Czasami w życiu przychodzi taki moment, gdy człowiek musi przesiąść się z solidnego, sprawdzonego samochodu do nowszego modelu, wyposażonego w asystentów pasa, tablety zamiast pokręteł i silnik hybrydowy. Dokładnie tak samo poczułem się, odbierając przesyłkę z telewizorem Samsung OLED S85F 4K. Dla mnie to nie jest kolejne, drobne ulepszenie – to prawdziwy przeskok generacyjny.
Na co dzień mój salon wiernie opromienia średniopółkowy Samsung QLED z 2019 roku. Przez te lata służył mi bez zarzutu, a jego obraz wciąż uważam za bardzo dobry. Jednak świat technologii nie próżnuje. Gdy tylko wyjąłem S85F z pudełka, dotarło do mnie, że przez ostatnie sześć lat w telewizorach wydarzyło się naprawdę wiele.
To jest moje pierwsze, tak bezpośrednie spotkanie z najnowszą generacją TV – z procesorem AI, który myśli za widza, z technologią OLED oferującą absolutną czerń, oraz z funkcjami, które pięć lat temu brzmiały jak science fiction. Czy ten przeskok z QLED do OLED będzie aż tak spektakularny? Czy nowe funkcje, jak automatyczny tryb gry AI czy skalowanie treści do 4K, to rzeczywista rewolucja, czy tylko ładnie brzmiące hasła?
W tej recenzji postanowiłem zweryfikować to właśnie z perspektywy kogoś, kto przez lata korzystał z dobrej, ale już nie najnowszej technologii. Głównym poligonem doświadczalnym będzie dla nas najnowsza konsola Nintendo, Switch 2, ale zajrzymy też pod podszewkę codziennego użytkowania: filmów, seriali i inteligentnego ekosystemu. Zapnijcie pasy – przenosimy się w przyszłość.
Z jakim telewizorem mamy do czynienia? Pierwsze wrażenia po rozpakowaniu
Zanim przejdziemy do włączania i testów, warto odpowiedzieć na fundamentalne pytanie: czym właściwie jest Samsung S85F w gamie tegorocznych modeli? Odpowiedź jest prosta i bardzo zachęcająca: to najprzystępniejszy cenowo telewizor OLED w ofercie Samsunga na 2025 rok.

Jego cena wyjściowa wynosiła około 4500 zł, ale na rynku bez problemu można go już znaleźć w okolicach 4000 zł za wariant 55-calowy (który testuję). To pozycjonuje go jako niezwykle interesujący punkt wejścia do świata perfekcyjnej czerni i nieskończonego kontrastu. Dla osób szukających większych diagonali, model dostępny jest również w rozmiarach 65, 77 oraz 83 cale.
Pierwsze wrażenie po wyjęciu telewizora z pudełka? Niesamowita cienkość i niemal bezramkowa konstrukcja. Gdy leżał na blacie, sprawiał wrażenie niemal jakiegoś futurystycznego panelu, a nie gotowego produktu. To, co od razu rzuca się w oczy, to minimalizm i dbałość o estetykę. Telewizor wyposażony jest w wystarczającą ilość złączy. Do dyspozycji dostajemy HDMI x4, USB x2, złącze LAN, złącze na kabel optyczny oraz wejścia antenowe.
Kolejne zaskoczenie to waga. Przy swoich gabarytach, telewizor jest zaskakująco lekki – według specyfikacji producenta, model 55″ waży zaledwie 12,5 kg wraz z podstawką. Dla porównania, mój stary QLED o tej samej przekątnej jest wyraźnie cięższy i bardziej „toporny”. To duży komfort podczas samodzielnego montażu.
Co znajdziemy w zestawie? Komplet jest standardowy, ale dopracowany:
- Sam telewizor w opływowym Contour Design.
- Dwie, łatwe do zamontowania nogi – podstawkę.
- Pilot SolarCell, zasilany światłem.
- Oraz standardowa papierologia
A mówiąc o pilocie – to ciekawa obserwacja. Wygląda identycznie jak ten z mojego starego QLED-a z 2019 roku. Samsung najwyraźniej stawia na sprawdzoną, ergonomiczną formę. Jest jedna, ale znacząca zmiana: z tyłu nie ma już przedziału na baterie. Zastąpił go panel słoneczny, co jest eleganckim i ekologicznym posunięciem. Ten drobny szczegół dobitnie pokazuje, jak daleko technologia poszła przez te ostatnie lata.

Bardzo pozytywne zaskoczenie czekało mnie podczas montażu. Telewizor oferuje cztery punkty mocowania nóżek, dając nam dwie opcje ustawienia:
- Klasyczną, z nogami zamocowanymi po lewej i prawej stronie, dla stabilnego podparcia.
- Centralną, gdzie obie podstawki montujemy bliżej środka, zachowując między nimi około 25 cm odstępu. To idealne rozwiązanie dla osób z węższą szafką RTV, gdzie klasyczne rozstawienie nóg mogłoby wykraczać poza jej krawędzie.
Największym ułatwieniem jest jednak sam proces mocowania. Samsung zastosował tutaj genialnie prosty system zatrzaskowy. Nóżki wystarczy przyłożyć we właściwe miejsce i docisnąć, aż charakterystycznie „klikną”. Cała operacja zajmuje kilkanaście sekund i nie wymaga ani śrubokręta, ani jakichkolwiek narzędzi. Po latach kręcenia śrub przy starym telewizorze, to była niezwykle miła i nowoczesna odmiana. Od razu widać, że producent pomyślał o komforcie użytkownika już na tym najwcześniejszym etapie.
Gdy już ustawiłem telewizor na komodzie, od razu w oczy rzucił się jego stylowy design współgrający z obrazem (nazwany przez producenta Contour Design). To nie jest przypadkowe określenie. Ultracienka, opływowa konstrukcja, inspirowana falami, sprawia, że ekran niemal „unosi” się w powietrzu, a granica między fizyczną ramką a wyświetlaną treścią staje się niezwykle subtelna. Dzięki temu telewizor nie dominuje wnętrza, a jedynie się w nie wpisuje, łącząc elegancję z funkcjonalnością. Płynnie wkomponowuje się w każdy wystrój, skupiając całą uwagę widza na tym, co najważniejsze – na obrazie.
Konfiguracja w 5 minut? To możliwe!
Jeśli obawiacie się żmudnego ustawiania telewizora, mogę was uspokoić. Proces konfiguracji Samsunga S85F jest bajecznie prosty i intuicyjny, a cała magia dzieje się w smartfonie.
W moim przypadku, będąc użytkownikiem smartfona Samsunga, integracja była natychmiastowa. Po włączeniu telewizora, wyświetlił się kod QR. Jego zeskanowanie za pomocą aparatu automatycznie dodało S85F do mojej domowej sieci w aplikacji SmartThings. To nie było zwykłe sparowanie, a pełnoprawne włączenie go do ekosystemu. Najfajniejszą, natychmiast dostępną funkcją była możliwość użycia mojego telefonu jako zaawansowanego pilota – idealne rozwiązanie, gdy fizyczny pilot nagle gdzieś zapodzieje się między poduszkami sofy.
Warto podkreślić, że ta wygoda nie jest zarezerwowana wyłącznie dla posiadaczy telefonów Samsung. Aplikację SmartThings można bez problemu pobrać z oficjalnych sklepów zarówno na system Android, jak i iOS, a proces łączenia jest równie prosty. To podejście „dla każdego” sprawia, że pierwszy kontakt z telewizorem jest niezwykle przyjemny i pozbawiony frustracji.
Pierwsze uruchomienie: Nowoczesny system One UI Tizen w akcji
Po błyskawicznej konfiguracji stanąłem przed głównym ekranem telewizora, opartym na najnowszej nakładce producenta – systemie One UI Tizen w wersji 9.0,. Bardzo przypomina ona nakładkę One UI na telefonie, więc osoba ze Samsungiem poczuje się jak ryba w wodzie. Dla kogoś, kto do tej pory korzystał ze starszego interfejsu, to jak przesiadka z Windows 7 do Windows 11 – wszystko jest świeże, płynne i nowocześnie zaprojektowane. Warto jednak zaznaczyć, że kilkukrotnie natrafiłem na lekkie zacięcie przy przeskakiwaniu między okienkami.

Aplikacja jest mega intuicyjna. Główne funkcje i skróty systemowe są od razu objaśniane użytkownikowi za pomocą przejrzystych dymków-tutoriali, które pojawiają się na ekranie. To niezwykle pomocne, bo od razu wiesz, gdzie co znaleźć, zamiast samodzielnie odkrywać zakamarki menu.
Pierwsze, co zrobiłem, to rzuciłem okiem na dostępne aplikacje. I tu – w przeciwieństwie do niektórych platform, gdzie bywa z tym różnie – Samsung nie zawiódł. Znajdują się tu absolutnie wszystkie aplikacje, z których korzystam na co dzień. Podstawy jak YouTube czy Netflix (mające zresztą dedykowane przyciski na pilocie) to oczywistość. Ale są też wszystkie inne kluczowe serwisy: Max, SkyShowtime, Disney+, Apple TV, Amazon Prime Video, Spotify i Canal+. To ogromny plus, który sprawia, że telewizor od razu staje się pełnoprawnym centrum rozrywki dla całej rodziny, bez żadnych braków.
Na sam koniec, odpaliłem dwa tryby, które najbardziej chciałem przetestować: Tryb AI oraz Tryb Gracza. O tym, jak sprawdzają się w prawdziwym działaniu, opowiem w dalszych częściach recenzji. Już na starcie widać jednak, że Samsung postawił tu na natychmiastową dostępność najciekawszych funkcji.

Cream de la cream: Współpraca z Nintendo Switch 2
Po zapoznaniu się z interfejsem przyszedł czas na to, na co czekałem najbardziej – test współpracy z najnowszą konsolą Nintendo, Switch 2. To właśnie w grach telewizor ma szansę pokazać swoją prawdziwą wartość.
Na papierze, specyfikacja S85F brzmi jak lista życzeń każdego gracza: panoramiczny ekran 120 Hz, technologia AMD FreeSync Premium, HDR 10+, Game Motion Plus, Automatyczny Tryb Gry AI oraz rozbudowany Panel Gracza. Brzmi świetnie, ale jak to często bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Czy te funkcje to jedynie marketingowe hasła, czy może realna przewaga podczas rozgrywki? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w dalszej części.

Sam proces podłączenia konsoli to bułka z masłem. Po wpięciu kabla HDMI telewizor przez chwilę „myślał”, po czym na ekranie pojawił się startowy interfejs Switcha 2. Nie było żadnych problemów z rozpoznaniem sygnału czy ręcznym przełączaniem portów. Co więcej, system konsoli od razu zaproponował automatyczną konfigurację HDR dostosowując ustawienia obrazu pod kątem gry. Konfiguracja zajęła dosłownie kilkanaście sekund i już mogłem cieszyć się rozgrywką. Prawdziwy test zaczynał się jednak dopiero za chwilę.
Obraz, który zapiera dech: Rozgrywka na Switch 2 w OLED
Na pierwszą grę testową wybór był oczywisty – Cyberpunk 2077 z jego neonową, pełną detali Night City. I powiem wam jedno: PETARDA!
Już po kilku sekundach było jasne, że ekran OLED robi tutaj niesamowite wrażenie. Perfekcyjna czerń sprawia, że neony i światła reklam naprawdę „pop”, a kontrast jest po prostu rewelacyjny. Jasność panelu, jak na model ze średniej półki, stoi na naprawdę wysokim poziomie. Obraz jest wyraźny i szczegółowy zarówno w słoneczny dzień, jak i podczas nocnej sesji przy zgaszonym świetle. Rozgrywka toczy się płynnie, dzięki niskiemu input lagowi, a sam obraz jest po prostu piękny (zresztą, spójrzcie tylko na załączone zdjęcia!).
I tu dochodzimy do kluczowej funkcji – Automatycznego Trybu Gry AI. Krótko mówiąc: po prostu robi swoją robotę. To naprawdę spora wygoda i pokaz tego co potrafi AI w telewizorze Samsunga. Podłączasz konsolę, włączasz ten tryb i od razu jesteś gotów do rozgrywki, bez tracenia cennego czasu na grzebanie w ustawieniach jasności, kontrastu czy kolorów. AI naprawdę dobrze optymalizuje obraz pod kątem dynamicznej rozgrywki.
Oczywiście, purysta zawsze może przejść w tryb manualny i ewentualnie wycisnąć dodatkowe kilka procent jakości lub dostosować obraz do swoich indywidualnych preferencji. Jednak dla 95% graczy, automatyczny tryb będzie rozwiązaniem idealnym – bezproblemowym i skutecznym. To AI w służbie gracza działa po prostu znakomicie.
Kluczową zaletą dla graczy jest też wsparcie VRR w standardzie AMD FreeSync Premium. Działa to jak synchronizacja pionowa (V-Sync), ale bez wprowadzania dodatkowego opóźnienia. Telewizor dynamicznie dopasowuje swój refresh rate do outputu konsoli, eliminując wszystkie artefakty związane z niesynchronizowaną pracą, co zapewnia nieskazitelnie gładki obraz w każdej sytuacji.

Co ważne, ten efekt „wow”, który opisałem przy Cyberpunku, pozostał ze mną niezmieniony do samego końca testów. Każda kolejna gra na Switchu 2, od ekskluzywnych tytułów Nintendo po wielkie produkcje third-party, wyglądała po prostu ostro jak żyleta i niesamowicie soczyście. Mówiąc wprost: jestem w tym obrazie zakochany.
Miałem jednak w głowie pewne obawy. Jak telewizor poradzi sobie z grami z pierwszego Nintendo Switch korzystając z opcji wstecznej kompatybilności? Wiadomo, że oryginalny Switch wspierał głównie rozdzielczość 1080p, a często nawet 720p. Aby to sprawdzić, sięgnąłem po moje ulubione gry indie – Slay the Spire i Into the Breach,.które są prawdziwą „pixelozą”
I tutaj niespodzianka – wygląda to po prostu „ok”. Spodziewałem się, że będzie o wiele gorzej, że obraz będzie rozmyty i nieostry. Tymczasem gry są całkiem przyjemne dla oka. I tu właśnie widać pracę procesora NQ4 AI Gen2 i technologii Skalowanie AI 4K. Algorytm ostrożnie i inteligentnie wygładza piksele i krawędzie, nie próbując na siłę tworzyć nieistniejących detali. Rezultat to czysty, „wygładzony” obraz, który w przypadku gier 2D wygląda po prostu bardzo dobrze. To nie jest magia, która zmieni 1080p w natywne 4K, ale jest to ogromna różnica w porównaniu do podłączenia do zwykłego telewizora bez skalowania. Po prostu robi swoją robotę.
Panel Gracza: Moc narzędzi z drobnymi niedopracowaniami
Idąc dalej, przechodzimy do kolejnej kluczowej funkcji dla graczy – Panelu Gracza. To narzędzie po raz kolejny udowadnia, jak bardzo Samsung stara się wyjść naprzeciw potrzebom społeczności gamingowej. Mamy tu do dyspozycji naprawdę sporo opcji.
Bardzo ciekawą funkcją jest opcja gatunku gry. Po wybraniu odpowiedniej kategorii (np. FPS, RTS) telewizor automatycznie aplikuje optymalne ustawienia obrazu. Dla tych, którzy wolą pełną kontrolę, istnieje możliwość manualnego stworzenia własnych, spersonalizowanych profili. Podobno w niektórych grach gatunek jest wyłapywany automatycznie, jednak w moim przypadku nie zadziałało to przy żadnej grze na Switchu 2. To drobne rozczarowanie, ale nie umniejsza użyteczności ręcznego wyboru.

Gdzie Panel Gracza naprawdę błyszczy, to w dostępie do kluczowych parametrów wydajności. Jednym przyciskiem na pilocie wywołujemy nakładkę z informacjami o opóźnieniu wejścia (input lag), aktualnej liczbie klatek na sekundę (FPS) oraz statusie HDR i VRR. To fantastyczna sprawa dla każdego, kto chce mieć twarde dane na temat tego, jak telewizor radzi sobie z grą. Za to chylę czoła.
Jeśli chodzi o funkcje ingerujące w samą rozgrywkę, wyniki są mieszane:
- Wirtualny celownik to przydatna pomoc, głównie w strzelankach, ułatwiająca celowanie.
- Niestety, zawiodła mnie funkcja powiększenia minimapy. W testowanych grach (Zelda: Tears of the Kingdom i Cyberpunk 2077) obszar mapy nie był łapany w całości przez „celownik”, przez co powiększeniu ulegała tylko jej środkowa część. Starałem się znaleźć opcję regulacji tego obszaru, ale niestety bezskutecznie.
- Na wielki plus natomiast zasługuje opcja przesłania mapy bezpośrednio na ekran telefonu. To działało idealnie i jest genialnym ułatwieniem, które realnie pomaga w rozgrywce.

Podsumowując, Panel Gracza to bardzo fajna i ogólnie udana sprawa która daje graczom realną kontrolę. Mimo kilku niedopracowanych funkcji, jej obecność i główne zalety są kolejnym powodem, dla którego chwalę Samsunga za podejście do graczy.
W trakcie testów natknąłem się na ciekawą, a być może kluczową poszlakę, która tłumaczy pewne ograniczenia. Otóż telewizor nie rozpoznaje konsoli Nintendo Switch 2 jako konkretnego urządzenia. W źródłach sygnału port HDMI jest podpisany po prostu jako HDMI 3 a nie „Nintendo Switch” czy cokolwiek innego.
Dla porównania, gdy podłączamy do telewizora konsolę taką jak PlayStation 5 system Tizen automatycznie wykrywa producenta i model, nadając portowi odpowiednią nazwę i prawdopodobnie uruchamiając zoptymalizowany profil urządzenia.
To prawdopodobnie główny powód, dla którego niektóre zaawansowane funkcje, takie jak automatyczne wykrywanie gatunku gry nie działały w moim przypadku. Telewizor po prostu „nie wie”, że ma do czynienia z najnowszą konsolą do gier, i traktuje ją jak standardowe, generyczne źródło HDMI. To może również wpływać na mniej precyzyjne działanie innych opcji, jak powiększanie minimapy, które mogą być lepiej dostrojone pod konkretne, w pełni rozpoznane platformy.
Jest to dość powszechny problem z nowymi urządzeniami, zanim producenci telewizorów wypuszczą aktualizację firmware’u z odpowiednimi profilami. Mimo to, podstawowe funkcje gamingowe, jak VRR, niski input lag i ogólna optymalizacja obrazu, działają znakomicie, co i tak stawia S85F w roli świetnego partnera dla Switcha 2.
Nie tylko gry: Telewizor jako codzienne centrum rozrywki
Oczywiście musimy wziąć pod uwagę, że telewizor służy także do bardziej przyziemnej, ale nie mniej ważnej rozrywki. Tutaj również jestem bardzo zadowolony. W czasie testów obejrzałem kilka filmów oraz meczów piłkarskich, i jakość obrazu jest po prostu genialna.

Technologia OLED ze swoją perfekcyjną czernią i kontrastem sprawdza się fenomenalnie w kinowych produkcjach, oddając głębię i nastrój każdej sceny. Podczas oglądania sportu, jak mecze piłkarskie, obraz pozostaje niezwykle ostry i płynny nawet podczas najszybszych akcji, co pozwala wychwycić każdy detal gry.
Oczywiście, jak w przypadku większości paneli OLED, trochę gorzej to wygląda w bardzo słoneczny dzień gdy odbicia i blaski mogą nieco przygaszać wrażenia. Ale nocą lub przy zasłoniętych roletach, gdy warunki są kontrolowane, otrzymujemy fenomenalny, wręcz kinowy efekt.
Muszę się przyznać, że zwycięstwo ukochanego Manchesteru United z Brighton dwie kolejki temu nigdy nie smakowało tak dobrze – a to wszystko za sprawą soczystej zieleni murawy, idealnie białych linii boiska i niezwykle wyraźnej piłki, którą widać było w każdym, nawet najszybszym podaniu. To naprawdę robi różnicę.

Dźwięk: Ciche granie w cieniu obrazu
Przejdźmy teraz do aspektu, który niestety uważam za najsłabszy punkt recenzowanego S85F – wbudowanego systemu dźwiękowego.
Producent zdecydował się tutaj na konfigurację 2 głośników o mocy 20 W (2CH). Rezultat jest dokładnie taki, jak można się spodziewać: dźwięk gra po prostu przyzwoicie. Jednak podczas dynamicznych scen filmowych czy grania, brakuje mu mocy, basu i przestrzenności. Brzmienie jest dość płaskie i nie oddaje skali emocji, które oferuje genialny obraz.
Definitywnie rekomenduję zakup zewnętrznego soundbara aby móc się cieszyć dźwiękiem na poziomie odpowiadającym temu, co wyświetla się na ekranie.
Na szczęście telewizor nie pozostawia nas tutaj całkowicie samych sobie. Wsparcie dla formatów i technologii takich jak Dolby Atmos oraz Q-Symphony (która synchronizuje dźwięk z telewizora i soundbara w jeden spójny system) sprawia, że podłączenie zewnętrznego zestawu audio jest nie tylko koniecznością, ale też prostą drogą do uzyskania naprawdę kinowego, immersyjnego doświadczenia.

Podsumowania: Samsung S85F to gamingowy hit swojej półki cenowej
Dla gracza patrzącego w kierunku technologii OLED, Samsung S85F to jeden z najbardziej sensownych wyborów. Nie jest to flagowiec, ale oferuje wszystko, czego gracz, jak i normalny użytkownik potrzebuje: płynność, szybkość i olśniewający obraz. Automatyczny Tryb Gry AI to wygoda, a Panel Gracza daje kontrolę. Podłączenie konsoli to czysta przyjemność, a gry wyglądają ostro i soczyście. Jego największą siłą jest to, że koncentruje się na najważniejszych aspektach (obraz, gaming), rezygnując z tych, które łatwo ulepszyć (dźwięk). Jeśli szukasz telewizora, który sprawi, że Twoje gry oraz oglądane materiały będą wyglądać najlepiej jak tylko mogą, a nie chcesz przepłacać – S85F to cel nr 1.
Podziękowania dla Samsung Polska za udostępnienie sprzętu do recenzji.