Dwa lata kolesiostwa, osobistych korzyści, gniewu, agresji i zemsty, które są cechami charakterystycznymi rządu Roberta Ficy, stworzyły siłę, która w sposób pokojowy, bez przemocy, inteligentny, a nawet humorystyczny mówi mu, że chce dzielić się odpowiedzialnością za swoje państwo.
Od dwóch lat Fico i jego reżim brutalnie atakują policjantów, śledczych, agentów, prokuratorów, sędziów, dziennikarzy, organizacje pozarządowe, osoby LGBTI, demokratów, UE, NATO, opozycję, rodzinę przewodniczącego Partii Socjalistycznej, lekarzy, rzemieślników, fryzjerów, ogrodników, osoby pracujące w gastronomii, aktorów i aktorki…
Stosując praktyki, które mają prowadzić Słowację ku współczesnej tyranii, Fico próbuje zastraszyć każdego, kto przypomina mu o demokracji, wolnościach i rządach prawa. Każdego, kto nie boi się powiedzieć mu, że nie jest monarchą absolutnym ani sekretarzem generalnym partii komunistycznej – choć bardzo prawdopodobne, że marzył o tym ostatnim w przeszłości. I marzy o tym do dziś.
Chce mieć pełną władzę. Decydować o Słowacji, o naszym życiu. Tak jak jego komunistyczni przełożeni przed listopadem 1989 r. Nazywa Aksamitną Rewolucję komunistycznym zamachem stanu. Używa słownictwa neonazistów, którzy opisują słowackie powstanie narodowe z 1944 r. jako bolszewicki zamach stanu.
Młodzi kontra reżim. Historia lubi się powtarzać
Okrutne rządy Ficy obudziły siłę, która pozostawała uśpiona przez dekady. Po raz pierwszy od 1989 r. uczniowie i studenci poczuli, że pora zabrać głos. To siła napędowa wydarzeń, które doprowadziły do Aksamitnej Rewolucji i zmiany ustroju z totalitarnego na demokratyczny. Dziś czują, że na Słowacji dzieją się złe rzeczy. I widzą winowajcę w premierze, który, opętany przez różne demony, mówi im, że jeśli chcą, to mogą sobie jechać do Ukrainy, by walczyć i ginąć. Naszym obywatelom, naszym dzieci.
Protest w Bratysławie, 27 listopada 1989 r.CTK Photo/Ivan Rychlo / PAP
W tym roku, 17 listopada, po 36 latach, znów jest dniem studentów. Stają się oni ważnymi postaciami w historii swojego kraju. Z dumą deklarują swoją odpowiedzialność za Republikę Słowacką.
Kłamstwa i nienawiść zaczynają przegrywać.
***
„Kreda nie jest przestępstwem”
17 listopada Słowacy obchodzą Dzień Walki o Wolność i Demokrację upamiętniający manifestacje studentów przeciw komunistycznej władzy w 1989 r., uznawane za początek „aksamitnej rewolucji”, która doprowadziła do zmiany ustroju w ówczesnej Czechosłowacji. W tym roku upływa on pod znakiem „kredowej rewolucji”.
W całym kraju nieoczekiwanie zapoczątkował ją 19-letni Michal, który 7 listopada napisał na chodniku i drodze przed szkołą przy w Popradzie dwa hasła: „Dość tego, Fico” i „Jak smakuje d**a Putina?”. Jego akcję nagrała dyrektorka, a chłopak trafił na policję.
Napis „Fico jest zdrajcą” zrobiony sprejem na chodniku przed szkołą w PopradzieMarek Nemec / Aktuality.sk
Dzień później — w sobotę, 8 listopada — Słowacja malowała kredą różne napisy i hasła skierowane przeciwko Robertowi Ficy i rządowi w reakcji na wydarzenia w Popradzie. „Kreda nie jest przestępstwem” — piszą autorzy napisów z różnych zakątków kraju. Jest to hasło, pod którym rozwija się kredowy protest w celu wsparcia ucznia z Popradu.
W filmie opublikowanym 10 listopada Michal stanął w obronie dyrektorki swojej szkoły i skrytykował partie polityczne za wykorzystywanie jego sprawy do celów kampanii wyborczej oraz podziękował za wsparcie „kredowej rewolucji”:
„Nie zgadzam się z programem żadnej słowackiej partii politycznej, w tym opozycyjnych. Proszę, oszczędźcie naszej dyrektorce hejtu, który dostaje”.
W ostatnich dniach wielu polityków koalicji i opozycji wyrażało swoje opinie na temat „kredowej rewolucji”. Juraj Gedra, szef kancelarii rządu, porównał Michala z Popradu do zamachowca Juraja Cintula, który postrzelił Ficę
„W Popradzie znaleziono młodą wersję chorego psychicznie Cintuli! Co gorsza, postępowe media robią z niego bohatera prymitywnej nienawiści! Jeden zamach nie wystarczył?!?” — napisał Juraj Gedra na jednym z portali społecznościowych.