to osiągnąć, CDU i CSU chcą zawracać osoby ubiegające się o azyl na granicach Niemiec „w porozumieniu” z ich europejskimi sąsiadami.
Porozumienia z krajami sąsiadującymi
Ale co właściwie oznacza tu zwrot „w porozumieniu”? Czy sąsiedzi Niemiec muszą się zgodzić na ich posunięcia, czy wystarczy, że zostaną o nich tylko informowani? W tej sprawie utrzymuje się spór z SPD. Trudno jednak oczekiwać, że lider CDU Friedrich Merz postawi europejskich sąsiadów Niemiec przed faktami dokonanymi, wywołując przez to ich gwałtowny sprzeciw.
Od czasu wyborów do Bundestagu Friedrich Merz jako przyszły kanclerz Niemiec odbył już rozmowy z kilkoma europejskimi szefami rządów. Temat migracji z pewnością odegrał w nich kluczową rolę. Z doniesień medialnych wynika, że osiągnięto już porozumienie w sprawie sposobu postępowania z osobami wydalanymi na granicach Niemiec.
Cięcia w pomocy rozwojowej?
Jednak niższe koszty opieki nad mniejszą liczbą osób ubiegających się o azyl i znalezienie miejsc pracy dla większej liczby bezrobotnych nie zlikwiduje luk w budżecie. W poszukiwaniu dalszych możliwych oszczędności, w centrum zainteresowania znalazła się polityka rozwojowa. CDU i CSU proponują zmniejszenie wydatków na pomoc rozwojową i włączenie Ministerstwa Współpracy Gospodarczej i Rozwoju do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Celem takiego posunięcia ma być to, żeby polityka zagraniczna, polityka bezpieczeństwa i rozwoju, w tym promowanie handlu zagranicznego, szły ze sobą w parze.
Podczas kampanii wyborczej lider CDU Merz mówił o „przywróceniu zdolności Niemiec do działania w polityce zagranicznej”. Dla niego oznacza to połączenie interesów politycznych i gospodarczych, zwłaszcza w tych krajach, do których płyną niemieckie pieniądze. Merz uważa, że rozdzielenie od siebie polityki zagranicznej i współpracy rozwojowej przynosi efekt przeciwny do zamierzonego.
Socjaldemokraci stawiają opór
SPD natomiast chce zachować Ministerstwo Współpracy Gospodarczej i Rozwoju i połączyć w nim zagadnienia polityki rozwojowej z innymi departamentami. Nie jest to zaskakujące, ponieważ na jego czele stoi socjaldemokratka Svenja Schulze. Jeśli chodzi o wydatki na politykę rozwojową, SPD domaga się przestrzegania ustaleń OECD dotyczących Oficjalnej Pomocy Rozwojowej (ODA), zgodnie z którymi wydatki na nią powinny wynosić 0,7 procent niemieckiego PKB.
Rzecznik Ministerstwa Współpracy Gospodarczej i Rozwoju zwrócił uwagę, że kraje takie jak Wielka Brytania pokazały, że „zniesienie wyspecjalizowanego ministerstwa lub silnego urzędu prowadzi do osłabienia stosunków międzynarodowych i współpracy w danej dziedzinie”.
Krytyka ze strony Kościołów i polityków
„Ci, którzy ograniczają rozwój, nie tylko osłabiają nasze międzynarodowe partnerstwa, ale także wartości i interesy, za którymi opowiadają się Niemcy” – głosi oświadczenie czołowych osobistości Kościołów i polityki, podpisane m.in. przez byłą minister rozwoju Heidemarie Wieczorek-Zeul z SPD i jej następcę na tym stanowisku Gerda Muellera z CSU.
Przewodnicząca Rady Kościoła Ewangelickiego w Niemczech Kirsten Fehrs podkreśliła, że współpraca rozwojowa „nie jest jakąś sprawą drugorzędną obok wielu innych, ale inwestycją w pokój, sprawiedliwość i wspólną przyszłość”. Niezależne ministerstwo pomocy rozwojowej daje krajom znajdującym się w niekorzystnej sytuacji gospodarczej miejsce w niemieckiej polityce i oznacza politykę zagraniczną opartą na wartościach.
Katoliccy biskupi z Afryki i Bliskiego Wschodu, wraz z katolicką organizacją pomocową Missio Aachen, również wyrazili swoją krytykę. Zaapelowali do CDU/CSU i SPD o wzmocnienie współpracy na rzecz pomocy rozwojowej.
Autorka: Sabine Kinkartz