Skip to main content

Urzędnik ds. bezpieczeństwa w Mali poinformował, że Wagnerowcy pilnowali punktu kontrolnego w Mopti — mieście w środkowej części kraju.

Rosyjscy najemnicy, którzy po śmierci założyciela grupy Jewgienija Prigożyna przeszli do kontrolowanego przez rosyjskie ministerstwo obrony Afrykańskiego Korpusu, już po raz drugi wpadli w zasadzkę w Mali. Podobny przypadek miał miejsce w lipcu na granicy z Algierią. Wagnerowcy zostali wtedy zaatakowani przez tuareskich rebeliantów. W rezultacie zginęli wszyscy bojownicy 13. oddziału szturmowego dowodzonego przez dowódcę Siergieja Szewczenkę (pseudonim „Pond”).

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Grupa Wagnera nie podała szczegółowych strat. Według źródeł prokremlowskich mediów zginęło wówczas ponad 25 Rosjan. Z kolei były dowódca 13. oddziału PMC Wagner twierdził, że najemnicy stracili prawie 100 osób, z których ponad 80 zostało zabitych. Rebelianci podali Bloombergowi, że w sumie zginęło 121 osób — 84 Wagnerowców i 47 żołnierzy afrykańskich.

W tym czasie ukraiński wywiad był zaangażowany w zabijanie rosyjskich najemników w Mali. Rzecznik agencji Andrij Jusow powiedział, że służby wywiadowcze przekazały lokalnym Tuaregom informacje o zasadzce. Po tym wydarzeniu władze Mali zerwały stosunki dyplomatyczne z Ukrainą.

Następnie Rosja pomogła rządzącej krajem juncie zorganizować atak na rodziny rebeliantów zaangażowanych w lipcowy atak, w wyniku czego zginęło co najmniej 21 cywilów, w tym 11 dzieci.

Rosyjscy najemnicy są obecni w Mali od 2021 r. W 2020 r. lokalne wojsko ponownie przejęło władzę w kraju, a rok później junta zaproponowała Wagnerowcom współpracę w zamian za zapewnienie jej bezpieczeństwa. Rosja kontroluje również marionetkowe rządy w Nigrze i Burkina Faso.