Mieszczący kilkaset mieszkań blok z 1998 roku w Ząbkach jest zniszczony niemal całkowicie. Płomienie z poddasza dotarły nawet do piwnicy, w garażu podziemnym spłonął samochód. Mieszkania są albo spalone, albo zalane. Na szczęście nikt nie zginął ani nie został poważnie ranny. Udało się też uratować wszystkie zwierzęta.
W piątek rano odbyło się posiedzenie sztabu kryzysowego dotyczące pożaru bloku mieszkalnego w podwarszawskich Ząbkach. Komendant główny PSP Wojciech Kruczek przekazał dziennikarzom szczegóły zdarzenia.
Nie ma ofiar w ludziach i zwierzętach
Komendant Kruczek wyjaśnił, że troje mieszkańców i troje ratowników wymagało pomocy. Mieszkańcy doznali lekkich urazów. Jeden strażak skręcił staw skokowy, jeden wymagał pomocy psychologicznej, trzeci ma uraz.
– Niestety, jeśli chodzi o straty, mamy ogromne zniszczenia. Cały dach, poddasze uległy zniszczeniu. Czwarta, piąta kondygnacja praktycznie uległa całkowitemu zniszczeniu. Woda przedostała się też do kondygnacji niższych. Jeśli chodzi o sam ogień, dostał się też do kondygnacji piwnicznej, gdzie znajdował się parking samochodów. Jeden samochód uległ spaleniu. Tam ogień przeniósł się szachtami technologicznymi – wyliczał komendant.
Mówił, że strażacy zjawili się na miejscu bardzo szybko. Zgłoszenie dostali o godz. 19:27, o 19:38 byli już pod płonącym blokiem. Potem przyjeżdżały kolejne jednostki, w szczytowym momencie w akcji ratowniczo-gaśniczej brało udział ponad 300 osób.
W bloku (ma kształt litery U) jest 211 mieszkań, żyło tu ok. 500 osób. Wojewoda mazowiecki stwierdził, że po tym pożarze blok prawdopodobnie nie będzie się nadawał do zamieszkania. Na razie mieszkańcy zostali rozlokowani w hotelach.
Wojewoda zapowiedział możliwość uruchomienia rządowej pomocy. Pogorzelcy mogą się też ubiegać o pomoc doraźną, czyli kwotę ok. 8 tys. zł.
Przyczyny pożaru na razie nie są znane.