Nadchodząca jesień będzie gorąca nie tylko na froncie wojny rosyjsko-ukraińskiej, ale także na frontach wojny hybrydowej. Jedną z ważnych batalii jesiennej kampanii hybrydowej będą wybory parlamentarne w Mołdawii.
Parlament odgrywa tam ważną rolę w określaniu kierunku rozwoju kraju, a eurosceptyczny organ ustawodawczy może znacznie spowolnić, jeśli nie całkowicie zatrzymać jego integrację europejską.
„Scenariusz gruziński”
Ogromne zainteresowanie Mołdawią ze strony rosyjskiej propagandy odnotowano już podczas wyborów prezydenckich w 2024 r. Na szczególną uwagę zasługuje pierwsza tura głosowania, która odbyła się równocześnie z referendum w sprawie integracji europejskiej.
Z 482 źródeł relacjonujących wybory w Mołdawii podczas głosowania i liczenia głosów w dniach 20–21 października 2024 r. 150 kanałów telegramowych zostało zdyskredytowanych. Ich działalność okazała się powiązana z kampaniami informacyjnymi Kremla i manipulacją opinią publiczną – oczywiście w celu wywarcia wpływu na media. W ten sposób co trzecie źródło zaangażowane w relacjonowanie kampanii nie mogło być uznane za wiarygodne.
Monitoring podobnych aktywnych kampanii przeprowadzony przez Instytut Konfliktologii i Analizy Rosji (IKAR) w latach 2024–2025 pokazuje, że zaangażowanie powiązanych z państwem źródeł z Rosji w relacjonowanie wyborów w Mołdawii było dwukrotnie większe niż średnie wykorzystanie podobnych kanałów w innych operacjach wpływu: zwykle ich udział wynosi 15 proc.
Rzeczywiście, dla Rosji niezwykle ważne jest, aby przynajmniej spowolnić tempo zbliżania się Mołdawii do UE, a w najlepszym przypadku, jeśli uda się „wybrać” posłuszny parlament, rozpocząć realizację „scenariusza gruzińskiego”. Oczywiście nie uda im się od razu stworzyć „południowej Białorusi” na granicy z Ukrainą, ale „zachodnia Gruzja” może się udać.
O powadze intencji Kremla i środkach, które są na ten przeznaczane, świadczy dwumiesięczny monitoring sytuacji przedwyborczej w Mołdawii.
Jak Rosja ingeruje w wybory?
W dniach od 15 kwietnia do 15 czerwca 2025 r. IKAR wspólnie z mołdawskim think tankiem Watchdog prowadził przez dziewięć tygodni monitoring prób ingerencji rosyjskiej propagandy w proces wyborczy w Mołdawii oraz prób wywierania wpływu na wewnętrzną sytuację polityczną w tym kraju.
Celem monitoringu było określenie kluczowych narracji propagandowych i aktywnych propagandystów związanych z krajobrazem politycznym Mołdawii. Dane zostały zebrane z rosyjskiego segmentu Telegramu za pomocą zautomatyzowanych narzędzi sztucznej inteligencji oraz ręcznej selekcji.
Pierwszym i głównym wnioskiem było to, że Moskwa inwestuje jednocześnie w wiele projektów politycznych, aby zwiększyć szanse na uzyskanie prorosyjskiej większości w parlamencie jesienią tego roku. Wśród nich są były prezydent i przewodniczący parlamentu Mołdawii, komunista Władimir Woronin, inny były prezydent, kontrowersyjny Igor Dodon, były premier kraju Wasile Tarlew, była prokurator antykorupcyjna Viktoria Furtuna, a nawet proeuropejski (na pierwszy rzut oka) burmistrz Kiszyniowa Ion Ceban.
Szczególną rolę w koordynacji działań prorosyjskich polityków opozycji odgrywa Ilan Sor, biznesmen, jeden z autorów oszukańczego planu, który pozwolił ukraść i wywieźć za granicę miliard dol. (3 mld 618 mln zł). Był bardzo aktywny w mediach w okresie monitoringu IKAR i komentował praktycznie wszystkie znaczące wydarzenia i ważne rosyjskie narracje.
Antyrządowy protest zorganizowany przez populistyczną partię Sor w stolicy Mołdawii, Kiszyniowie, 12 marca 2023 r.
Drugim ważnym wnioskiem jest gotowość Rosji do zwiększenia presji na Mołdawię poprzez groźbę stworzenia nowych punktów napięć i niepokojów w regionie. Problem Naddniestrza jest tradycyjnym narzędziem Moskwy do ingerencji i wpływu na politykę wewnętrzną Mołdawii.
Najwyraźniej z różnych powodów, między innymi z powodu wojny rosyjsko-ukraińskiej, Kreml postanowił zdywersyfikować swoje podejście i dodać do swoich narzędzi Gagauzję (obszar autonomiczny położony w południowej części Mołdawii), tworząc kolejny problem dla Kiszyniowa. W okresie obserwacji odnotowano aktywne działania w zdyskredytowanych mediach na rzecz Eugenii Hucul, szefowej autonomii Gagauzji.
W Mołdawii jest ona ścigana za nielegalne finansowanie byłej partii „Sor” i za naruszenia w zarządzaniu jej zasobami finansowymi. Jednak rosyjska propaganda tłumaczy prześladowania Hucul chęcią likwidacji autonomii przez władze mołdawskie i rozprawienia się z opozycją. Moskwa podejmuje znaczne wysiłki, aby promować te narracje i są one systematyczne.
Strach przed wojną
Ponadto strona rosyjska zaostrza sytuację poprzez narrację o „obronie Gagauzji”. Jest to wyraźna aluzja do Ukrainy, którą Rosjanie zaatakowali w celu „obrony ludności Donbasu”, wykorzystując w ten sposób strach przed wojną. Jak pokazuje monitoring wyborów w Mołdawii i Gruzji w 2024 r. oraz wyborów w Rumunii w 2025 r., wykorzystywanie strachu przed wojną jest wielokrotnie sprawdzonym i skutecznym narzędziem rosyjskich operacji wpływu. Jak widać, jesienna kampania parlamentarna w Mołdawii nie będzie wyjątkiem.
Trzeci wniosek jest taki, że większość narracji wykorzystywanych przez rosyjską propagandę ma na celu wzmocnienie eurosceptycyzmu w społeczeństwie mołdawskim i nieufności wobec instytucji demokratycznych. Innymi słowy, konkretne i chwilowe korzyści – na przykład niższe ceny gazu dla ludności – mają przeważyć nad niepewną i niematerialną świetlaną przyszłością w UE. Głównym zadaniem na najbliższą przyszłość jest przede wszystkim spowolnienie szybkiego tempa przystąpienia Mołdawii do UE.
Jest to również niezwykle ważne jako demonstracja dla całego świata i wahających się sił w Europie, że Kreml nadal może osiągać swoje cele bez uciekania się do agresji: jako antyteza do zniszczeń, jakie rosyjskie wojska sieją w Ukrainie. Mołdawia i Ukraina zostały zaproszone do przystąpienia do UE w tym samym czasie i do niedawna potwierdzano ich wspólny, równoległy ruch na tej drodze.
Następne w kolejce są Węgry
Wyżej wymienione działania nie mogą być zastosowane w Ukrainie – nie ma wyborów, nie ma możliwości promowania prorosyjskich polityków, jak to miało miejsce do 2022 r., a tym bardziej straszenia ludności wojną, ponieważ bezlitosna wojna już trwa.
W Ukrainie Moskwa wykorzystuje inną dobrze znaną broń — skorumpowane reżimy w samej UE. Najbardziej jaskrawym przedstawicielem tej kategorii pozostaje reżim Viktora Orbana na Węgrzech i sam Orban. Otwarcie sprzeciwia się przystąpieniu Ukrainy do UE i wszelkimi sposobami utrudnia przyjęcie nowych realnych sankcji wobec Rosji. Jego sojusznikiem stał się Robert Fico, premier Słowacji, ale nawet on, w świetle otwarcie prorosyjskiego zachowania Orbana, zaczął wyraźnie pozostawać w tyle.
Otwartej gry Viktora Orbana przeciwko Ukrainie nie można wyjaśnić wyłącznie przyczynami wewnętrznymi – w szczególności chęcią ponownego wygrania wyborów poprzez podsycanie strachu w społeczeństwie węgierskim. Sondaże wskazują bowiem na coraz mniejsze szanse Orbana na zwycięstwo.
Moskwa spieszy się i idzie va banque: wykorzystuje Orbana, nie zważając na żadne ryzyko. Wydaje się, że teraz kolej na samą Unię Europejską, aby zareagować na kremlowskie skłonności Orbana. Najwyraźniej w Brukseli nie wiedzą, jak postąpić – liczą na wybory na Węgrzech na początku 2026 r., w których do władzy mogą dojść proeuropejscy politycy, a wtedy wszystko ułoży się samo.
Ale to samo rozumie Kreml, a to oznacza, że należy uważnie monitorować rosyjskie próby ingerencji w wybory na Węgrzech.