Skip to main content

— Jakiś czas temu wraz z żoną wybrałem się na zakupy do jednej z hurtowni spożywczych w Nowym Targu — mówi Mateusz, mieszkaniec Podhala. — Wolę dać zarobić polskim przedsiębiorcom. Dodatkowo w tej hurtowni ceny są naprawdę przystępne i można brać także produkty w ilościach detalicznych. Niestety, po tym, co tam zobaczyłem, więcej już w to miejsce na zakupy nie wrócę. Odkrycie na półkach dosłownie mnie zszokowało — dodaje.

Jak tłumaczy pan Mateusz, w hurtowni sprzedawano produkty, które były oznaczone logiem Unii Europejskiej, polską flagą i adnotacją, że jest to „artykuł nieprzeznaczony do sprzedaży”.

— Być może „zwykły człowiek” widząc te produkty, nie rozumiał, co się dzieje, ale ja trochę działam w różnych fundacjach i od razu zrozumiałem, że mam do czynienia prawdopodobnie z przestępstwem. Żywność, którą znalazłem, była bowiem częścią darów pomocowych dla najuboższych. Ta powinna być tylko w magazynach wydających pomoc żywnościową, skąd za darmo mogą ją pobierać osoby w kryzysie bezdomności, chorzy czy ludzie w ciężkiej sytuacji materialnej. Ta żywność, o czym świadczy napis na każdym produkcie, nie ma prawa być sprzedawana — dodaje oburzony czytelnik, który do naszej redakcji wysłał zdjęcia „żywnościowych darów” na półkach hurtowni. Te zostały zrobione w połowie marca br.

Ktoś zrobił biznes na żywności, która powinna trafić do potrzebujących

Hurtownia, w której sprzedawano takie produkty, to mieszcząca się przy ul. Składowej firma Mb Trade Sp. z o.o. By potwierdzić słowa naszego czytelnika, 2 kwietnia br. sami wybraliśmy się tam na zakupy. Na miejscu znaleźliśmy wszystkie produkty, o których mówił nasz informator. Był to pakowany ser żółty typu gouda, płatki owsiane „górskie”, makaron jajeczny, kasza jęczmienna oraz mleko w kartonach. Wszystkie te produkty były w normalnej sprzedaży, a ich ceny były bardzo atrakcyjne.

Przykładowo: za paczkę płatków owsianych o gramaturze 500 g (z darów) trzeba było zapłacić 1,99 zł, podczas gdy na tej samej półce inne dostępne płatki o tej samej gramaturze kosztowały już 2,60 zł.

Tomasz Mateusiak/Onet / Onet

Produkty z adnotacją „artykuł nie jest przeznaczony do sprzedaży”, które znaleźliśmy w nowotarskiej hurtowni, miały jeszcze długą datę przydatności do spożycia. Wyjątek stanowiło mleko UHT 3,2 proc. tłuszczu. Paleta z tym ostatnim stała przy samym wejściu do hurtowni. Mleko było oferowane do sprzedaży w cenie 99 gr za karton, ale jego data przydatności do spożycia minęła 4 grudnia 2024 r. Hurtownia co prawda informowała o tym na cenówce, ale fakt, że produkt był dalej sprzedawany, pomimo że jego ważność upłynęła 4 miesiące wcześniej (dokładnie 119 dni), był co najmniej dziwny.

By sprawdzić, czy wszystkie dostępne w hurtowni produkty „z darów” faktycznie może kupić każdy, sami umieściliśmy je w koszyku (celowo pomieszane z inną żywnością) i podeszliśmy do kasy. Tam normalnie nabito ten towar na kasę i nikt z obsługi hurtowni nie widział w tym problemu. Wydaje się, że przed naszą wizytą towar, który powinien za darmo zostać rozdany potrzebującym, kupiła cała masa klientów. Na zdjęciach wysłanych przez czytelnika, sera czy makaronu było bowiem na półkach bardzo dużo. Tymczasem gdy my odwiedziliśmy hurtownię, towar ten był już na wyprzedaniu.

Ser gouda na półkach nowotarskiej hurtowni. Zdjęcie z lewej zrobił w połowie marca nasz czytelnik. Zdjęcie po prawej zrobiliśmy sami na początku kwietnia. Porównanie pokazuje jak duże ilości żywności, która powinna trafić za darmo do potrzebujących, sprzedała nowotarska hurtownia Tomasz Mateusiak/Onet / Onet

Ser gouda na półkach nowotarskiej hurtowni. Zdjęcie z lewej zrobił w połowie marca nasz czytelnik. Zdjęcie po prawej zrobiliśmy sami na początku kwietnia. Porównanie pokazuje jak duże ilości żywności, która powinna trafić za darmo do potrzebujących, sprzedała nowotarska hurtownia

Żywność z logo Kościoła Starokatolickiego i unijną flagą na opakowaniu

Jak to możliwe, że żywność, która jest oznaczona jako „nieprzeznaczona do sprzedaży” była sprzedawana na wolnym rynku? Najpierw spytaliśmy o to przedstawicieli Kościoła Starokatolickiego w RP. To właśnie ta wspólnota wyznaniowa jest umieszczona na każdym produkcie „z darów”, jakie znaleźliśmy w nowotarskiej hurtowni. Kościół Starokatolicki jest bowiem dystrybutorem tej żywności. Mówiąc inaczej: to on powinien ją rozdać potrzebującym.

Wspólnota zajmuje się nie tylko działalnością ewangelizacyjną, ale angażuje się także w czyny charytatywne. Dlatego też jako OPS (organizacja pożytku publicznego) w 2024 r. dostała grant za zakup od producenta dużych partii żywności, które następnie — jak czytamy na stronie projektu — bezpłatnie przekazuje osobom potrzebującym (ubogim, rodzinom wielodzietnym, osobom w kryzysie bezdomności, migrantom) oraz innym organizacjom i instytucjom zakwalifikowanym do otrzymania pomocy żywnościowej przez ośrodek pomocy społecznej. Kościół Starokatolicki w Polsce otrzymał na ten cel łącznie 2 mln 224 tys. 381 zł i 74 gr. Na tę kwotę niemal równo 2 mln zł pochodziło z funduszy Unii Europejskiej, a 222 tys. zł stanowiła dotacja z budżetu krajowego.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Kościół Starokatolicki żywność wydaje głównie przez prowadzone przez siebie 11 magazynów wojewódzkich oddziałów pomocy żywnościowej. Te rozsiane są po całej Polsce, ale akurat w Małopolsce nie ma żadnego.

— Jestem tym, co odkryli państwo na Podhalu, wstrząśnięta — mówi w rozmowie z Onetem Jolanta Tkaczyk, koordynator pomocy żywnościowej w Kościele Starokatolickim RP. — O różnych rzeczach słyszałam, mieliśmy różne incydenty, ale takiego czegoś jeszcze nie było, by naszą żywność sprzedawano po prostu na wolnym rynku w Polsce. Nasz kościół na pewno nie sprzedaje żywności, na której zakup dostał dofinansowanie i która ma rozdawać potrzebującym. Co więcej, mówimy o hurtowni na Podhalu, czyli w Małopolsce, a my tam nawet nie mamy własnego magazynu. Doszło do jakiegoś wycieku, być może kradzieży, ale najpewniej wyłudzenia. Żywność pobrał od nas ktoś nieuczciwy i musiał ją później sprzedać, zamiast rozdać czy wykorzystać na cele dobroczynne — podkreśla Jolanta Tkaczyk.

Jak wyjaśnia Jolanta Tkaczyk, to ostatnie jest niestety możliwe. Magazyny prowadzone przez Kościół Starokatolicki wydają paczki żywnościowe nie tylko osobom indywidualnym, ale np. kuchniom przygotowującym obiady dla bezdomnych, fundacjom czy innym instytucjom. Zdaniem koordynatorki, jeśli przedstawiciel np. garkuchni przyjedzie do magazynu, pokaże stosowne dokumenty odnośnie do tego, kogo reprezentuje, to żywność dostanie, ale Kościół Starokatolicki nie ma później fizycznie możliwości sprawdzenia, czy żywność faktycznie trafiła na cel, który deklarował odbiorca.

— W przeszłości zdarzały nam się już incydenty, gdy nasza żywność miała trafić np. dla organizacji wiozących pomoc do Ukrainy, a po czasie mieliśmy informację, że sprzedawano ją w ukraińskich sklepach — mówi wolontariuszka. — To zawsze jest jednak działanie niezgodne z prawem. Nie ma bowiem szans, by naszą żywność ktoś po prostu kupił w legalny sposób. Ona powinna zostać rozdana za darmo — podkreśla Tkaczyk.

Pracownica hurtowni: mieliśmy, ale już sprzedaliśmy

We wtorek i środę 22 i 23 kwietnia próbowaliśmy o całej sprawie porozmawiać z pracownikami nowotarskiej hurtowni MB Trade. Tę wielu mieszkańców Podhala kojarzy bardziej jako hurtownię „u Nykazy”. To stara nazwa od nazwiska poprzednich właścicieli. Dziś są oni tylko udziałowcami w firmie i posiadają mniejszościowy pakiet udziałów w spółce. Jej głównym właścicielem jest obywatel Słowacji Milan Rebros.

Paragon, jaki dostaliśmy po zakupach w hurtowni MB Trade w Nowym Targu. Na czerwono zaznaczona data zakupów oraz produkty, które kupiliśmy, choć były oznaczone adnotacją, że "nie powinny trafić do sprzedaży" Tomasz Mateusiak/Onet / Onet

Paragon, jaki dostaliśmy po zakupach w hurtowni MB Trade w Nowym Targu. Na czerwono zaznaczona data zakupów oraz produkty, które kupiliśmy, choć były oznaczone adnotacją, że „nie powinny trafić do sprzedaży”

Gdy w środę wreszcie udało nam się dodzwonić do hurtowni i po raz pierwszy przedstawić sprawę, oświadczono nam, że „takie produkty nigdy nie były w tym miejscu sprzedawane”. Wówczas wyjaśniliśmy naszej rozmówczyni, że to nieprawda, bo sami je w tym miejscu kupiliśmy i mamy na to dowody. Wówczas osoba, z którą rozmawialiśmy, rozłączyła się. Kilka kolejnych prób połączenia były nieudane, ale ostatecznie telefon odebrała inna pracownica hurtowni. Przeprosiła ona za sytuację i oświadczyła, że w ich biurze jest jakiś problem z zasięgiem. Nasza rozmówczyni przyznała też, że w hurtowni sprzedawano żywność oznaczoną jako „artykuł nieprzeznaczony do sprzedaży” i sygnowany logo Kościoła Starokatolickiego RP, ale obecnie został on już całkowicie wyprzedany.

Pracownica hurtowni nie potrafiła jednak wytłumaczyć, w jaki sposób taki asortyment trafił na stan hurtowni i dlaczego był oferowany klientom. Tę wiedzę ma mieć kierownik placówki pan Kazimierz Nykaza.

— On jednak do niedzieli 27 kwietnia przebywa na urlopie, więc proszę próbować go łapać dopiero w poniedziałek 28 kwietnia — zakomunikowano nam i po chwili rozmowa znów została zakończona.

Policja i prokuratura zaskoczone

Według ustaleń Onetu o tym, że w nowotarskiej hurtowni sprzedawana była żywność, która „wypłynęła” z magazynów pomocowych nie wiedziała dotychczas zarówno nowotarska policja, jak i lokalna prokuratura.

— Pierwsze o takim procederze słyszę. Nie mieliśmy takiego zawiadomienia — mówi Jacek Tętnowski, szef nowotarskiej Prokuratury Rejonowej. — Poprosimy policję, by przyjrzała się tej placówce — dodał.