Skip to main content

W środę przeprowadzono sekcję zwłok podwójnego zabójcy ze Starej Wsi, 57-letniego Tadeusza Dudy – poinformowała PAP prokurator Magdalena Gosztyła z Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. Trwa ustalanie, skąd mężczyzna miał broń i czy w ukrywaniu się pomagały mu osoby trzecie.

Tadeusz Duda zabił swoją córką Justynę i jej męża Zbigniewa. Kolejną osobą, która mogła stracić życie, jest Feliks Talarczyk, dziadek Justyny. W rozmowie z „SE” opowiedział o chwilach grozy, które przeżył. − Tadeusz Duda przyłożył mi pistolet do głowy. Błagałem go, żeby mnie nie zabijał. Przeżyłem dzięki opatrzności — mówi Talarczyk.

Ucierpiała natomiast żona pana Feliksa, którą Duda postrzelił. Trafiła ona do szpitala. − Moja żona dziś się wybudziła i mam nadzieję, że przeżyje. On i mnie próbował zabić. Przyłożył mi lufę prosto do głowy. Poprosiłem go, żeby darował mi życie, bo chcę się jeszcze pojednać z Bogiem. Broń nie wystrzeliła. Nie wiem tylko, czy mu się zacięła, czy palec mu się omsknął. Jedno jest pewne, czuwała nade mną opatrzność tego dnia − wspomina Talarczyk wydarzenia sprzed kilku dni.

Do zbrodni w Starej Wsi doszło w piątek 27 czerwca rano. Według ustaleń śledczych, 57-letni Tadeusz Duda najpierw postrzelił swoją teściową, która w stanie ciężkim trafiła do szpitala. Następnie zastrzelił swoją 26-letnią córkę i 31-letniego zięcia. Po dokonaniu zbrodni zbiegł do pobliskiego lasu.

Od piątku trwała zakrojona na szeroką skalę obława z udziałem m.in. kontrterrorystów. Użyto też specjalistycznego sprzętu: dronów, helikopterów, a także wojskowego bezzałogowca Bayraktara. We wtorek wieczorem policjanci znaleźli ciało Dudy ok. kilkunastu metrów od drogi powiatowej pomiędzy Limanową a Kamienicą. Miał ranę postrzałową głowy. Obok leżała broń.