Ładuje z łączną mocą sięgającą 250W, ma wyświetlacz, a w dodatku łączy się z siecią WiFi. Królowa ładowarek czy przerost formy nad treścią?
Mamy dziś w domach coraz więcej urządzeń, które wymagają ładowania baterii. Nie powinno więc dziwić, że przybywa na rynku biurkowych ładowarek do dużej pomocy, które są w stanie jednocześnie obsłużyć np. laptopa, konsolę przenośną, smartfona, tablet i czytnik ebooków.
W tej kategorii Anker Prime 250W GaN to praktycznie najwyższa półka cenowa. Co ma do zaoferowania taka ładowarka premium?
Mała i zgrabna
Ładowarka mocno zaskakuje swoimi wymiarami – 106.2 × 40.2 × 92.5 mm (642 g). To naprawdę zgrabna konstrukcja, którą z powodzeniem zmieścimy w każdej przestrzeni. Boki wykonano z prążkowanego tworzywa sztucznego w srebrnym kolorze. Z tyłu mamy ten sam materiał, ale już gładki – a także dwupinową wtyczkę dla przewodu zasilającego (skądinąd całkiem grubego).
Szczególnie interesujący jest przód urządzenia. Mamy bowiem tutaj czarny, polerowany na wysoki połysk przeźroczysty plastik, pod którym ukryto niewielki wyświetlacz LCD. Poniżej mamy cztery szybkie porty USB-C.
Na lewej krawędzi ulokowano niewielkie pokrętło poruszające się w przyjemnym, skokowym rytmie. Tu mamy również dwa dodatkowe porty USB-A.
Słowem, jest do czego podłączać nasze gadżety!
Możliwości i aplikacja
Nie jest to gadżet do oglądania, więc – choć wygląda naprawdę fajnie – przejdźmy od razu do jego możliwości.
Jak sama nazwa wskazuje, mamy tutaj do dyspozycji w sumie 250W mocy. Nie liczcie jednak na tyle w pojedynczym porcie – tu do dyspozycji mamy maksymalnie 140W w pierwszym złączu od lewej oraz 100W w pozostałych USB-C. Nie zabrakło przy tym wsparcia dla popularnych standardów, jak UFCS, QuickCharge 3.0 i 4.0, FCP, SCP, AFC, PowerDelivery 3.1, PPS, DCP, a także Apple 2.4A. Ładowarka powinna sobie praktycznie poradzić zatem z każdym urządzeniem, które da się ładować za pomocą portu USB.
Nieco inaczej sprawy się mają z bocznymi portami USB-A. Tu mamy do dyspozycji maksymalnie 23W i wsparcie dla mniejszej liczby standardów. Trudno się dziwić – prawdopodobnie będą one wykorzystywane głównie do ładowania starszych urządzeń.
Domyślnym trybem pracy urządzenia jest „inteligentny”, w którym ładowarka wykrywa napięcie poszczególnych, podłączonych do niej gadżetów, a następnie na tej podstawie dostosowuje moc. W rezultacie ma to nam gwarantować, że ładowanie będzie się odbywało z maksymalną możliwą wydajnością. I rzeczywiście to działa sprawnie, co odzwierciedlają informacje wyświetlane na ekranie. Inne tryby to – kierowanie się ręcznym nadaniem priorytetów przez użytkownika, ładowanie z niską mocą, a także „dual laptop mode”, w którym dwa porty są wykorzystywane do jak najwydajniejszego zasilania komputerów.
Co się dzieje w trybie inteligentnym po podłączeniu urządzeń do wszystkich portów? Pierwsze złącze ma wtedy 70W, drugie 65W, trzecie 50W, czwarte 40W, a dwa złącza USB-A – po 12W. Oczywiście sporo tutaj zależy od tego, jakie urządzenia podłączymy – w moim przypadku były to kolejno dwa powerbanki Ankera obsługujące ładowanie 140W, MacBook, Samsung Galaxy S25 Ultra oraz dwa czytniki ebooków Kindle. Warto tutaj podkreślić, że przy takim zestawie ładowarka potrafi się naprawdę solidnie nagrzać.
Anker pokazuje nam na ekranie aktualną moc dla każdego z portów, a także sumuje te wszystkie liczby wyświetlając na środku ogólną moc ładowania. Za pomocą pokrętła możemy wejść w szczegóły danego złącza, żeby podejrzeć aktualne napięcie i natężenie. Z tego poziomu możemy też nadać priorytet portowi (maksymalnie priorytetowe mogą być tylko dwa porty jednocześnie).
Pokrętło pozwala nam również na dostosowanie podstawowych ustawień z poziomu ładowarki – m.in. jasności ekranu i czasu wygaszania, aktywowanie trybu parowania z siecią WiFi czy zresetowanie wszystkiego.
Po co w ładowarce sieć WiFi? Oczywiście chodzi o aplikację mobilną. I tu otrzymujemy dostęp do całkiem pokaźnej liczby informacji oraz ustawień. Apka generuje wykresy w czasie rzeczywistym, a także pozwala nam przełączać tryby pracy ładowarki czy ustawiać harmongram pracy dla każdego z portów. Tu również dostosujemy wyświetlanie godziny na ekranie w czasie uśpienia – do dyspozycji oddano nam kilkanaście różnych motywów.
Nie potrzebujesz takiej ładowarki, ale…
Cóż, trudno oprzeć się wrażeniu, że najpotężniejsza ładowarka Ankera to trochę przerost formy nad treścią. Moc ładowania jest imponująca – zarówno dla całego urządzenia, jak i dla samych portów. Właściwie nie ma aktualnie na rynku smartfona, którego Anker nie ładowałby z pełną dostępną prędkością. Wrażenie robi zresztą też w przypadku innych urządzeń – Macbooka Pro naładujemy od zera do pełna w nieco ponad godzinę.
Obecność WiFi jest tutaj trochę sztuką dla sztuki. Niemniej trzeba przyznać, że idzie za tym kilka dodatkowych udogodnień, jak chociażby możliwość skonfigurowania harmonogramu ładowania czy generowanie wykresów. Dla freaków, którzy uwielbiają patrzeć z jaką mocą ładują się ich gadżety będzie to cudowna atrakcja – dla wszystkich pozostałych zbędny dodatek.
Sęk w tym, że ta ładowarka kosztuje blisko 700 zł, co czyni ją prawdopodobnie jednym z najdroższych produktów tego typu na rynku. Tymczasem istnieją alternatywy (sam Anker ma je w ofercie) o nieco niższej mocy 200W, które można kupić znacznie taniej. To sprawia, że trudno uzasadnić taki wydatek – nawet największemu gadżeciarzowi.
- Mała, zgrabna i estetycznie się prezentująca
- Aż 4 porty USB-C o dużej mocy
- I jeszcze dwa wolniejsze USB-A, gdyby komuś było mało…
- Mnóstwo gadżeciarskich funkcji i informacji na ekranie
- Aplikacja, z opcją ustawiania harmonogramu
- Cena zwala z nóg (choć są promocje!)
- Obudowa potrafi się solidnie nagrzać w trakcie ładowania