Skip to main content

Działanie Rosji, mimo tego, że toczy się wojna blisko Polski i drony już spadały, jest jednak dużym zaskoczeniem, co widać po reakcjach mediów i polityków. Cały czas politycy i opinia publiczna nie bardzo wierzą w możliwość wojny z Rosją. I będą nie wierzyć dalej, co wskazuje umiarkowana reakcja giełdy (indeks WIG spadł o niecały procent).

Premier Tusk podkreślił, że „nie ma dziś powodu twierdzić, że jesteśmy w stanie wojny”. Ale to raczej próba uniknięcia paniki i eskalacji w relacjach z Rosją. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wręczyło notę protestacyjną ambasadzie rosyjskiej. Powszechny na Zachodzie lęk przed eskalacją dotyczy również Europy Wschodniej, choć w znacznie mniejszym stopniu, ale jednak dotyczy. Działa również to, że wojna w Ukrainie „się opatrzyła” obserwatorom poza Ukrainą.

Zauważmy, że to nie był po prostu atak dronów na Polskę, ale na terytorium NATO i UE. I taka też była odpowiedź. Jak przekazuje ekspert Michał Przedlacki: W powietrzu były samoloty holenderskie: F-35, które stacjonują w Polsce w ramach rotacyjnej obecności. Holendrzy są u nas od 1 września do 1 grudnia, tego rodzaju dyżury realizowane są z większa intensywnością po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny w Ukrainie. W Polsce są cztery holenderskie maszyny, poderwano co najmniej dwie, i to one zaliczyły najwięcej trafień. Obok nich latał też samolot tankujący z włoską załogą, po to, żeby pozostałe samoloty w powietrzu nie siadały niepotrzebnie po paliwo. Do tego były nasze F-16 i nasz samolot rozpoznania AWACS. Do tej puli środków należy doliczyć niemieckie patrioty, które stacjonują na wschodzie Polski. Wyrzutnie nie strzelały, ale ich stacje radarowe obserwowały niebo i przekazywały informacje.

„To byłby realny przełom”

Tego samego dnia w Parlamencie Europejskim w swoim Speech of the Union o ataku dronami wspomniała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która zresztą niedawno wizytowała wschodnią granicę Polski z premierem Tuskiem.

W przemówieniu obiecała 6 mld euro na stworzenie ściany antydronowej w Europie (i 150 mld Euro na program zbrojeń SAFE, z którego Polska otrzymać ma najwięcej, czyli 47 mld Euro). Szef MSZ Radek Sikorski odebrał to, jako spełnienie właśnie najpilniejszych potrzeb z punktu widzenia Polski.

Polska uruchomiła art. 4 NATO i zwołała naradę sojuszniczą na razie na poziomie ambasadorów przy NATO, ale zaczęły się też od razu intensywne narady głów państw w gronie najważniejszych sojuszników.

Z prezydentem USA rozmawiał prezydent Karol Nawrocki. Na marginesie należy wspomnieć, że Trump z Nawrockim aktywnie próbują wyeliminować rząd z relacji z Białym Domem. Trump od dawna unika kontaktów z Tuskiem, pamiętając mu słowa krytyki, mimo że politykę zagraniczną według polskiego prawa prowadzi wyłącznie rząd, a prezydent związany jest stanowiskiem rządu, a więc jedynie reprezentuje kraj. Deklaratywnie prezydent i premier podkreślają, że w sprawie ataku dronów aktywnie współpracują i reprezentują jedną linię. I nawet minister Bogucki sią na chwilę uspokoił. Zobaczymy jak z tą jednością będzie dalej, a zagrożenie rośnie.

Szef MSZ i wicepremier rządu Radek Sikorski z kolei konsultował się m.in. z szefem MSZ Ukrainy Andrijem Sybihą. A potem na pytanie dziennikarzy, czy Polska rozważa propozycję Ukrainy na temat możliwości zestrzeliwania rosyjskich pocisków i dronów już na terenie Ukrainy, Sikorski odpowiedział: „Wrócimy do tematu. Nie chce zapeszać”. To byłby realny przełom, bo dotąd Zachód nie chciał włączyć się w ochronę nieba na Ukrainie. Podkreślił też, że Putin „drwi z pokojowych wysiłków Donalda Trumpa” poprzez eskalację ataków na Ukrainę i na Polskę.

„To jest może nawet bardziej groźne niż atak dronów”

Zobaczymy, czy pójdą za tym czyny, ale póki co Zachód zdał egzamin ze zunifikowanej i szybkiej reakcji. Podkreślić należy, że razem z atakiem dronów pojawiła się ogromna skala dezinformacji w mediach społecznościowych, której celem było wmówienie Polakom, że „to Ukraina wciąga Polskę w wojnę”. I to jest może nawet bardziej groźne niż atak dronów, bo bez sojuszu Polski i Ukrainy, łatwo Rosja zmieniała granice w tej części Europy. Oba państwa traktują niepodległość drugiego jako warunek własnej niepodległości. A to dla społeczeństwa polskiego niekoniecznie jest oczywistością. Swoje wysiłki w sprawie walki z dezinformacją powinny zintensyfikować także Niemcy i Czechy oraz inne państwa, gdzie nastroje anty-ukraińskie także rosną.

Test dla Donalda Trumpa

Atak rosyjskich dronów to precedens i potrzebna jest precedensowa odpowiedź ze strony NATO: więcej sankcji na rosyjską gospodarkę przez Europę i NATO, przyspieszenie wydatków na zbrojenia (w szczególności w obszarze dronów i obrony przed dronami) we Wschodniej Europie i podjęcie realnej presji na Rosję ze strony administracji Donalda Trumpa.

Atak Rosji to był test nie tylko test dla zdolności bojowych Polski, jedności Zachodu, ale przede wszystkim dla Donalda Trumpa. Po wizycie na czerwonym dywanie Władimira Putina na Alasce nastąpiła eskalacja ataków na Ukrainę i prowokacje na wschodniej flance NATO. Jeśli nie będzie adekwatnej reakcji amerykańskiego prezydenta, będzie to już jednoznaczne i nieodwołane upokorzenie dla Trumpa i USA.