
– Otworzyłem drzwi, bratowa biegła do mnie z dzieckiem, postrzelona w lewe ramię. Zdążyłem przechwycić dziecko, ale bratowa upadła mi pod nogami – powiedział w rozmowie z Uwagą! TVN pan Dariusz. Mężczyzna był świadkiem strzelaniny, do której doprowadził Tadeusz Duda w Starej Wsi w Małopolsce. – W międzyczasie zauważyłem, że brat postrzelony jest w głowę. Podleciałem sprawdzić puls, widząc ranę postrzałową w ucho widziałem, że reanimacja raczej nie ma sensu – dodał mężczyzna.
Pytany o możliwą motywację działania sprawcy, pan Dariusz przyznał, że Tadeusz Duda zawsze wojował i przyczepiał się do czegoś. – Któregoś razu wszedł do domu rodzinnego z kanistrem. Powiedział wtedy: „Nie znacie dnia ani godziny, jak was spalę”. Coś było z nim nie tak. On dwa tygodnie był normalny, można było z nim pogadać, a bywało, że przez tydzień mu się coś odkleiło – opowiadał.
Wkrótce więcej informacji