Skip to main content

W maju, pierwszym pełnym miesiącu po wejściu w życie ceł, eksport Stanów Zjednoczonych spadł. Nawet pomimo nowych rekordów na giełdzie i lepszych od oczekiwań danych o zatrudnieniu nastroje konsumentów i amerykańskich przedsiębiorstw pozostają pesymistyczne.

Trumpowi to nie przeszkadza.

„To wszystko jest fałszywe”

— Możemy robić, co chcemy — powiedział prezydent w zeszłym tygodniu o wtorkowym terminie, w którym kraje muszą zawrzeć umowy, albo stanąć w obliczu nowych ceł. — Możemy go przedłużyć, możemy go przyspieszyć. Chciałbym go przyspieszyć.

Ta ambiwalencja była cechą charakterystyczną ostatnich trzech miesięcy negocjacji, podczas których światowi przywódcy spieszyli się z zawarciem porozumień, aby uniknąć ceł wynoszących od 20 do 50 proc., co w wielu przypadkach oznaczało faktyczną blokadę handlu. Podkreśla to ważne napięcie w drugiej kadencji Trumpa: długoletnia skłonność prezydenta do nakładania ceł koliduje z jego reputacją sprytnego negocjatora.

Zagraniczni urzędnicy, eksperci ds. handlu, prawodawcy, a nawet niektórzy sojusznicy Białego Domu wyrazili nihilistyczne poglądy na temat lipcowego terminu, kwestionując sens porozumienia z administracją Trumpa, biorąc pod uwagę skłonność prezydenta do wykorzystywania ceł jako środka nacisku, aby osiągnąć swój cel.

— Trump wie, że najciekawszym elementem jego prezydentury są rozmowy o cłach — przyznała anonimowo osoba blisko związana z Białym Domem, która jest zaznajomiona z negocjacjami handlowymi. — Trudno mi uwierzyć, że tak łatwo się podda. To wszystko jest fałszywe. Nie ma żadnego terminu. To tylko symboliczny punkt w tej teatralnej inscenizacji i na tym etapie się znajdujemy — dodała.

Środowe ogłoszenie przez Trumpa wstępnego porozumienia handlowego z Wietnamem było tego dobrym przykładem: podczas gdy Trump ogłosił na Truth Social nowe stawki celne dla tego kraju, projekt oświadczenia, które ma zostać wydane przez Stany Zjednoczone i Wietnam, podkreśla, że porozumienie jest nadal w trakcie negocjacji.

Sklep "Made in Vietnam" na ulicy w Hanoi w Wietnamie, 3 lipca 2025 r. PAP/EPA/LUONG THAI LINH / PAP

Sklep „Made in Vietnam” na ulicy w Hanoi w Wietnamie, 3 lipca 2025 r.

Szaleńczy wyścig i dezorientacja

Od czasu ogłoszenia planów historycznego podwyższenia ceł amerykańskich podczas wydarzenia w Ogrodzie Różanym 2 kwietnia – które Biały Dom okrzyknął „Dniem Wyzwolenia” – Trump próbuje grać na dwie strony w kwestii umów handlowych.

Jego administracja wydaje się w pełni zaangażowana w politykę ceł, utrzymując podstawową stawkę 10 proc. dla prawie wszystkich partnerów handlowych. Nałożył również wyższe opłaty na niektóre sektory, takie jak import samochodów i części samochodowych, a kolejne mają nastąpić w ramach reshoringu, ochrony bezpieczeństwa narodowego i pozyskania nowych dochodów.

W międzyczasie trzech negocjatorów handlowych — sekretarz skarbu Scott Bessent, sekretarz handlu Howard Lutnick i przedstawiciel handlowy USA Jamieson Greer — rozpoczęło szaleńczy wyścig, aby zawrzeć wiele umów z rządami innych krajów, nie mając uprawnień do znacznego obniżenia nowych barier.

W rezultacie powstał skomplikowany proces, który nie przyniósł żadnych postępów i nie ma końca. Kraje wysłały swoich przedstawicieli do Stanów Zjednoczonych na wielokrotne wizyty negocjacyjne, ale niektórym nie udało się nawet uzyskać terminów spotkań. Ci, którzy rozmawiali z urzędnikami Trumpa, czasami opuszczali spotkanie zdezorientowani co do żądań Stanów Zjednoczonych lub później byli świadkami krytyki swoich krajów przez Trumpa w mediach społecznościowych.

Nawet w obliczu zbliżającego się wtorkowego terminu Biały Dom i najbliżsi współpracownicy Trumpa wysyłają sprzeczne sygnały co do znaczenia tego terminu. Zarówno Bessent, jak i dyrektor Narodowej Rady Gospodarczej Kevin Hassett rozpowszechniali na Kapitolu i w telewizji informacje, że prezydent prawdopodobnie przedłuży termin, nawet jeśli sam Trump wykluczył taką możliwość. „Myślę, że do Święta Pracy możemy zakończyć negocjacje handlowe” – powiedział Bessent w zeszłym tygodniu Marii Bartiromo z Fox Business.

Prezydent USA Donald J. Trump podczas podpisywania dekretów w Gabinecie Owalnym Białego Domu w obecności sekretarza skarbu Scotta Bessenta (L) i sekretarza handlu Howarda Lutnicka (P), Waszyngton, USA, 3 lutego 2025 r. Pool/ABACA/ / PAP

Prezydent USA Donald J. Trump podczas podpisywania dekretów w Gabinecie Owalnym Białego Domu w obecności sekretarza skarbu Scotta Bessenta (L) i sekretarza handlu Howarda Lutnicka (P), Waszyngton, USA, 3 lutego 2025 r.

„Bardzo jasno określone cele” Trumpa

Doradcy Białego Domu prywatnie podkreślają, że Trump poważnie traktuje termin wprowadzenia ceł i zawarcie porozumień. Przyznają jednak, że zawarcie porozumienia z krajem, który obecnie postrzegają jako dążący do skorygowania nierównowagi handlowej, nie wyklucza, że prezydent nałoży w przyszłości cła na ten kraj z powodów niezwiązanych z handlem, tak jak uczynił to w przypadku ceł na fentanyl z Kanady, Meksyku i Chin.

— Należy zakładać, że traktuje to jako grę — jest prezydentem Stanów Zjednoczonych. Rozumie, o co tu chodzi. Nie próbuje bezmyślnie siać ekonomicznego zamętu tylko dla oglądalności w telewizji – powiedział jeden z urzędników Białego Domu, który pod warunkiem zachowania anonimowości podzielił się przemyśleniami prezydenta. — On rozumie, co robi, i ma bardzo jasno określone cele.

Japoński minister handlu Ryosei Akazawa odwiedzał Stany Zjednoczone prawie co tydzień w czerwcu. Jednak wkrótce po jego podróży w ostatni weekend Trump napisał na X, że nie wierzy, aby Japonia była otwarta na porozumienie w sprawie ryżu, i zagroził wysłaniem jej listu z informacją o cłach, które będzie musiała płacić za eksport do USA – potencjalnie nawet 35 proc., czyli więcej niż 24 proc. stawka, którą kraj ten płacił w ramach „wzajemnych” ceł, które prezydent zawiesił w kwietniu.

W ostatnich tygodniach Trump wielokrotnie sugerował wysłanie takich listów do innych rządów, dając do zrozumienia, że ma dość negocjacji handlowych i wolałby po prostu nałożyć cła na partnerów handlowych USA, informując ich jednocześnie, że mają „zaszczyt” prowadzić interesy w Stanach Zjednoczonych.

W czwartek po południu Trump powiedział dziennikarzom, że „prawdopodobnie” od piątku zacznie wysyłać nawet 10 listów dziennie, informując kraje, „ile będą musiały zapłacić za prowadzenie interesów z USA”.

Minister ds. ożywienia gospodarczego Japonii Ryosei Akazawa (P) przed wylotem do Stanów Zjednoczonych na lotnisku Haneda w Tokio, Japonia, 30 kwietnia 2025 r. JIJI PRESS / PAP

Minister ds. ożywienia gospodarczego Japonii Ryosei Akazawa (P) przed wylotem do Stanów Zjednoczonych na lotnisku Haneda w Tokio, Japonia, 30 kwietnia 2025 r.

Czujność i ostrzeżenie

Taki plan wydaje się podobny do jego pierwotnego wprowadzenia ceł wzajemnych, które zostały zawieszone po panice wśród przedsiębiorców i inwestorów, która spowodowała spadki na giełdzie i wzrost stóp procentowych.

Wendy Cutler, wiceprezeska organizacji non-profit Asia Society Policy Institute i była negocjatorka w Biurze Przedstawiciela Handlowego Stanów Zjednoczonych za czasów administracji Obamy, powiedziała, że spodziewa się lawiny umów w najbliższych dniach, ale ostrzegła: — Wszyscy są czujni z powodu tych umów i same umowy niekoniecznie oznaczają, że będziecie chronieni przed cłami — mówi.

— Można po prostu zrobić coś, co irytuje Trumpa, a on może zagrozić kolejnymi cłami — dodała Cutler.

Oprócz Wietnamu Biały Dom poinformował, że jest bliski zawarcia porozumienia z Indiami. W ostatnich tygodniach do Waszyngtonu przybyło wielu przedstawicieli handlowych, aby negocjować porozumienie, a Unia Europejska, którą Trump oskarżył kiedyś o opóźnianie negocjacji, wydaje się skłonna do znacznych ustępstw w celu zawarcia porozumienia.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Niekończąca się opowieść

Mark DiPlacido, który pracował w Biurze Przedstawiciela Handlowego Stanów Zjednoczonych podczas pierwszej kadencji Trumpa, powiedział, że jego zdaniem Trump będzie groził jednostronnymi cłami aż do upływu terminu. Jednak ostatecznie chce porozumień – dodał.

— Myślę, że prezydent ma nadzieję osiągnąć porozumienie i uzyskać ustępstwa, których oczekuje od tych krajów — i jest gotów odejść od negocjacji lub zawiesić je, aby uzyskać te ustępstwa — powiedział DiPlacido, obecnie doradca ds. polityki w American Compass, think tanku popierającym populizm gospodarczy. — Ostatecznie jednak w większości przypadków zależy mu na rzeczywistym porozumieniu. Gdyby chodziło tylko o sankcje, nie przedłużono by terminu o 90 dni.

Ogłoszone porozumienia raczej nie będą jednak pełnoprawnymi dwustronnymi umowami handlowymi, które wymagają zatwierdzenia przez Kongres. Wydaje się, że proces ten przebiega podobnie jak w przypadku pierwszej umowy ramowej wprowadzonej przez administrację w maju z Wielką Brytanią. Zamiast dopracowywać szczegóły, strony uzgodniły konkretne warunki dotyczące zakupu towarów i kontyngentów taryfowych oraz postanowiły kontynuować rozmowy na temat niektórych trudniejszych kwestii, takich jak brytyjskie podatki od usług cyfrowych i bariery rolnicze.

Nawet jeśli umowa zostanie zawarta, negocjacje będą trwały. Są to umowy ramowe. Nie są one ostateczne – powiedział Everett Eissenstat, doradca ds. handlu w Białym Domu podczas pierwszej kadencji Trumpa.

— W szerszej perspektywie prezydent zmierza w pożądanym kierunku, czyli w stronę większej wzajemności, a także wyższych ceł podstawowych — dodał Eissenstat. — Będzie to trochę wyboista droga, ale ostatecznie prezydent osiąga postępy.

— Masz zwycięstwa. Wykorzystaj je – powiedziała osoba bliska Białemu Domowi, zapytana o radę, jakiej udzieliłaby prezydentowi USA. — musicie po prostu założyć, że on nie chce ich wykorzystać, ponieważ zbytnio lubi tę grę — dodał, odnosząc się do negocjujących cła.