Skip to main content
WiadomościWszystko

Szalony rajd Białorusina po Warszawie. Policja przekazała, co teraz czeka 35-latka

Autor 17 kwietnia 2025Brak komentarzy

W Warszawie doszło do szokującego incydentu. 35-letni obywatel Białorusi jechał, stojąc na dachu swojego samochodu, a po doprowadzeniu do kolizji rozebrał się i biegł po drodze ekspresowej S8. Mężczyzna trafił do szpitala i przebywa pod obserwacją. Media ujawniły nowe informacje dotyczące przebiegu sprawy.

We wtorek 15 kwietnia, około godziny 11:00, 35-letni Białorusin wywołał chaos na warszawskich ulicach. Zaczęło się od szaleńczej jazdy na dachu samochodu osobowego, którym sam kierował. Po zderzeniu z barierami energochłonnymi mężczyzna złapał się samochodu ciężarowego i tak kontynuował podróż.
Po chwili rozebrał się do naga i zaczął biegać po drodze ekspresowej S8, zaczepiając innych uczestników ruchu. Jedną z kierowczyń miał również uderzyć w twarz.
Białorusin jechał na dachu auta w Warszawie. Wiadomo, co z nim będzie
Zatrzymany przez przypadkowych świadków mężczyzna został przekazany załodze karetki pogotowia, która udzieliła mu pomocy medycznej. 35-latek był agresywny i pobudzony, a w rozmowie z ratownikami przyznał się do zażycia narkotyków.

Jak podał portal o2.pl, funkcjonariusze policji przeprowadzili testy na obecność alkoholu i narkotyków, jednak wyniki tych badań nie są jeszcze dostępne i śledczy będą musieli poczekać na nie nawet kilka tygodni. Mężczyzna trafił do szpitala, gdzie przebywa pod obserwacją lekarzy psychiatrów.
– Aktualnie mężczyzna przebywa w szpitalu. Jest pod obserwacją lekarzy w związku z możliwymi zaburzeniami natury psychiatrycznej. Lekarz musi wyrazić zgodę na przeprowadzenie z nim czynności – przekazał w rozmowie z o2.pl sierż. szt. Paweł Chmura z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Jak dowiedzieli się dziennikarze, Białorusin, który „surfował” na dachu swojego samochodu, przebywa w Polsce legalnie. Jak tłumaczą funkcjonariusze, dopóki nie uzyskają zgody lekarza, nie będą mogli przeprowadzić z nim przesłuchania. Sytuacja wciąż jest w toku, a sprawca zdarzenia czeka na dalsze decyzje prawne.