Każdy entuzjasta kosmicznych technologii z zapartym tchem śledzi postępy w programie Starship firmy SpaceX. Wygląda na to, że jesteśmy coraz bliżej ważnego przełomu.
Gigantyczna rakieta Elona Muska ma zrewolucjonizować podróże kosmiczne, ale droga do regularnych lotów jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać. Najnowszy dokument Federalnej Agencji Lotnictwa (FAA) rzuca światło na jedno z największych wyzwań, jakie stoi przed SpaceX, a mianowicie logistykę i bezpieczeństwo w trakcie powrotu na miejsce startu w zatłoczonej przestrzeni powietrznej Ziemi.
Główne wyzwanie: zamknięcie nieba
Zanim SpaceX otrzyma licencję na nowe, bardziej zróżnicowane misje, musi udowodnić, że nie zagrożą one istniejącemu ruchowi lotniczemu. Analiza FAA, zatytułowana „Ocena oddziaływania na środowisko dla dodatkowych trajektorii startu i lądowań Starshipa w Boca Chica„, skupia się właśnie na tym aspekcie. Wbrew pozorom, największym problemem nie jest hałas czy potencjalne zanieczyszczenia, ale konieczność zamykania ogromnych korytarzy powietrznych. Dokument wskazuje, że w zależności od pory dnia, każda operacja startu lub lądowania może wpłynąć na kurs od kilkunastu do nawet 200 samolotów komercyjnych na godzinę. Wiąże się to z opóźnieniami, które mogą trwać od 40 minut do nawet dwóch godzin, a także z koniecznością przekierowywania maszyn na alternatywne, często dłuższe trasy. To gigantyczne wyzwanie logistyczne, wymagające precyzyjnej koordynacji na skalę międzynarodową.
Jednym z kluczowych celów programu jest pełna odzyskiwalność obu członów rakiety, w tym lądowanie samego statku Starship z powrotem w bazie Starbase. Zgodnie z przedstawionymi w dokumencie FAA mapami, trasa powrotna jest niezwykle ambitna. Statek wchodziłby w atmosferę nad Oceanem Spokojnym, a następnie przeleciałby nad częścią południowej Kalifornii oraz terytorium Meksyku, by ostatecznie wylądować w Teksasie. Korytarz powietrzny, który musiałby zostać na ten czas zamknięty, rozciąga się na niemal 3700 mil morskich, co pokazuje skalę operacji. To właśnie ta trajektoria wymagałaby wstrzymywania ruchu i przekierowań na lotniskach w południowej Kalifornii, Teksasie i Meksyku.
Nowe trajektorie startu
SpaceX planuje również rozszerzyć swoje możliwości operacyjne poprzez wprowadzenie nowych trajektorii startowych, które umożliwią wynoszenie ładunków na różne orbity, w tym na potrzeby NASA i Departamentu Obrony USA. Dokument FAA opisuje dwie główne, nowe trasy. Pierwsza z nich zakłada przelot nad Zatoką Meksykańską i północną częścią Florydy, co wiązałoby się z zamknięciem dziesiątek korytarzy powietrznych nad Zatoką i Atlantykiem. Druga, jeszcze bardziej złożona logistycznie, prowadziłaby na południe od Kuby, potencjalnie wpływając na przestrzeń powietrzną Meksyku, Kuby, Jamajki i Kajmanów. Wymagałoby to ścisłej współpracy międzynarodowej, a FAA już teraz koordynuje działania z Departamentem Stanu USA, aby przygotować się na taką ewentualność. Podczas dotychczasowych testów, trajektoria startu była jeszcze inna, w korytarzu między Florydą i Kubą, a dalej nad Oceanem Atlantyckim.
Analiza FAA doskonale pokazuje, że rewolucja kosmiczna to nie tylko potężne silniki i zaawansowane technologie. To także skomplikowana układanka logistyczna, w której ambicje podboju kosmosu muszą znaleźć kompromis z realiami ziemskiego transportu. Sposób, w jaki SpaceX i regulatorzy lotnictwa rozwiążą ten problem, będzie równie fascynujący, jak obserwowanie samego lotu Starshipa. To także całkiem nowe wyzwania, z którymi do tej pory nie musieliśmy się mierzyć, bo powrót statków kosmicznych na Ziemię był raczej rzadkością. Starship chce natomiast kursować często, co może mieć ogromny wpływ na lotnictwo cywilne.